BŁOGOSŁAWCIE! - ks. Tomasz Jaklewicz
Czasopismo "GOŚĆ NIEDZIELNY" 13-01-2013 nr 2 rok XC, KOŚCIÓŁ
Ksiądz Tomasz Jaklewicz
tjaklewicz@goscniedzielny.pl
W świecie wirtualnym i rzeczywistymroi
się od przekleństw, wulgaryzmów, złorzeczeń. Biblia zachęca do
czegoś przeciwnego,do błogosławienia. Dlaczego więc tak rzadko to
czynimy?
Niedawno ktoś postawił mi ciekawe pytanie. Kiedy Jezus błogosławił
dzieci, to co właściwie czynił? Przecież nie robił im chyba krzyżyka na
czole. Dało mi to do myślenia. Kiedy ktoś prosi mnie o
błogosławieństwo, zwykle czynię nad nim właśnie znak krzyża. Ale może
to nie wszystko. Swoją drogą w Polsce zdarza się to dość rzadko. W
Stanach Zjednoczonych spotykałem się z tym, że ludzie, których
poznałem, nawet tylko przelotnie, na zakończenie często zwracali się do
mnie: „Ojcze, pobłogosław mi”. Powiem szczerze, że zawsze mnie to jakoś
poruszało. Zarówno samo słowo „Ojcze” (tam zwraca się tak do każdego
księdza), jak i sama prośba, która była dla mnie ważnym przypomnieniem,
kim jestem. Oczywiście błogosławienie nie jest zarezerwowane tylko dla
duchownych. Rodzice powinni błogosławić jak najczęściej swoje dzieci i
siebie nawzajem. Czy jednak nie zagubiliśmy gdzieś sensu tej czynności?
Czy potrafimy jeszcze błogosławić?
Słowa mają moc
W noworocznym słowie na „Anioł Pański” Benedykt XVI powiedział m. in.:
„W tym pierwszym dniu 2013 roku chciałbym, aby do każdego mężczyzny i
każdej kobiety na świecie dotarło błogosławieństwo Boże. Czynię to,
używając starożytnej formuły zawartej w Piśmie Świętym: "Niech cię Pan
błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech
cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię
obdarzy pokojem" (Lb 6,24-26)”. Przytoczone przez papieża słowa to
tzw. błogosławieństwo Aarona. Wiąże się ono wprost z poleceniem, które
Bóg dał Mojżeszowi: „Powiedz Aaronowi i jego synom: tak oto macie
błogosławić Izraelitom”. Do tego nakazu dołączona jest obietnica: „Tak
będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił”.
Ostatecznie to Bóg jest źródłem błogosławieństwa, ale spływa ono na
ziemię poprzez ludzi, którzy wzywają nad innymi Bożego imienia. Jeśli
się nad tym głębiej zastanowimy, odkryjemy niesamowitą rzecz –
wypowiadając imię Boga nad ludźmi, sprowadzamy na nich Boże
błogosławieństwo.
Nowy Testament potwierdza tę prawdę. Jezus Chrystus
– Bóg-człowiek stał się najdoskonalszym, najpełniejszym
błogosławieństwem już nie tylko dla Żydów, ale dla wszystkich ludzi,
dla całej ziemi i świata. W Nim Bóg i mnie pobłogosławił. Jezus jest
„błogosławionym owocem” „błogosławionego łona” Maryi. Święty Paweł
podkreśla, że Chrystus na krzyżu przyjął na siebie wszelkie
przekleństwa związane z grzechem. Apostoł nie zawahał się napisać, że
Pan „stał się za nas przekleństwem, bo napisane jest: ťprzeklęty każdy,
którego powieszono na drzewieŤ, aby błogosławieństwo Abrahama stało się
w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali
obiecanego Ducha” (Ga 3,9). Jaki był ostatni gest Chrystusa na ziemi?
„Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce, błogosławił ich.
A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do
nieba” (Łk 24,50-51). Czy to ostatnie błogosławieństwo nie jest znakiem
zobowiązującym cały Kościół? Święty Piotr napomina: „Nie oddawajcie
złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś,
błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli
błogosławieństwo” (1 P 3,9). Czy nie za mało przejęliśmy się tym
wezwaniem? Czy nie jest tak, że w nerwowej bieganinie codzienności
zamiast błogosławić, częściej przeklinamy pod nosem lub głośno? Słowa
mają moc. Mogą nieść zniszczenie, ale mogą także sprowadzać łaskę.
Biblijna teologia błogosławieństw
Co właściwie znaczy błogosławić? Przeczuwamy to jakoś intuicyjnie.
