Autor: Wydawnictwo Archidiecezji Łódzkiej
Wyświetleń: 1504
ks. Bogumił Kucyk o śp. ks. prał. Bogdanie Nowackim - plebania była naszym wspólnym domem
Udostępnij

Dziadek – tym zwrotem wielu, którzy Księdza Prałata Bogdana Nowackiego znają, tak się do niego zwracają! Ja, jako jego kolejny (5) wikariusz w parafii w Rokicinach w latach 1994–1996, a następnie długoletni współpracownik w parafii św. Antoniego w Łodzi (1996–2006), nigdy oficjalnie (nieoficjalnie – też nie) nie zwracałem się do Księdza Bogdana – Dziadku.

Zapewne związane to było z szacunkiem, jaki miałem do mojego pierwszego proboszcza, relacją przełożony – podwładny, ale też z różnicą wieku, jaka była między nami. Czas mija, rocznice się mnożą i stąd warto napisać kilka ciepłych zdań o Księdzu Prałacie, który tak wiele dobra, i tak owocnie przez wspólne lata pracy oraz przyjaźni wniósł w moje kapłańskie życie.

Spotkać na swojej drodze kapłańskiej Księdza Dziadka, który niejako wprowadzał mnie w moje kapłaństwo, wiąże się z przekazywaniem prawdy ewangelicznej o Dobrym Pasterzu. Bo takim Go postrzegam.

Atmosfera rodzinna, jaka panowała na plebanii – jego Mama, która mieszkała na plebanii, dla nas wszystkich wikariuszy była „Babcią” – powodowała, że plebania była naszym wspólnym domem. Otwartość całej rodziny Nowackich, wspólne posiłki oraz otwarty na ludzi dom czyniło plebanię miejscem, do którego tak chętnie się wraca, a Ksiądz Proboszcz zawsze w nim był ojcem. Wspólnie spędzany czas, wspólna praca i współpraca na rzecz parafii i parafian motywowała mnie do angażowania się w powierzane mi wikariuszowskie obowiązki, często doceniane przez Księdza Proboszcza, co sprawiało obopólne zadowolenie i odwzajemniany szacunek.

Motorem, który napędzał to pragnienie służenia Bogu i ludziom, była modlitwa. Ksiądz Prałat był dla mnie wzorem modlitwy indywidualnej, gdyż często widywałem Go przy odmawianiu brewiarza, różańca czy adoracji Najświętszego Sakramentu, jak również modlitwy wspólnotowej – szczególnie brewiarzowej, odmawianej z innymi kapłanami, jak i wiernymi. Spowiadanie w konfesjonale…, tej formy pobożności pilnował, dawał przykład i zachęcał każdego z nas – wikariuszy do sprawowania sakramentu pokuty. Należało pilnować wyznaczonych dyżurów w konfesjonale, „…ale jeżeli miałeś siedzieć w domu przy telewizorze poza swoim dyżurem i marnować czas, to przyjdź do konfesjonału i niech wierni, którzy przychodzą do spowiedzi, mają możliwość wybrania sobie spowiednika, jeżeli jest ich kilku w konfesjonale” – tak mawiał Ksiądz Dziadek.

Nie było samowoli w wykonywaniu swoich obowiązków, bo porządek musi być, jednak wyznaczone zadania duszpasterskie, odpowiedzialność za powierzone grupy parafialne i wzajemna pomoc, jaka towarzyszyła wszystkim kapłanom pracującym z Księdzem Proboszczem i z nim zaprzyjaźnionych, czyniły pracę duszpasterską owocną i satysfakcjonującą. Wykonywanie wszelkich prac plastycznych, jakimi są budowanie żłóbków bożonarodzeniowych, Grobu Pańskiego na Wielkanoc czy wszelkich okolicznościowych dekoracji w kościele.

Miałem możliwość przez kilka lat w parafii zajmować się „pracami plastycznymi” przy organizowaniu wystroju kościoła w okresie świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, i wszelkie własne pomysły, czy przy współpracy plastyka, zawsze przez Księdza Proboszcza były akceptowane, a nawet wzbudzały zachwyt, bo przynosiły całej wspólnocie parafialnej satysfakcję i wiele duchowego pożytku. Ksiądz Dziadek, mający zmysł artystyczny, nie tylko akceptował nasze, wikariuszy, plastyczne pomysły, ale sam pomagał je realizować.

Mądrość życiowa Księdza Dziadka, jego postawa i otwartość na drugiego człowieka zachęcała do wspólnych spotkań, rozmów, a w późniejszych latach także do częstych odwiedzin. I zawsze miał dla mnie czas. Jedną z powtarzanych maksym życiowych, którą zapamiętałem i sam powtarzam była: „Jak powiadała «Babcia» – ja ci radzę, rób jak uważasz”. Oczywiście powyższe powiedzenie, nie dotyczyło wyborów życiowych – bardziej dnia codziennego i prozaicznych spraw – to pozwalało na refleksję nad własnymi decyzjami, zastanowieniem się oraz na częstą zmianę podejmowanych działań, zachowań nie zawsze słusznych. A sam, radząc innym i cytując powyższe zdanie, widzę nie tylko uśmiech na ich twarzach, ale także refleksję i nadzieję, że w ich życiu zawsze może nastąpić pozytywna przemiana i chęć do dalszej pracy nad sobą.

Tak postrzegam swojego pierwszego (a zarazem i trzeciego) proboszcza Księdza Dziadka – wyjątkowego wychowawcę, przyjaciela – o którym w tych kilkunastu zdaniach przekazałem tak niewiele, z mojej z nim kapłańskiej znajomości.

__________________________________________________________________

Podrozdział z książki pt. Dziadek - 60 lat kapłaństwa 

Udostępnij