Autor: ks. Paweł Kłys
Wyświetleń: 3098
30. rocznica wizyty Jana Pawła II w Łodzi - Ołtarz na płycie lotniska Lublinek w Łodzi
Udostępnij

Wydaje się, że wiele osób przygotowujących łódzką wizytę miało podobne odczucie: Papież w Łodzi to przede wszystkim Papież na Lublinku. Był oczekiwany oczywiście w katedrze, w rezydencji biskupów łódzkich, w fabryce, miał przebyć w Łodzi 12-kilometrową trasę, a jednak... jakże ważny był ten Lublinek...

Wizyta papieska w Łodzi miała swoje ramy czasowe, których ściśle przestrzegano: od godz. 10:00-18:00, a więc tylko 8 godzin, z czego ok. 3 godziny na Lublinku.

To spojrzenie na całą wizytę papieską „poprzez” Lublinek dawało się zauważyć już od pierwszej informacji o łódzkiej stacji kongresowej

Najwięcej spraw trudnych wizyty dotyczyło właśnie Lublinka. Również wątpliwości i niepokoje wyrażane przez niektórych członków Komitetu czy przez wielu duszpasterzy odnoszone były najczęściej do spotkania na Lublinku.

Liczne trudności sygnalizowali np. niektórzy księża, gdy dowiedzieli się, że podczas celebry na Lublinku duża liczba dzieci przystąpi do I Komunii świętej. Istotnie, mówiono najpierw o grupie 5 tys. dzieci, później o 2 tys., a ostatecznie zadecydowano o przystąpieniu do I Komunii świętej grupy 1500 dzieci. W rzeczywistości przystąpiło ich 1556. Początkowo niektórzy duszpasterze patrzyli na to zadanie dość sceptycznie. Ile  to  zabiegów,  mówili w dyskusjach, ile troski i ćwiczeń wymaga w parafii przygotowanie grupy liczącej 100 dzieci, a tu ma być aż 1500! One przecież będą reprezentowały wszystkie parafie, a więc przygotowane zostaną w różny sposób, przez różnych katechetów, w różnych miejscach. Wspólne próby praktycznie niewiele dadzą, jeżeli nawet będą. A ponadto wiele  dzieci przybędzie z „terenu”, będą zatem musiały wyruszyć ze swoich parafii o świcie. „Skazane” więc zostaną na kilka godzin pobytu w drodze, zanim przystąpią do Komunii świętej. Jak zatem utrzymać te dzieci w karności i w odpowiednim nastroju? Nie, to będzie niemożliwe, podkreślali głośno sceptycy; zwłaszcza że tego przecież    w Polsce jeszcze nie było!

Lublinek to także inne obawy i wątpliwości. A jeżeli nie dopisze pogoda? Jak się zachowa wielka rzesza ludzi np. podczas ulewnego deszczu? I czy w ogóle łodzianie się sprawdzą, czy wszystkie parafie w diecezji zdadzą egzamin ze swojej wiary i z miłości do Ojca Świętego? Jaka będzie frekwencja uczestników spotkania na Lublinku?

No dobrze, straszyli dalej niektórzy pesymiści, powiedzmy, że zgromadzi się tam wielka rzesza ludzi, to przecież powstanie inny bardzo ważny problem: jak oni potem będą to lotnisko opuszczać? I, żeby „uwiarygodnić” te  swoje zastrzeżenia, niektórzy uciekali się nawet do „danych” komputerowych, z których wynikało rzekomo, że to wychodzenie będzie trwało ponad 9 godzin! Najbardziej zaś niepoprawni pesymiści orzekali, też „z ałą pewnością”, że opuszczanie przez wiernych lotniska będzie trwało „w nieskończoność”...

Oczywiście, twierdzili w ten sposób i niepokoili innych, ci, którzy byli z dala od centrum przygotowań, od rzeczowych rozmów i narad. Innych wątpliwości, odnoszących się do Lublinka, zgłaszano jeszcze więcej, np. powątpiewano w jakość śpiewów wykonywanych przez ogół uczestników celebry, w zdolność wydobycia przez wiernych odpowiedniego entuzjazmu i radości, gdy przybędzie Ojciec Święty itp.

Tu muszę powiedzieć, że na szczęście, żadna z wymienionych wątpliwości czy obaw nie sprawdziła się. Natomiast pojawiły się trudności zupełnie inne, których wcześniej nie mogliśmy przewidzieć. Ale o nich później.

