Przygotowując się do beatyfikacji Sługi Bożego księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego – Prymasa Polski – prezentujemy Jego przemówienia, które wygłosił odwiedzając Diecezję Łódzką.
25 października 1967 r.
Umiłowani Bracia Kapłani Diecezji Łódzkiej,[1]
Umiłowany Ludu Boży Świętego Kościoła Diecezjalnego Łódzkiego!
Po wielkich radościach millenijnych, które wspólnie przeżyliśmy w tej świątyni i w tym mieście katolickim, wrażliwym na łaskę Bożą, wypada nam też składać Bogu ofiary. Oto w krótkim czasie, po raz wtóry składamy ofiarę.
Najpierw złożyliśmy ją bolesnym sercem z życia Arcypasterza Diecezji, Biskupa Michała. Była to ofiara trudna i do dziś dnia doświadczamy jej boleści. Ale wiemy, że cokolwiek żyje, w Bogu żyje, i – jak pięknie podkreślono w czasie obrzędów pogrzebowych – żyje po to, aby przez wiarę, życie nasze nie ustając, odmieniało się według planów wielkiej Bożej miłości.
Dziś składamy ponowną ofiarę z życia Biskupa Kazimierza. Szczególne powody każą mi uczestniczyć w tych modlitwach. Żegnamy bowiem Biskupa pod nieobecność arcypasterza Diecezji, na którego dotąd cierpliwie czekacie. To nakazuje nam, jako Metropolicie prowincji kościelnej Warszawskiej, do której należy Diecezja Łódzka, osobiście przewodniczyć ofiarnym modłom, które z ufnością i wiarą zanosimy przed tron Boży.
Ale jest jeszcze inny powód, a mianowicie że kapłaństwo Biskupa Kazimierza i początki jego pracy duszpasterskiej, związane były z diecezją warszawską. Oto krótkie przypomnienie. W niewielkiej podwarszawskiej parafii, Słomczynie, spotyka się dwóch kapłanów: ówczesny duszpasterz parafii, ks. [Wincenty] Tymieniecki, późniejszy pierwszy biskup Diecezji Łódzkiej, i młody kapłan, ks. Kazimierz Tomczak, późniejszy jego sufragan i sufragan trzech kolejnych biskupów łódzkich.
Zapewne, opatrznościowe było spotkanie doświadczonego duszpasterza, przewidzianego na organizatora Diecezji Łódzkiej i młodego kapłana, przyszłego jego współpracownika w posłannictwie biskupim. To Duch Boży spotyka ludzi, aby dać im możność poznać się wcześniej i przez to umiejętniej współdziałać w niełatwym dziele biskupiego pasterzowania.
Jeszcze do dziś dnia w tej podwarszawskiej parafii, którą niedawno wizytowałem kanonicznie, żyje pamięć obydwu kapłanów, którzy później przez Stolicę Świętą zostali ustanowieni biskupami w Świętym Kościele Łódzkim. Jest to pamięć wdzięczna, niesłychanie trwała, a dla nas niezwykle wzruszająca i pocieszająca.
Oddając Bogu to, co Boże, pamiętamy, że podobało się Bogu zabrać to życie. Tyle razy przecież podczas ingresów wizytacyjnych Lud Boży śpiewał Biskupowi Kazimierzowi: „Ecce sacerdos magnus qui in diebus suis placuit Deo”. – „Oto kapłan wielki, który za dni swoich podobał się Bogu”. Słowa te wiele razy słyszał Biskup Kazimierz. W swym trudzie apostolskim miał tę konieczną dla Biskupa, a uświęconą przez liturgię Kościoła pociechę, że wiedział o tym, iż podobał się Bogu. Na skutek tego wybrania mógł odważnie i mężnie – jak tego wymaga Apostoł Paweł – przepowiadać, nauczać, karcić i upominać.
