Autor: Wiadomości Diecezji Łódzkiej
Wyświetleń: 623
Kazanie Kardynała Wyszyńskiego podczas centralnego nabożeństwa z okazji Jubileuszu 50-lecia Diecezji Łódzkiej
Udostępnij

Przygotowując się do beatyfikacji Sługi Bożego księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego – Prymasa Polski – prezentujemy Jego przemówienia, które wygłosił odwiedzając Diecezję Łódzką.


katedra łódzka, 13 grudnia 1970 r.

Najdostojniejszy Arcypasterzu Świętego Kościoła Diecezjalnego Łódzkiego z Duchowieństwem i Ludem Bożym,

Najdostojniejszy Kardynale, Metropolito Krakowski – nasz Celebransie,

Biskupi, Przełożeni Zakonni, Przedstawiciele Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Akademii Teologii Katolickiej,

Wszystkie Dzieci Boże![1]

Na uroczystość półwiecza istnienia i pracy diecezji łódzkiej nie można znaleźć wspanialszej oprawy liturgicznej nad dzisiejszą. Kościół, okrywszy się różowymi szatami wesela, nawołuje nas
wszystkich do radości, w Introicie i Lekcji: „Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiem: radujcie się! […] Pan jest blisko! O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie prośby wasze przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, przewyższający wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i waszych myśli w Chrystusie Jezusie” (Flp 4, 4–7).

Odrobina historii

Oto wezwanie do radości! My, wasi goście, Biskupi, Kapłani i Zakony – kierujemy je do Was: do Ciebie, Arcypasterzu Diecezji Łódzkiej, do Twego Świętego Prezbiterium i do całego Ludu Bożego. Macie powody do radości. Wprawdzie dzieje waszej diecezji nie są długie, a przynajmniej nie tak długie jak innych diecezji w Polsce: gnieźnieńskiej, krakowskiej, wrocławskiej, kołobrzeskiej (dzisiejsza diecezja gorzowska), które liczą sobie blisko 1000 lat – jednakże w Kościele Ludu Bożego w Łodzi zostało zachowane dobre wino Boże aż do czasów dzisiejszych. Wprawdzie odrębność diecezjalna Łodzi trwa dopiero pięćdziesiąt lat, ale przedtem – jak wspomniał Wasz Arcypasterz – Łódź związana była ze stolicą arcybiskupią warszawską, której arcybiskup był pasterzem, także dla miasta Łodzi, a duchowieństwo tam wychowywane, tutaj pracowało.

Ponieważ miasto i ośrodek miejski szybko wzrastały w liczbę ludności, dlatego potrzebowało własnego biskupa, który by stanął bliżej Ludu Bożego. Stolica Święta wzięła to pod uwagę. Dekretem Ojca Świętego Benedykta XV, w 1920 r., Łódź została wybrana na stolicę nowej diecezji. Działo się to za czasów służby pasterskiej na stolicy warszawskiej kardynała Aleksandra Kakowskiego.

Już wtedy myślano o tym, że lud zasługuje na służbę własnego biskupa, powinien mieć biskupa, który zna ten lud, który wyrósł z pracy ludu i zyskał jego zaufanie. Dlatego oczy Ojca Świętego spoczęły na prawdziwym kapłanie i robotniku Winnicy Pańskiej, ks. Wincentym Tymienieckim, budowniczym świątyni, która dorosła do godności matki kościołów diecezji łódzkiej i stała się Katedrą. Ten właśnie człowiek, znany starszemu pokoleniu, kładł fundamenty pracy, trudu, poświęcenia i ofiary pod organizację nowej diecezji. Przywołujemy dziś tego Olbrzyma pracy, do tej świątyni, aby stanął pośrodku nas i radował się, że dzieło przezeń prowadzone, błogosławione przez Ojca Świętego, wydaje owoce.

