Menu Content/Inhalt
Start arrow Spes in Initio arrow Historia jakich wiele

Liczniki

Odwiedziny w sumie 41356
Odwiedziny dziś: 12
Stron dziś: 12

Gościmy

Historia jakich wiele Poleć znajomemu
Redaktor: Monika Winnicka   
07.03.2010.
Spis treści
Historia jakich wiele
Strona 2

Pan Bóg daje nam tak wiele…To dzięki Niemu jesteśmy tu i teraz. To On każdego dnia ukazuje nam piękno otaczającego świata. To od Niego pochodzą wszelkie dary tego świata. A chyba jednym z najpiękniejszych darów Pana są dzieci…

Każde dziecko jest wyjątkowym prezentem. Z miłości kobiety i mężczyzny powstaje nowe życie, nowy człowiek. Rodzice oczekując narodzin swego dziecka, starają jak najlepiej przygotować się do przekroczenia przez „próg największej odpowiedzialności”. Przygotowanie do macierzyństwa i ojcostwa niesie wiele radości i nadziei. Czasami jednak okazuje się , że nie na wszystko jesteśmy przygotowani…

Kiedy na świat przychodzi dziecko „inne” niż my- z wadami wrodzonymi, niepełnosprawne, chore- wcale nie jest łatwo się z tym pogodzić. Wiem o tym doskonale. Jestem matką takiego dziecka. Gdy po raz pierwszy ujrzałam mojego syna- wiedziałam, że Pan Bóg postawił mnie przed trudnym wyzwaniem… Niedorozwój małżowiny usznej mojego syna budził wiele obaw. Ale dopiero po roku zapadła ostateczna diagnoza- obustronna głuchota. Potem wykryte zostały dodatkowe zaburzenia, związane z mikrouszkodzeniami w obrębie OUN. Stając przed nową rzeczywistością, jaką jest niepełnosprawność dziecka, doznajemy różnych uczuć. Każdy z rodziców przeżywa tzw .”okres żałoby”. Każdy przeżywa go inaczej. I każdy ma prawo przeżyć go po swojemu. Szok po diagnozie, żal do świata, rozpacz, bunt, obwinianie siebie- to najczęściej spotykane przeżycia. Trzeba się z nimi zmierzyć, aby wreszcie pogodzić się z niepełnosprawnością dziecka i zacząć uczyć się bycia rodzicem głuchego dziecka . Ja swoją „żałobę” przeżyłam dość łagodnie, bo miałam obok wspaniałego męża, wsparcie rodziny i przyjaciół. Ale wiem ,że nie wszyscy mają takie szczęście. Ja zawsze wierzyłam w to, że wszystko, cokolwiek spotyka nas w życiu ma swoje znaczenie…Także cierpienie czy smutek. Zawsze uważałam też, że dzieci kalekie, upośledzone nie są wcale dziećmi „gorszego Boga”. A teraz mogłam tego doświadczyć. Dla mnie miłość i akceptacja własnego dziecka to odczucia tak oczywiste i naturalne, że nic nie mogłoby tego zmienić. Ja nie bałam się niepełnosprawności mojego syna. Obawiałam się raczej braku akceptacji ze strony innych ludzi. I tego chyba boję się do dziś…Ale nigdy nie bałam się szukać zrozumienia, pomocy i wsparcia ze strony innych ludzi. Bo przecież każdy z nas czasami tego potrzebuje. Na początku procesu stawania się rodzicem głuchego dziecka, szuka się pomocy przede wszystkim u lekarzy. Rozpoczynają się konsultacje ze specjalistami, badania, protezowanie słuchu , wizyty u psychologa. Są spotkania z lekarzami nieczułymi i pozbawionymi empatii. I to chyba najbardziej bolesne przeżycie , jakiego może doświadczyć rodzic niepełnosprawnego dziecka. Ale na szczęście są także lekarze, którzy oddają całe serce swojemu powołaniu i potrafią pomagać. Bardzo ważną rolę odgrywa pomoc psychologów-to oni najczęściej są najbardziej potrzebni na początku drogi do poznawania i zrozumienia swego głuchego dziecka. Droga ta jest długa i trudna, ale trzeba nią podążać. Ja od początku zastanawiałam się jak zrozumieć Kubę i jak do niego dotrzeć ? Jak mu pomóc poznawać świat i pomóc mu odnajdywać w nim swoje miejsce? Jak poznać i odczytywać mowę jego rąk i ciała? Jak nauczyć moje dziecko „słyszeć sercem”? Potrzeba dużo rozwagi, spokoju i zdrowego rozsądku, aby odpowiedzieć sobie na te pytania. I każdy z rodziców musi sam znaleźć taką odpowiedź. Każde dziecko jest inne i każde wymaga bardzo indywidualnego podejścia. Nie ma gotowego schematu postępowania ani niezawodnej recepty na życie… Proces rehabilitacji Kuby okazał się bardzo trudnym zajęciem. Wiedzieliśmy, że aparat słuchowy albo implant ślimakowy nie przywracają w „magiczny” sposób słuchu. I nie oczekiwaliśmy tego. Nigdy nie staraliśmy się „przerabiać” naszego syna na osobę słyszącą. Dla nas rehabilitacja głuchego dziecka nie była nigdy usilnym dążeniem do rozwoju słuchu i mowy. My chcieliśmy tylko by nasz syn mógł być sobą- aby nauczył się żyć ze swoimi ograniczeniami i aby mógł komunikować się ze światem mimo tych ograniczeń. Zrozumieliśmy , że słowa „mama” czy „tata”-„mówione” rękami dziecka są równie piękne jak te wypowiadane ustami. Zaczęliśmy uczyć się języka migowego . Zaczęliśmy odkrywać świat ciszy…



 
następny artykuł »