Zastanawiam się w tym miejscu, jakie odczucia utrwalą się w sercach i pamięci uczestników łódzkiej wizyty Ojca Świętego po upływie wielu lat. Z którym miejscem, z którym spotkaniem będzie się im kojarzyła ta Wizyta. Czy np. za 30 lat „Papież w Łodzi” będzie oznaczało „Papież na Lublinku”, czy „Papież w fabryce”. A może, po prostu samo miejsce po długim czasie ulegnie zatarciu i wtedy najważniejsze okaże się to, co w rzeczywistości jest istotne i niepowtarzalne: nasze spotkanie z Wielkim Gościem, a więc także moje z nim spotkanie i to, że on, następca Świętego Piotra był „u nas”.

Nie było, rzecz jasna, od początku jednomyślnego spojrzenia na Lublinek jako na miejsce spotkania z Papieżem. Skoro tylko Biskup Ordynariusz ujawnił wiadomość o wizycie papieskiej w Łodzi, natychmiast posypały się pytania o najwłaściwsze miejsce samej celebry, która stanie się spotkaniem najważniejszym i dlatego z największym udziałem wiernych. Czy istotnie, lotnisko na Lublinku spełni podstawowe warunki stawiane organizatorom takich spotkań. A może rozejrzeć się po mieście i znaleźć coś bardziej odpowiedniego? Ot, np. jest wielka przestrzeń na Bałutach, w rejonie Starego Rynku; niestety, jest tam bardzo dużo drzew. Albo rozległa aleja Mickiewicza, ciągnąca się na wprost kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej. Tu z kolei, podkreślano, wytworzyłaby się w czasie spotkania zbyt „uliczna” czy „asfaltowa” atmosfera, obca nastrojowi wspólnoty eucharystycznej. Mówiono wreszcie o rozległych błoniach, znajdujących się przy ul. Rojnej w parafii Miłosierdzia Bożego.

Niestety, Łódź, drugie miasto w Polsce, nie dysponuje placem defilad ani jakimkolwiek odpowiednim miejscem, w którym mogłoby się odbyć spotkanie z udziałem wielkich rzesz ludzkich. A może te nasze oczekiwania są wygórowane, bo zakrojone już na miarę czasów Papieża-Polaka?

A zatem wielką celebrę papieską 13 czerwca należy wiązać wyłącznie z lotniskiem na Lublinku.

Samo lotnisko nie było powszechnie znane, pewnie dlatego że przed laty zostało wyrugowane z krajowej komunikacji lotniczej.

Lotnisko powstało w 1924 r., dzięki staraniom Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Organizacja ta zakupiła tego roku rozległe tereny („w Lublinku pod Łodzią”), zbudowała lotnisko i pierwszy drewniany hangar .

Budowa lotniska spowodowana została rozwojem komunikacji lotniczej w Polsce. Łódzkie lotnisko było nieodzowne zwłaszcza na trasach Warszawa-Poznań oraz Warszawa-Kraków. W 1929 r. powstaje Łódzki Klub Lotniczy, który przekształca się później w Aeroklub Łódzki. Pierwszym instruktorem tego Klubu został znakomity pilot, zwycięzca Challange z 1932 r. kapitan pilot Franciszek Żwirko, który wraz z inżynierem Stanisławem Wigurą zginął w 1932 r. w katastrofie lotniczej w Czechosłowacji. W 1959 r., tj. w 30. rocznicę swego powstania, Aeroklub Łódzki przyjął imię Franciszka Żwirki.

Gdy 13 czerwca Ojciec Święty będzie się udawał do katedry, zobaczy zapewne na jej frontonie tablicę upamiętniającą dokonania bohaterskich polskich pilotów: Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury. Tablicę tę odsłonięto w rocznicę ich tragicznej śmierci.

W 1959 r. Lublinek przestał pełnić funkcję lotniska w ogólnopolskim ruchu pasażerskim, choć centralne położenie Łodzi przyczyniało się w znacznym stopniu do usprawnienia krajowej komunikacji lotniczej .

Lotnisko na Lublinku było miejscem wielu krajowych i między- narodowych zawodów w dziedzinie sportów samolotowych. Odbyły się tam np. mistrzostwa Polski modeli latających na uwięzi, międzynarodowe zawody w akrobacji samolotowej, międzynarodowe zawody spadochronowe, trzecie samolotowe mistrzostwa Europy w lataniu precyzyjnym itp.

Trzeba jeszcze dodać, że przez wiele lat lotnisko na Lublinku było siedzibą lotnictwa sanitarnego. Łódzki Zespół Lotnictwa Sanitarnego ma za sobą setki lotów, odbywanych często w trudnych warunkach atmosferycznych, których celem była szybka pomoc niesiona ludziom ciężko chorym i rannym.

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. lotnisko zostało ponownie otwarte do użytku publicznego. Obecnie nosi nazwę Port Lotniczy Łódź-Lublinek im. Władysława Reymonta. Jest 8. najruchliwszym portem lotniczym w Polsce.