Gdy pierwszy Biskup utrudził się nadmiernie i został odwołany do Pana, przyszedł inny. Był to niezapomnianej pamięci biskup Włodzimierz Jasiński, przyjaciel młodzieży, znany szczególnie w Kaliszu i Piotrkowie Trybunalskim. Tutaj, w Łodzi, położył On ogromne zasługi, skupiając wokół siebie młodzież szkolną miasta. Czuwał jednakże, aby do jego serca mieli dostęp wszyscy wierni, powierzeni jego biskupiej pieczy.

Po nim przyszedł trzeci biskup, o przekroju syntezy robotniczo-inteligenckiej. Człowiek duchowo bez deklamacji, wewnętrznie demokratyczny, inteligentny, wrażliwy na sprawy Boże i ludzkie. To biskup Michał Klepacz, którego niedawno odwołał Bóg do siebie.

I oto Duch Święty znalazł dla Was, Dzieci Boże, innego Pasterza.

Tym razem przyprowadził go z Krakowa [bp Józef Rozwadowski], jak gdyby dla podkreślenia więzów, o których przed chwilą wspomniano.

Wielkie miasto robotnicze, miasto ciężkiej odpowiedzialnej, pełnej zasług dla narodu pracy, posiada odtąd pasterza, o którego słusznie zabiegano. Dziś upływa 50 lat od chwili, gdy w Katedrze, matce kościołów diecezji łódzkiej, sprawowana jest służba biskupa. Ma on w tej świątyni swoją katedrę biskupią, z której naucza, kierując Ludem Bożym, służy mu, mocami Chrystusa, uświęca, jednoczy i napełnia pokojem Bożym.

 

Cathedra Episcopalis

Słuszną jest rzeczą, Dzieci Boże, zgromadzone w katedrze diecezji łódzkiej, skierować chociaż kilka myśli ku katedrze biskupiej. Świątynia katedralna bierze swą nazwę od katedry, która stoi w świątyni i z której biskup, posłuszny dziedzicznemu posłannictwu od czasów apostolskich, wypełnia polecenie Chrystusa: „Idźcie i nauczajcie narody, chrzcząc je”. Jeżeli co w szczególny sposób podkreśla sens odrębności diecezjalnej, w której stoi katedra biskupa diecezjalnego, to właśnie posłannictwo, by nauczać. Jest to pierwszy obowiązek biskupa. Dlatego świątynia katedralna jest świątynią, w której biskup przede wszystkim naucza. To jest jego główne i istotne zadanie. A dokąd sam dotrzeć nie zdoła, mając liczne rodziny parafialne powierzone swej pieczy, tam posyła powołanych przez siebie ustanowionych, poświęconych kapłanów Świętego Prezbiterium, aby w jego imieniu nauczali Lud Boży. Kapłan na ambonie w świątyni parafialnej wypełnia zadanie i posłannictwo biskupa, który ze swej katedry ustawionej w świątyni katedralnej posyła swoich opatrznościowych współpracowników, aby dokądkolwiek pójdą, wszędzie uosabiali Biskupa – Nauczyciela.

Tak czynił Chrystus. Zanim przyszedł do któregokolwiek miasta czy miasteczka, przedtem posyłał swoich uczniów. Tak też czyni dzisiaj Kościół Boży. Czuwa on, aby najmniejsza nawet cząstka Rodziny diecezjalnej nie pozostawała bez należytej opieki, nauki, mocy uświęcającej i odpowiedzialnego kierownictwa. Zgodnie z zadaniem, do biskupa należy: nauczać, kierować, służyć, uświęcać i jednoczyć.

Nauczanie, to główne dzieło biskupa w diecezji łódzkiej, na przestrzeni 50 lat. Wiecie dobrze, Dzieci Boże, jak bardzo Wam tej nauki było potrzeba, jak bardzo jesteście wzmocnieni dziełem nauczania. Rzecz znamienna, że chociaż miasto Łódź zawsze słynęło z głębokiej religijności ludu pracowitego, jednak zrozumienie posłuszeństwa Kościoła i współdziałania z nim spotęgowało się właśnie w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Lud Boży korzystał z obecności własnego biskupa i nauczyciela, który posyłał swoich współpracowników w dziele głoszenia i przepowiadania Ewangelii.