Łacińskie „benedicto” wywodzi się od „bene” – dobrze i „dicere” –
mówić. Błogosławić (benedicere) to mówić o kimś dobrze, chwalić,
dziękować, życzyć dobra, pozdrawiać, przyzywać łaskawości człowieka i
Boga. Jeśli sięgniemy do Biblii, odkryjemy, że „błogosławieństwo” i
„błogosławienie” kryją w sobie ogromne bogactwo znaczeń.
Rzeczownik
„błogosławieństwo” (hebr. „beraka”) w sensie całkiem świeckim oznacza
prezent, wzajemne obdarowanie. W Starym Testamencie jest odnoszony
przede wszystkim do darów Boga. Pierwsi ludzie zostali pobłogosławieni
przez Stwórcę (Rdz 1,28). Boże błogosławieństwo utożsamiano z darem życia, z płodnością, dobrobytem i pokojem. Symbolem tak
rozumianego błogosławieństwa była woda, która spadając z nieba, niesie
ziemi życie.
W Starym Testamencie „błogosławić” oznaczało najpierw
całkiem zwyczajnie pozdrawiać kogoś na ulicy. Najczęściej jednak to
słowo było odnoszone do Boga, który jako dawca życia okazuje łaskawość
ludziom, czyli im błogosławi. Księga Rodzaju przekazuje opowieść o
Jakubie, który toczy tajemniczą walkę z samym Bogiem o
błogosławieństwo. Patriarcha mówi do Boga: „Nie puszczę cię, dopóki mi
nie pobłogosławisz” (Rdz 32,27). To obraz duchowej walki, pokazujący,
jak cennym darem jest Boże błogosławieństwo. W rodzinie żydowskiej
ojciec rodziny błogosławił swoim dzieciom. Zdarzała się także sytuacja
zaskakująca, kiedy słabszy błogosławił silniejszego. Okazuje się, że
człowiek może błogosławić samego Boga. Wyznaje w ten sposób prawdę o
tym, że został obdarowany i składa swojemu Stwórcy dziękczynienie.
Najczęstszą formułą błogosławieństwa w Izraelu było wyrażenie
przymiotnikowe: „Niech będzie… (imię) błogosławiony!”. Takie zdanie
było okrzykiem zachwytu, że Bóg objawia swoją moc i hojność w danej
osobie, w jej życiu. Z kolei okrzyk „Niech będzie Bóg błogosławiony”
był wyrazem uniesienia, jakiego doznawał człowiek będący świadkiem
jakiegoś wydarzenia, w którym widać było rękę Boga. Oba te zawołania
odsłaniają to, co jest istotą błogosławieństwa, czyli publiczne
wyznawanie potęgi Boga i składanie dziękczynienia za Jego dobroć. Nie
dziwi więc, że błogosławieństwa są jednym z głównych motywów modlitwy.
Pojawiają się często w Psalmach. Słowom błogosławieństwa towarzyszyły
na ogół gesty, takie jak nałożenie rąk, wzniesienie rąk czy udzielenie
jakiegoś materialnego daru.
Ewangelia mówi, że Chrystus błogosławił
dzieciom i uczniom. Nakazywał uczniom odpłacać błogosławieństwem nawet
za ucisk i prześladowania. W Kazaniu na Górze wygłosił 8
błogosławieństw, które są obietnicami, drogowskazami. Są – jak pisze
Benedykt XVI – przewartościowaniem obrazu świata i człowieka, uczą
patrzeć na wszystko, a zwłaszcza na sytuacje trudne, z perspektywy
Boga.
Jak błogosławić?
Jak to wszystko przełożyć na życie? W Kościele istnieją przeróżne
błogosławieństwa, o charakterze oficjalnym, liturgicznym... Towarzyszy
im zwykle pokropienie wodą święconą, dlatego popularnie mówimy o
poświęceniu osób lub przedmiotów. Sprawują je zasadniczo duchowni.
Istnieje specjalna dwutomowa księga obrzędów błogosławieństw, które
odnoszą się do przeróżnych okoliczności życia.
Każdy ochrzczony może
wypowiadać słowa błogosławieństwa. Niepotrzebna jest do tego specjalna,
liturgiczna formuła. Jest to forma modlitwy wstawienniczej. To wzywanie
imienia Bożego nad daną osobą, uwielbienie Boga w niej, prośba o opiekę
i pomoc. Naturalnym miejscem udzielania błogosławieństwa jest dom.
Rodzice powinni jak najczęściej wypowiadać głośno słowa
błogosławieństwa nad dziećmi. Ma to znaczenie religijne, ale i czysto
ludzkie, psychologiczne, tworzy zdrową atmosferę. Jest wyrazem
akceptacji, zachęty, pokazaniem swojej miłości, troski, uwagi.
Stanowczo za rzadko w rodzinach pada słowo „kocham cię”. Gdyby w naszych domach więcej było błogosławieństwa niż przekleństwa,
działoby się z pewnością w nich lepiej.