Jesteśmy już niemal pewni, że powitanie Ojca Świętego w Łodzi i największe z nim spotkanie odbędzie się na płycie lotniska na Lublinku. W rozmowach, które są toczone wokół wizyty papieskiej w Łodzi, nie ma już teraz żadnych wątpliwości i zastrzeżeń co do tego miejsca.

Pierwsze problemy  pojawiają  się  wtedy,  gdy  Kuria  Biskupia w Łodzi otrzymuje od Aeroklubu Łódzkiego „rachunek” za ewentualną wizytę Papieża na lotnisku. W piśmie tym stwierdza się, że „szacunek odszkodowań związanych z wyłączeniem lotniska z normalnego funkcjonowania i eksploatacji”, a spowodowanych w następstwie spotkania Ojca Świętego z wiernymi na Lublinku wynosi 27,6 mln zł oraz 12 tys. dolarów USA . W 1987 r. była to suma astronomiczna!

Zdawaliśmy sobie sprawę, że organizacja gigantycznego spotkania na płycie lotniska pociągnie za sobą odpowiednie konsekwencje finansowe. Zgodnie z ustaleniami centralnymi, Kościół zobowiązał się wobec państwa pokryć takie koszty związane z wizytą papieską takie, jak: instalacja nagłaśniająca, budowa podiów i ołtarzy czy odszkodowania za zniszczoną zieleń i inne urządzenia. Byliśmy na to przygotowani, ale nie spodziewaliśmy się sumy, która przekraczała możliwości finansowe diecezji. Zresztą nie tylko z tej racji suma ta musiała być zakwestionowana. Po wielu dyskusjach przyjęto słuszną zasadę, że odszkodowanie odnosić się będzie do wysokości szkód rzeczywistych; natomiast o tej wysokości zadecydują rzeczoznawcy, którzy dokonają oceny stanu płyty lotniska przed przystąpieniem do budowy ołtarza i po raz drugi dokonają tej oceny po 13 czerwca, gdy rozebrany zostanie ołtarz ze wszystkimi urządzeniami oraz instalacje (elektryczna, wodociągowa, nagłośnienie itp.). Takie rozwiązanie zaistniałego problemu było najbardziej logiczne i słuszne .

Muszę powiedzieć, że nie zdziwił nas sam „rachunek”, lecz odbierane wrażenie jakoby uroczystość papieska na lotnisku była dla Aeroklubu Łódzkiego co najmniej „złem koniecznym”. Żeby chociaż, mówiliśmy z żalem, w nadsyłanych do Kurii pismach, obok rozliczeń finansowych znalazło się choć jedno zdanie stwierdzające, że „mimo wszystko” obecność Papieża-Polaka na lotnisku nie jest dla Aeroklubu obojętna, a może nawet stanowi w jego odczuciu zaszczyt i wyróżnienie. Bardzo tego brakowało.

Równolegle do pertraktacji w sprawie zobowiązań diecezji wobec Aeroklubu Łódzkiego trwają przygotowania wokół budowy ołtarza papieskiego na płycie lotniska, którego obszar wynosi 180 ha. Już teraz można sobie wyobrazić, jak niewielkie będzie się wydawało nawet gigantyczne zgromadzenie wiernych wobec tej olbrzymiej przestrzeni.

Na płycie lotniska odbywają się już teraz liczne „wizje lokalne”, przeprowadzane przez osoby odpowiedzialne w naszym Komitecie za prace na lotnisku. Sekcją ołtarza papieskiego kieruje ks. prałat Jan Sobczak, proboszcz sąsiedniej parafii Najświętszego Serca Jezusa.

Najpierw trzeba ustalić, jakie „parametry” winien mieć ołtarz pa- pieski. Są one uzależnione od wielkości terenu, jego ukształtowania i od liczby uczestników. Ojciec Święty powinien być zewsząd widoczny!

Należało także zapoznać się z zasadami liturgicznymi, normującymi przebieg wizyty Ojca Świętego, które opublikował i polecił zachowywać Urząd Ceremonii Papieskich. Wydany dokument podaje wskazówki ważne również dla budujących ołtarz papieski. Jest tam mowa m.in. o tym, że ołtarz i tron papieski muszą być zbudowane   na odpowiednio wysokim podium. Nad podium winno się zbudować zadaszenie na wypadek złej pogody. Należy też zbudować zakrystię dla Ojca Świętego oraz drugą dla koncelebransów. Obie zakrystie mają być wyposażone w urządzenia higieniczno-sanitarne.

