Autor:
Wyświetleń: 1561
Mali bohaterowie z „Obozu na Przemysłowej”
Udostępnij

Wszystkich przybyłych przywitał ks. Krzysztof Majacz, proboszcz parafii, który przybliżył historię obozu oraz ogrom cierpienia jakie ten obóz ze sobą niósł. Wyraził również wdzięczność Metropolicie Łódzkiemu, za przywrócenie należnej pamięci pomordowanym tu dzieciom i młodzieży.

W słowie skierowanym podczas Mszy Świętej do licznie zgromadzonych dzieci i młodzieży z łódzkich szkół, Metropolita Łódzki powiedział: „Dziś zwracamy się z naszą modlitwą do Boga, Pana dziejów i historii, by tę ofiarę Polskich dzieci, przyjął i złączył z ofiarą Jezusa Chrystusa, za zbawienie świata. By okazał także miłosierdzie dla tych, którzy stali się katami dzieci tamtych czasów, obozu przy Przemysłowej.”

„Niedługo miną 73 lata, dokładnie 11 grudnia, kiedy przybył tutaj do Łodzi, pierwszy transport Polskich dzieci. Zamknięto je w obozie koncentracyjnym, zwanym dzisiaj w skrócie, obozem na Przemysłowej. Te dzieci i te, które przybywały do obozu w kolejnych transportach, czekała nadludzka praca, bicie, głód, zimno, ogromna tęsknota za najbliższymi, często śmierć. (…) Pośród nienawiści i przemocy, odbieranej z dnia na dzień nadziei na lepsze życie. Na powrót do normalnego życia, do najbliższych. Jak to jest możliwe?
Jak to było możliwe?” – powiedział Arcybiskup Marek Jędraszewski podczas liturgii sprawowanej dla upamiętnienia dzieci pomordowanych w nazistowskim obozie w Łodzi.

„Historia obozu na Przemysłowej trwa i znaleźlibyśmy w wielu zakątkach świata podobne, albo bardziej przerażające obozy. Jak się ustrzec przed złem? Jak nie dopuścić do tego by to się powtórzyło? To za mało, powtarzać jak mantrę: nigdy więcej wojny! Bo przecież wojny, ciągle niestety są! Trzeba nam nieustannego nawracania i powrotu do Boga, który jest miłością i dlatego Ojcem nas wszystkich. Trzeba nam nieustannego nawracania, by w drugim człowieku, zawłaszcza słabszym i bezbronnym dostrzec brata, któremu musimy okazać pomoc. Trzeba nam bardzo odpowiedzialnej refleksji, odnośnie do naszego życia by zrozumieć, że przyjdzie moment, gdy staniemy twarzą w twarz, wobec Najwyższego Sędziego i będziemy musieli zdać rachunek z naszego życia. Wobec świata, jaki jest dzisiaj. Wobec Europy, która za wszelką cenę, chce odciąć się od swoich chrześcijańskich korzeni. Jako wymóg najbardziej podstawowy nas wszystkich, na wszystkich poziomach życia i miejscach, jakie zajmujemy w społeczeństwie. Proporcjonalnej do tego miejsca odpowiedzialności, musimy wracać w naszym myśleniu i postępowaniu do Pana Boga. Nie wolno nam żyć, tak jakby Pana Boga nie było! Właśnie po to, by nie powtarzały się także w przyszłych pokoleniach prawdziwe powiedzenia Fiodora Dostojewskiego, że jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno! Właśnie dlatego, że jest Bóg, to nie wszystko wolno, pomimo, że człowiek jest wolny!
Przeciwnie, właśnie, dlatego, że Bóg jest miłością, mamy tę miłość okazywać drugiemu człowiekowi w myśl przykazanie, które Pan Jezus nam zostawił: kochaj bliźniego jak siebie samego!”- powiedział Łódzki Pasterz.

Co roku Marsz wyrusza z innego kościoła, ale cel jest zawsze ten sam - Pomnik Pękniętego Serca, by tu zapalić znicz pamięci, pomodlić się i oddać hołd pomordowanym. Na dzieciach i młodzieży, którzy biorą udział w uroczystościach, bohaterstwo małych więźniów sprawia ogromne wrażenie.

„To jest niesamowite ile oni mieli siły, my chyba nie dalibyśmy rady. Są dla nas niedoścignionym wzorem do naśladowania” – mówi jeden z chłopców biorących udział w marszu.

Inna dziewczynka dodaje: „My mamy wszystko, możemy pójść do sklepu, kupić sobie jedzenie, a oni…? Byli głodni, bici, ciężko pracowali. Jest mi ich bardzo szkoda i podziwiam ich”.

Te uroczystości to duże przeżycie dla wszystkich, ale dla osób które przeżyły ten obóz, to wydarzenie szczególne - bolesne, ale i wzruszające, bo wreszcie ktoś o nich pamięta. Dwa lata w „Obozie na Przemysłowej spędziła pani Krystyna Lewandowska, która na uroczystości przyjechała specjalnie z Gdyni. Dziś jest wdzięczna Księdzu Arcybiskupowi i właśnie tej młodzieży, za to że pamiętają i chcą o tym cierpieniu, którego również ona doświadczyła mówić głośno całej Polsce i Światu. Dla Pani Krystyny to ogromne przeżycie, jak mówi - stają jej przed oczami chwile, gdy stała głodna i zmarznięta na apelu, chwile o których nie chce pamiętać, ale uważa że wciąż trzeba o nich mówić.

„Obóz na Przemysłowej" usytuowany został w łódzkim, odciętym od świata getcie i działał przez 25 miesięcy II Wojny Światowej. Dziennie przebywało w nim średnio tysiąc dzieci; w dniu wyzwolenia miasta (styczeń 1945) w zmarzniętych, drewnianych barakach znaleziono około 900 maluchów na skraju życia i śmierci. Był jedynym takim tworem na terenach zagarniętych przez III Rzeszę. Przywożono tu polskie dzieci – sieroty wojny, młodocianych łączników AK, dzieci działaczy podziemia antyhitlerowskiego i rodziców odmawiających podpisania Volkslisty. Były tu dzieci w wieku od niemowlęctwa do lat 16. Nazwa wzięła się od nazwy ulicy, którą dzieci spod plandek ciężarówek widziały po raz ostatni – Przemysłową wjeżdżały za bramy obozu.

Udostępnij
Galeria zdjęć