Znacie dobrze błogosławione skutki służby biskupa w diecezji. Każdy z biskupów, którzy dotychczas służyli Waszej Rodzinie diecezjalnej, był bardziej sługą aniżeli zwierzchnikiem. To samo można powiedzieć o obecnym waszym Arcypasterzu. To są słudzy, słudzy Słowa. Ewangelii. Obowiązkiem ich jest dawać świadectwo Chrystusowi i przypominać, że On jest Sędzią żywych i umarłych. I każdy biskup bardziej niż sędzia jest uświęcicielem mocami Chrystusowymi, jest tym, który sprowadza zbawcze owoce uświęcającego Krzyża Chrystusa.

Przyczyniło się to w wybitnym stopniu do tego, że wasze olbrzymie miasto, drugie co do wielkości w Polsce, miasto, w którym krzyżują się najrozmaitsze sprawy doczesne, materialne ze sprawami duchowymi, w którym zmagają się poglądy i opinie, ścierają się interesy osobiste i społeczne, dotyczące kultury rodzimej, ojczystej i narodowej; że to miasto, pomimo sprzecznych niekiedy interesów, mimo zawsze w sobie ducha pokoju, i to Bożego pokoju. Ustrzegło się ono od bolesnych rozpraw klasowych, chociaż wszyscy rozumieli doniosłość słusznej, usprawiedliwionej walki o ład i porządek społeczny, w duchu sprawiedliwości Bożej i ludzkiej. Duch pokoju chrześcijańskiego czerpany był z ducha Ewangelii, która głosząc chwałę na wysokości Bogu, jednocześnie zapowiadała płynącą z tej chwały wspólnotę Ludu Bożego i pokój Boży.

Mając to wszystko przed oczyma, możemy sobie lepiej uświadomić, jak wielkim błogosławieństwem było 50 lat pracy biskupów, kapłanów, katolików świeckich, rodzin katolickich, młodzieży ożywionej duchem Bożym i ukochanej dziatwy, dla
utrzymania ducha Bożego w świętej Rodzinie Diecezjalnej Kościoła Łódzkiego. Za to właśnie dziękujemy dziś Bogu, jak zachęca nas św. Paweł w Liście do Filipian: „O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie prośby wasze przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem” (Flp 4, 6).

Wieczna aktualność odpowiedzi Janowych. Tak samo odpowiada dziś Kościół współczesny na pytanie: „Co mamy czynić?”

Patrząc w przeszłość, nie możemy tracić z oczu teraźniejszości i przyszłości.

Znamienne są pytania, które zanotował św. Łukasz w Ewangelii w rozdziale trzecim. Przedstawia on Jana Chrzciciela, otoczonego tłumami, odpowiadającego na pytania. Są to pytania do Jana Chrzciciela, a zarazem pytania skierowane do Kościoła, pytania rzucone w perspektywę daleką – aż do skończenia świata. Odpowiedzi Janowe są również rzucone w perspektywę przyszłości, w nieskończoność... Chociaż mają one konkretną oprawę historyczną, chociaż wypowiedziano je nad Jordanem, zanim jeszcze ukazał się Chrystus, są jednak dziś aktualne.

Już wtedy udręczona rzesza postawiła Janowi pytanie: „Cóż więc mamy czynić?”. A chociaż Jan odpowiedział zgodnie z potrzebami współczesności, jednak jego odpowiedź jest aktualna do dziś. Sprawdza się, co powiedział Chrystus o słowie Bożym: „Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”. Ewangelie powstały w konkretnych warunkach historycznych, napisane są językiem zrozumiałym dla ówczesnego człowieka, jednakże głoszą zasady, które przebijają się przez formy językowe. Zasady te ujęte w nowe wyrazy, niosą tę samą błogosławioną treść w perspektywę coraz to nowych, narastających pokoleń Bożej Rodziny na globie.