Natomiast zasady dotyczące udzielania Komunii świętej stawiały wymóg przygotowania na obrzeżach zgromadzenia wiernych specjalnej kaplicy, wyposażonej w duże tabernakulum. Jeżeli po udzieleniu Komunii świętej pozostaną jeszcze Święte Postacie, będą z należnym szacunkiem przewiezione w kaplicy-samochodzie do pobliskich kościołów.

„Ojciec Święty rozdziela Komunię świętą najwyżej stu osobom, które wcześniej zostaną wyznaczone i odpowiednio pouczone”, stwierdza m.in. dokument Urzędu Ceremonii Papieskich.

Ogłoszony został konkurs na projekt ołtarza papieskiego. Nadesłano pięć projektów, które anonimowo przedstawiono specjalnej komisji, kierowanej przez biskupa Jana Kulika. W następstwie wielu dyskusji komisja wybrała projekt autorstwa Karola Gawrońskiego.

Eksperyment (przy użyciu odpowiedniego dźwigu), jaki wcześniej wykonano na lotnisku, wykazał, że ołtarz papieski winien być ustawiony przynajmniej na wysokości ok. 5 metrów, natomiast sam tron jeszcze wyżej.

O wielkości budowli, którą nazywa się ołtarzem papieskim, mówią jej wymiary: szerokość podium – 40 m, głębokość – 32 m, wysokość – 6 m. Z kolei wysokość elementów dekoracyjnych na rusztowaniu wraz z krzyżem wynosiła 22 m, rozpiętość dekoracji – 23 m. Kubatura całej budowli zamykała się w granicach 5 tys. m3.

Już same rozmiary „ołtarza”, wyliczane na razie na papierze, mówiły jak wielkim będzie on przedsięwzięciem. Zawrotne też są liczby dotyczące ilości niezbędnych do budowy materiałów. W tych sprawach służyli radą i dobrymi rozwiązaniami księża proboszczowie, budujący aktualnie kościoły. Jednym z najważniejszych zadań będzie też znalezienie odpowiednich wykonawców. W wyniku licznych dyskusji postanowiono, że budową ołtarza papieskiego zajmą się zespoły rzemieślników pracujące obecnie w parafiach, które wznoszą nowe świątynie. Na prośbę Biskupa Ordynariusza osiem parafii przysłało swoich przedstawicieli do udziału w budowie ołtarza papieskiego .

Z ołtarzem polowym Papieża związanych było jeszcze wiele innych zadań dla organizatorów.

Tron papieski, sam  ołtarz  i  ambonę  (również  projektu  Karola Gawrońskiego)  wykonali  w  czynie  kongresowym  rzemieślnicy z łódzkiego Cechu Rzemiosł. Z kolei lichtarze na ołtarz papieski za- projektowano i wykonano w Hucie Szkła „Hortensja” w Piotrkowie Trybunalskim.

Należało też zbudować specjalne podesty dla scholi, chórów i orkiestry. Natomiast wieże dla reporterów prasy, radia i telewizji miały być zbudowane całkowitym nakładem Agencji „Interpress”.

Innym wreszcie zadaniem  wynikającym  z  celebry  papieskiej na  Lublinku  było  zbudowanie  odpowiednich  sektorów,  w których 13 czerwca będą przebywać wierni, oraz niezbędnych instalacji (oświetlenie, woda, sanitariaty, nagłośnienie itp.). Teren objęty sekto- rami będzie wynosił 45 ha!

Gdy projekt ołtarza został „rozrysowany” i zatwierdzony przez odpowiednie władze, po wydłużonym okresie narad i dyskusji, można było przystąpić do budowy. A należało się teraz bardzo spieszyć, ponieważ czasu pozostało już niewiele.

Ilekroć byłem na lotnisku  w  czasie  budowy  ołtarza,  czułem się urzeczony postawą pracujących tam ludzi, którzy z całkowitą bezinteresownością i „tak jak dla siebie” zaangażowani byli we wspólne dzieło budowania ołtarza dla samego Papieża, jak z dumą podkreślali.

„Czas był bardzo krótki, czy zdążymy w terminie? Niepokój był uzasadniony, ponieważ było wiele trudności: przeszkadzał wiatr, chłód i deszcz. Ludzie pracowali ofiarnie, często całkowicie przemoknięci. Pracowali po 12 godzin dziennie, a czasem więcej.  Zmęczenie było ogromne, ale jeszcze większe było zadowolenie i radość z wykonywanego zadania. Pozostało uszczęśliwiające oczekiwanie na Najdostojniejszego Gościa”, wspominał bezpośrednio po uroczystości ks. proboszcz Zdzisław Wujak.


Źródło: bp Adam Lepa, Papież Jan Paweł II w Łodzi, 13 czerwca 1987 r.

Udostępnij
Galeria zdjęć