Człowiek wtedy ma odwagę wobec innych, gdy wie, że jest ustanowiony przez Boga i że czyni to w imię samego Boga. Innego przecież prawa nie mamy. Jesteśmy zrównani w obliczu Stwórcy jako Jego dzieci. Tylko więc autorytet Boży, który wskazuje pasterza, daje mu prawo i nakłada trudny obowiązek, aby nauczał, upominał, zachęcał, a niekiedy nawet i karcił. W trudnym zadaniu biskupim pociechą dla człowieka jest to, że „za dni swoich” upodobał sobie w nim Bóg i On go ustanowił.
Nad trumną każdego biskupa stajemy w świadomości żywej wiary, którą głosi Kościół, że jest to jeden z następców Apostołów. Wspaniała sukcesja od Piotra i Pawła zatrzymała się na Biskupie Kazimierzu. Jako następca Apostołów wypełnił on w tej chwili swoje zadanie. Biskupi, razem z Ojcem Świętym, tworzą i stanowią kolegium, dlatego też bieg następstwa apostolskiego, który zatrzymał się na Biskupie Kazimierzu, nadal ma swoje drogi w Kolegium Apostolskim.
Dlatego też my, Biskupi, którzy podobnie jak Biskup Kazimierz, otrzymaliśmy posłannictwo, sukcesję apostolską, otaczamy dzisiaj zwłoki naszego Brata, który był spadkobiercą posłannictwa apostolskiego. Przez śmierć jednego z następców Apostołów, odczuliśmy ludzki ubytek, ale tym więcej czujemy działanie Ducha Świętego, który zawsze ma w ludziach swoje zadanie do wypełnienia. On ustanawia, posyła i działa. Gdy więc oddajemy ojczystej ziemi Biskupa, następcę Apostołów, módlmy się za tych Biskupów, którzy pozostali i nadal pełnią trudne, ale zaszczytne posłannictwo kierowania Świętym Kościołem Bożym.
Modlitwa ta jest szczególnie aktualna dla Was, Dzieci Najmilsze, w Świętym Kościele Diecezjalnym Łódzkim, ponieważ oczekujecie na Pasterza. Na szczęście, Biskup Michał Arcypasterz Waszej Diecezji, otoczony był zespołem Biskupów pomocnych, do których należał i Biskup Kazimierz.
Należy tutaj wspomnieć o szlachetnym stosunku Biskupa Michała do Biskupa Kazimierza. W tej pracowitej diecezji, napełnionej Ludem Bożym, wszyscy bardzo potrzebują posługi biskupiej i kapłańskiej. Biskup Michał nie mógł już w tym zakresie, w jakim to było potrzebne, korzystać z pomocy ciężko chorego od lat Biskupa Kazimierza. Ale ze wzruszeniem wspominamy troskę Biskupa Michała o to, aby Biskupowi Kazimierzowi osłodzić chwile cierpienia i choroby.
Pamiętam, że gdy obowiązki Konferencji Episkopatu, Komisji Głównej, czy Komisji Wspólnej zatrzymywały Biskupa Michała w Warszawie, wtedy nieraz wspominał, iż właśnie tego dnia przypada taka czy inna uroczystość Biskupa Kazimierza. Musi więc tam podążyć i być razem z nim. Było to wzruszające i budujące dla nas wszystkich.
Wspominamy niezwykle ujmujący obraz chrześcijańskiego stosunku dwóch Biskupów do siebie, aby się tym budować i jeszcze gorliwiej modlić się o Biskupa i Pasterza dusz dla Świętego Kościoła Diecezjalnego Łódzkiego. Z nadzieją, że zgasły Biskup Kazimierz stanie w rzędzie orędowników przed Tronem Bożym, i my łączymy się z Wami w tych modlitwach.
A teraz, obecni tutaj Arcypasterze, przybyli na święte modły z całej niemal Polski, udzielą Wam swojego biskupiego błogosławieństwa.
Sit nomen Domini…
(tekst autoryzowany)
[1] Biskup Kazimierz Tomczak zmarł 21 października 1967 r. Główne uroczystości pogrzebowe odbyły się 25 października 1967 r. w katedrze łódzkiej. Został pochowany na Cmentarzu św. Józefa przy ul. Ogrodowej w Łodzi.