- Odszedł wielki artysta, dla którego scena była ołtarzem sztuki, a widzowie najwyższym audytorium. Nigdy nikomu nie złorzeczył, ani nie narzekał wręcz przeciwnie mówił o wdzięczności wobec Boga i ludzi. – mówił w homilii bp Antoni Długosz z Częstochowy.
Tłumy łodzian zgromadzone przed bazyliką archikatedralną św. Stanisława Kostki, oraz rodzina i przyjaciele pożegnali śp. Krzysztofa Krawczyka, którego pogrzeb odbył się w sobotę 10 kwietnia br. Liturgii żałobnej przewodniczył arcybiskup Grzegorz Ryś – metropolita łódzki.
- Można Pana spotkać w pieśni – jak mówi psalmista. Można przez pieśń do Niego dojść. Myślę, że dlatego Kościół przez wieki mówił o drodze do Boga, która nazywa się drogą piękna, a ten kto przejdzie tę drogę, spotyka Pana i spotka Zbawcę. Dziś nasze „dziękuję” za to, że przez to piękno odkrywany był dla nas Pan, wypowiadamy wobec Pana Krzysztofa Krawczyka. Dziękujemy Bogu za jego życie, za jego twórczość, i za to, że Pan był jego pieśnią i Zbawcą w tej pieśni! - mówił we wprowadzeniu do liturgii łódzki pasterz.
Homilię podczas dzisiejszych uroczystości pogrzebowych wygłosił ksiądz biskup Antoni Długosz z Częstochowy – przyjaciel Zmarłego. Kaznodzieja zauważył, że - gdy człowiek umiera, kładą go do trumny, którą stawiają w Kościele na środku, i to wtedy on mówi kazanie, nie wypowiadając ani jednego słowa, bo każda śmierć daje lekcję życia. Żywi zamykają oczy umarłym, a zmarli otwierają oczy żywym - mówi stare powiedzenie. Dziś od trumny Krzysztofa płyną słowa skierowane do nas: pośrodku życia jesteśmy w śmierci. – podkreślił hierarcha.
- Zmarły nasz przyjaciel Krzysztof przypomina nam dzisiaj, że przemijamy i zdążmy do wieczności, a każdy nasz krok jest krokiem w kierunku spotkania z Bogiem Stworzycielem i wszystko, co teraz wydaje się nam tutaj tak ważne i cenne, kiedyś rozbije się o oścień śmierci i stanie się garścią wspomnień w umysłach naszych bliskich. – zaznaczył duchowny.
- Krzysztof – wielki włóczykij - wybrał się w ostatnią – ale największą i najwspanialszą, bo wieczną podróż, tylko ze swoją duszą i czekając na nas podziwia teraz niebiańskie widoki – piękniejsze nawet od tych, na które parzył z tarasu swojego domu w Grotnikach. Dziś przypomina nam, że przy końcu życia będziemy sądzeni z miłości – a dokładniej z jej braku. On mówi do nas: może wyobrażasz sobie jak było wiele razy, gdy wyjeżdżałeś w daleką podróż - że uporządkujesz wszystkie sprawy, zostawisz ostatnie dyspozycje, a ty do końca nie będziesz wiedział, że to już. – tłumaczył biskup Długosz.
Kończąc homilię ksiądz biskup mówił - Krzysztof Krawczyk - wielki artysta - i jak możemy powiedzieć równy chłop! Dla dobrych – śmierć jest zaproszeniem do odpoczynku, dla złych katastrofą –mawiał św. Ambroży. A Krzysztof był – zwyczajnie po ludzku dobry. Śpiewał: chciałem dać coś dobrego, dałem tylko siebie, dałeś całego siebie – drogi Krzysztofie. Polacy to docenili! Drogi Krzysiu ty już znalazłeś Jezusa! – zakończył.
Na zakończenie homilii częstochowski biskup pomocniczy zaśpiewał jeden ze swoich utworów, który był wyrazem wdzięczności za przyjaźń ze zmarłym.
Śp. Krzysztof Krawczyk odszedł do Pana w poniedziałek wielkanocny 5 kwietnia br. w 74 roku życia. Ciało zmarłego spoczęło na cmentarzu rzymskokatolickim w Grotnikach k. Łodzi.