Nie chciejmy więc myśleć, że odpowiedzi Janowe odnosiły się tylko do jego słuchaczy. Pytały Jana tłumy: „Cóż więc mamy czynić?” – Jan odpowiadał: „Kto ma dwie suknie, niech podzieli się z tym, który nic nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”. Pytali celnicy: „Co mamy czynić?” – mówił: „Nie żądajcie nic więcej ponad to, co wam przepisano”. Pytali go też żołnierze: „A my, co mamy czynić?” – I dał im odpowiedź: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swym żołdzie” (por. Łk 3, 10–14).

Odpowiedzi uwarunkowane historycznie, ale – rzecz znamienna – zawsze aktualne. Chociaż dane były przez Jana Chrzciciela jego słuchaczom, mogą być przez Kościół powtórzone dzisiaj. Nic nie straciły na swej doniosłości i aktualnym znaczeniu, bo „niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”, mówił Chrystus. Zwięzłe, zwarte, krótkie i jędrne zasady Ewangelii, nie będąc nadprodukcją słów, mają wyrazistość, która trwa w nieskończoność. Dlatego odpowiedzi Janowe brzmią tak, jak gdyby były odpowiedziami Kościoła współczesnego, odpowiedziami Soboru Watykańskiego II, odpowiedziami każdego z nauczających dzisiaj w Polsce biskupów i Waszego Arcypasterza.

Odpowiedź Jana i Kościoła współczesnego dla udręczonych rzesz

Pytały tłumy Jana, pytają i dzisiaj Kościół Chrystusowy. Pytacie dziś Waszego Arcypasterza Józefa: „Cóż więc mamy czynić?”. Nie powie wam nic nowego, powie to samo, tylko w formie dostosowanej do warunków dnia dzisiejszego. Odpowiedź Jana dana tłumom jest zawsze aktualna: „Kto ma dwie suknie, niech podzieli się z tym, który nic nie ma; a kto ma żywność, niech to samo czyni”.

Jest to nadal aktualne. Było aktualne za czasów Jana Chrzciciela, było aktualne, gdy Apostołowie uczyli w Jerozolimie, w gminach greckich, wśród proletariatu rzymskiego na Zatybrzu, wśród galerników i nędzarzy z więzień Subury. Było aktualne za czasów Klemensa Aleksandryjskiego, który zastanawiał się nad tym, „kto z bogaczy może być zbawiony”. Powtarzało się w piśmiennictwie pierwszych ojców Kościoła, na pierwszych synodach i soborach, które karciły lichwiarzy, pobierających procent nawet od pożyczek na cele spożywcze, na chleb codzienny. Znalazło odbicie w traktatach św. Bazylego, Jana Chryzostoma, Augustyna, Ambrożego; w praktyce Franciszka z Asyżu, dzielącego szaty między ubogich i w nauce Tomasza z Akwinu, uczącego o obowiązkach ciążących na własności – o obowiązku dzielenia się tym, co człowiek w nadmiarze posiada, czego nie można już uważać za rzecz swoją, ale za rzecz głodnego, nagiego, opuszczonego i sierocego. Wspaniałe traktaty św. Antonina z Florencji jeszcze bardziej rozwinęły i ubogaciły tę myśl. Później, posługując się filozofią i nauką tomistyczną, ujął to Leon XIII w głośnej i znanej dobrze w mieście Łodzi encyklice o zagadnieniach robotniczych Rerum novarum, napisanej prawie 80 lat temu.

Można by rozwinąć historię katolickiej myśli społecznej, historię nie tylko dobroczynności, ale i akcji na rzecz głodnych, tych bez sukien i bez chleba – a wtedy zobaczylibyście, że odpowiedź Jana znad Jordanu jest aktualna aż do dziś. Rzeszom nad Wisłą, Odrą, czy Bugiem, które pytają Kościoła: „Cóż mamy więc czynić?” – Kościół dziś odpowiada: „Kto ma dwie suknie, niech podzieli się z tym, który nic nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”.

Ewangelia zawsze jest na czasie. To, co było ongiś powiedziane jako słowo żywota, jest i dziś zbawczym słowem. Dokąd pójdziemy? Przecież tylko Chrystus ma słowa żywota. Czy ludzkość, borykająca się o lepsze urządzenie świata, o sprawiedliwszy ustrój, zdoła powiedzieć coś bardziej skutecznego, równie zwięźle, krótko, zobowiązująco, przynaglająco, jak to uczynił Jan: „Kto ma dwie suknie, niech odda nagiemu, temu, który nie ma...”? I dzisiaj Kościół nieustannie nam to przypomina.

Niektórzy mówią: świat się laicyzuje. Ale zważcie, czy jest to laicyzacja? Wobec tragicznego nieszczęścia w Pakistanie, cały świat pospieszył z pomocą. W czyim imieniu? Kto ich tego nauczył? Kto nauczył wrażliwości na potrzeby innych? Czy właśnie nie duch Ewangelii, która jest interpretowana współczesnym językiem, przez społeczne kodeksy pracy? Wszystkie one rozwojowo wychodzą z tego samego gniazda i z tego samego ducha – z Koleby Betlejemskiej, z Krainy Chleba, gdzie narodził się Ten, który ma słowa żywota i karmi rzesze duchem swoim i swoimi zasadami w nieskończoność.

Pytały tłumy Jana Chrzciciela. Otrzymały odpowiedź, która biegnie w wymiarach eschatologicznych, aż do naszych czasów i dalej. „Kto ma dwie suknie, niech podzieli się z tym, który nic nie ma, a kto ma żywność – jakie to dziś aktualne – niech czyni to samo”.

Odpowiedź Jana i Kościoła dla wszystkich „celników”…

Ale przychodzili i inni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: „Nauczycielu, co mamy czynić?”. Wydaje się nam, że tu już jesteśmy niemal całkowicie uchwyceni w objęcia czasów Janowych. Takich celników dzisiaj już nie ma, a jednak jest jeszcze jakaś ich odmiana. Chcieli usłyszeć, co Jan im miał do powiedzenia. I usłyszeli: „Nie żądajcie nic więcej ponad to, co wam przepisano”. Dzisiaj byśmy powiedzieli: Nie obdzierajcie, nie krzywdźcie! Nie pozostawiajcie ludzi ogołoconych z ostatniej szmaty, z ostatniej krowy, którą zabieracie rodzinie za niezapłacone kary czy podatki, nie mające znaczenia wobec nędzy i głodu rodziny.

Jakiś rodzaj celników i dzisiaj mógłby się od Jana Chrzciciela wiele nauczyć. My wiemy, o jaki to „rodzaj” idzie...

Współcześnie wszędzie, na całym globie, we wszystkich państwach, istnieje konflikt między obywatelem i rządzącą nim władzą. Obywatel jest uważany za wroga i obywatel uważa swoją władzę za nieprzyjaciela. Nie doszło jeszcze do wyrównania, chociaż mówi się tyle o sprawiedliwości, słuszności świadczeń i wymagań. Mówiła też o tym wiele teologia katolicka, poprawiając słowo „sprawiedliwość” – iustitia, na słowo „słuszność” – aequitas. Problem jest tak aktualny, że Jan XXIII zmuszony był napisać specjalną encyklikę: Pacem in terris, czyli Pokój na ziemi, w której starał się między innymi określić stosunek władzy do obywatela. Encyklika ta może być zrozumiana dopiero w przyszłości, po niejednej próbie, którą podejmie ludzkość, zmagając się o lepsze urządzenie życia i współżycia. Ale dojdzie do tego.

Przyjdzie czas, że zasady rządzenia będą znaczyły to samo, co służba, służenie. Mówił Chrystus: „Kto chce być pierwszy wśród was, niech będzie sługą wszystkich”. Jeszcze do tego bardzo daleko, jeszcze przyjdzie niejedna bolesna próba, niejedno zmaganie, zarzuty i rozczarowania. Ale wreszcie dojdzie do tego, że ludzie zrozumieją, iż rządzić, to znaczy służyć. Może i wtedy jacyś „mędrcy” powiedzą: laicyzacja poszła naprzód. Dobrze byłoby, aby pamiętali, że wyrasta to z ducha Ewangelii, z ducha Chrystusowego. Bo „niebo i ziemia przeminą” – formy ustrojowe przeminą i skończą się – „ale słowa moje nie przeminą” – mówił Chrystus.

Jest więc i dziś aktualna odpowiedź Jana Chrzciciela znad Jordanu: „Nie żądajcie nic więcej ponad to, co wam przepisano”. Zachowajcie postawę szacunku do człowieka, do obywatela, bo z niego żyjecie! Z niego żyje naród i państwo! O tym trzeba pamiętać.

Nie wiemy, co zrobili celnicy, kogo posłuchali – Jana, czy tych, którzy ich ustanawiali...

 

Odpowiedź Jana i Kościoła dla „żołnierzy”, dla wszystkich, którzy mają jakąkolwiek władzę

Przyszli też do Jana żołnierze. Pytali: „A my, co mamy czynić”? Jan znalazł się w trudnym położeniu. Przecież wiadomo było od kogo oni zależą. Od Sanhedrynu, od Herodów, czyli ówczesnych króli, albo od Piłata, wielkorządcy rzymskiego, czyli przedstawiciela władzy okupacyjnej. Ale Jan był nauczycielem. A nauczyciel musi mówić prawdę, za cenę swego autorytetu i wypełnienia obowiązku. Nauczyciel nie może być „pokręcony”, musi być wyrazisty, jasny, przejrzysty. Taki był Jan Chrzciciel. Dlatego żołnierzom odpowiada: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”.

Dawno to powiedziano, ale pomyślcie, jaką to ma historię, jakie zaplecze dziejowe! Trudno nawet w tej chwili mówić o tym. Stary to problem, nic nowego. I dziś chodzi o to, aby ci, którzy mają choć odrobinę przewagi nad nami, rozumieli Janowe upomnienie: „Nad nikim się nie znęcajcie, nikogo nie uciskajcie”.

Trzeba widzieć potęgę dzieła Wcielenia Syna Bożego, odsłoniętą w liturgii Adwentu, aby docenić znaczenie człowieka i jego wysoką godność, jego prawa nienaruszalne, strzeżone przez Boga Stworzyciela, Ojca wszystkich ludzi. Bóg zastrzegł do swojej wyłącznej kompetencji rządzenie człowiekiem. Tych, którzy sądzili, pytał Duch Święty. Pomyślcie nad tym, czy sprawiedliwie sądzicie. – Bo uczestniczyli we władzy Bożej, a tylko Bóg jest Sędzią. Ktokolwiek więc w tej władzy uczestniczy, musi się zastanawiać, czy sprawiedliwym sądem sądzi.

Chrystus toczył spór o godność człowieka. Gdy Synagoga, faryzeusze, prawnicy i doktorowie zakonni oskarżali Chrystusa, że czyni się Bogiem, wówczas odpowiedział im: „Tym się gorszycie, że się nazywam Synem Bożym? A przecież w Piśmie Świętym powiedziano o was: »Bogami jesteście«, a Pismo kłamać nie może. Jakże więc wy gorszycie się, żem się nazwał Synem Bożym?” (por. J 10, 34–36).

I dziś ten problem – problem godności człowieka – jest aktualny i czeka na „laicyzację”, to znaczy na taki okres w dziejach kultury rodziny ludzkiej, gdy nikt nie będzie się dziwić, że człowiek ma ambicje Boże, ambicje dziecka Bożego, że chce być traktowany z szacunkiem i czcią, z jaką odnosimy się do Boga. Trzeba będzie na to jeszcze wiele pracy.

Czy więc Jan się przeżył? Nie! To, co Kościół dzisiaj w trzecią niedzielę Adwentu czyta Ludowi Bożemu, jest nadal aktualne. Rozejrzyjcie się po globie ziemskim. Czytajcie gazety. Zobaczycie, jak zewsząd dochodzą do nas wieści i opinie nie tylko o wojnach, ale i o męce człowieka, o jego udrękach w niejednym państwie czy społeczeństwie. Walczy ludzkość, aby było inaczej. Walczy też o to i Kościół. Chciejcie uświadomić sobie ostatnią wyprawę Pawła VI na Wschód, Człowiek liczący sobie 73 lata przebywa 50 tysięcy kilometrów jednym tchem! Jak gdyby nadszedł ostatni czas na to, aby wszystkim komu potrzeba – powiedzieć: „Idę do dzieci Bożych, idę do ludów Bożych, choćby nieochrzczonych, ale mających Ojca w niebie. Chciejcie uszanować ich jako dzieci Boże!”.

Nieustanny Adwent świata

Stawiano Janowi pytania: „Cóż więc mamy czynić?” – „Co trzeba czynić?” – „A my, co mamy czynić?”. Wieczna jest aktualność tych pytań, wieczne oczekiwanie świata na odpowiedź, wieczny Adwent... Chociaż pierwszy Adwent trwał długo, a dzisiejszy cztery tygodnie, jest jeszcze jeden Adwent: wielki Adwent Chrystusa, oczekiwanie na ponowne przyjście Chrystusa, które nastąpi, gdy nadejdzie czas. Powiedziano o Nim: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3, 16–17).

To jest też nieustanny Adwent Kościoła, czyli wchodzenie Kościoła z Ewangelią w codzienność, która przyjmuje ją lub odrzuca. Ale gdy Ewangelia zamienia się w rzeczywistość codzienną, nie myślcie, że to już jest laicyzacja! Nie! To znaczy, że ziarno wpadło w ziemię wyborną, wydało owoc i ukazuje się kwiat. I choćby nie miał on wymiarów sakralnych, ma jeszcze wymiary ewangeliczne.

To jest Adwent Kościoła. „Nie lękaj się, malutka trzódko – mówił Chrystus – albowiem podobało się Ojcu dać wam królestwo” (Łk 12, 22). – „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). To jest też Adwent świata, do którego Kościół wprowadza Chrystusa i temu światu czyni nieustannie Adwent Chrystusowy, Adwent Jego Ewangelii, zbawczego Krzyża, poprzez nauczanie i kierowniczą służbę, uświęcanie i przenikanie pokojem Bożym.

Nie lękaj się... Twoja Łódź jest Łodzią Piotrową!

Kończąc nasze rozważania, kierujemy myśli ad cathedram episcopalem, do biskupiej katedry, ustawionej w świątyni katedralnej w Łodzi.

Drogi Arcypasterzu Łódzki! Wiemy, że Twoja Łódź jest Piotrową Łodzią i choćby się nawet kolebała na wzburzonych falach świata, jest w niej Chrystus. Możemy Ci powiedzieć jako życzenie: Nie lękaj się, Twojej Łodzi Chrystus nie opuści! Przyjdzie czas, że rozkaże wzburzonym falom i stanie się uciszenie wielkie.

Wiesz dobrze, Arcypasterzu świętej Rodziny Diecezjalnej Łódzkiej, że pod Krzyżem Chrystusa w tragicznym momencie zbawiania świata, stała Matka Jego i doczekała się wspaniałego daru, gdy Chrystus Krwią pisał swój testament: „Niewiasto, oto syn Twój” – „Janie, oto Matka twoja”.

Na dalszą drogę z Ludem Bożym, na dalszą służbę – wraz z Twoim Prezbiterium – Ludowi Bożemu, na pracę i współpracę dzieci Bożych z biskupami i kapłanami, damy Ci jako wskazanie Chrystusowe zapewnienie: „Nie lękaj się, maleńka trzódko, albowiem podobało się Bogu dać wam królestwo”. I jeszcze jedno, ukazujące Tę, która była w Betlejem i na Kalwarii: „Oto Matka wasza”.

(tekst autoryzowany)


[1] 13 grudnia 1970 r. uroczyście obchodzono Jubileusz 50-lecia powstania Diecezji Łódzkiej. Centralna uroczystość odbyła się w katedrze łódzkiej. Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył kard. Karol Wojtła, metropolita krakowski, a homilię wygłosił kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski.

Udostępnij
Galeria zdjęć