Jakie są elementy
błogosławieństwa? Jak to konkretnie czynić? Najpierw potrzebny jest
jakiś zewnętrzny znak. Położenie ręki na głowie czy ramieniu, objęcie
ramieniem lub przynajmniej wyciągnięcie dłoni w kierunku błogosławionej
osoby. Kolejnym elementem są wypowiadane na głos słowa. Powinno pojawić
się imię błogosławionej osoby, nawiązanie do tego, kim jest. Potem
wyrażenie akceptacji, wskazanie, czym Bóg obdarował tego człowieka.
Kolejne elementy to prośba o Boże błogosławieństwo i oddanie
przyszłości Bożej Opatrzności. Znak krzyża na czole czy nad głową z
wypowiedzeniem imion Trójcy Świętej przywołuje moment chrztu.
Henryk
Wieja, lekarz, który od lat prowadzi szkolenia na temat życia
rodzinnego, mobilizuje szczególnie ojców, aby zaczęli błogosławić.
„Mówmy do swojego dziecka słowami Bożych obietnic: "Synu, córko! Bóg ma
o tobie dobre myśli, chce ci błogosławić. On ma myśli o pokoju, a nie o
niedoli, aby zgotować ci przyszłość i natchnąć cię nadzieją. Chce cię
strzec, chce chronić cię prawicą sprawiedliwości, chce być twoim
cieniem, wszędzie, dokądkolwiek idziesz. On mówi do ciebie: Nikt cię
nie wydrze z mojej ręki" (por. Jr 29,11-14). Dalsze słowa to: "Niech
rozjaśni Pan oblicze swoje nad tobą". Innymi słowy: "Synu, córko! Gdy
Bóg na ciebie patrzy, chce się rozpromienić. On chce się tobą cieszyć.
On chce się cieszyć twoją obecnością, ilekroć do Niego przychodzisz.
Nie ma większej radości dla Ojca ponad tę, gdy do Niego przychodzisz i
wyciągasz ręce, żeby cię przytulił i zaspokoił każdą potrzebę według
Jego bogactwa w chwale, w Jezusie Chrystusie. Wtedy Jego twarz
rozpromienia się nad tobą, a z tego spływa na ciebie powodzenie,
szczęście i spełnienie".
Ksiądz – człowiek błogosławiący
Sądzę, że także my, sami księża, za mało błogosławimy. Ograniczamy się
najczęściej do znaku krzyża. Bardziej rozbudowane błogosławieństwa
pojawiają się rzadko. Często my, duchowni, jesteśmy niewolnikami
formułek. Nie potrafimy lub nie chcemy wypowiedzieć z serca kilku
serdecznych słów błogosławieństwa nad ludźmi w różnych okolicznościach
ich życia. Oczywiście Boże błogosławieństwo spływa na ludzi najmocniej
przez sakramenty. Ale mądre, ciepłe, żarliwe słowo błogosławieństwa ma
wielką moc. Kapłan z definicji powinien być człowiekiem błogosławiącym,
podkreśla Benedykt XVI. „Takie jest jego zadanie w świecie. Jest po to,
by nieść błogosławieństwo”. Bo „nawet najbardziej wytężone budowanie
ludzkie prowadzi do chaosu, jeśli Bóg nie jest w nim obecny jako
budowniczy”.
Owszem, grozi nam podejście magiczne do błogosławieństwa,
jakieś naiwne, pogańskie oczekiwanie, że ono automatycznie zabezpieczy
nasz los. Takie traktowanie błogosławieństwa należy odrzucić. Ale
częstsza i niebezpieczniejsza wydaje się dziś druga skrajność –
niewiara w Bożą obecność i działanie w życiu ludzi. Błogosławieństwo
jest dokładnie wyrazem wiary w to, że nie jesteśmy sami, że Bóg czuwa
nad nami, że „jak światło i ciepło słońca są błogosławieństwem dla
ziemi, tak światło Boga jest nim dla ludzkości, kiedy rozpromienia On
nad nią swoje oblicze” (Benedykt XVI).
A zatem, błogosławmy! Niech i
nad tobą, drogi Czytelniku, spocznie błogosławieństwo Boga, niech On
uśmiechnie się do ciebie, niech cię wspiera i obdarza pokojem.
Boski gest
O. Maksymilian Stępień, paulin
– Błogosławieństwo to ogromny dar matki
Kościoła. Najsilniejsza broń na świecie. Wejście w sakrament
małżeństwa, chrztu jest jak zanurzenie się w źródle. Ale przecież to
źródło bije rok, dwa, piętnaście i trzeba je oczyszczać. Biblia często
mówi o „rozpalaniu na nowo charyzmatu”, o oczyszczeniu. Błogosławieństwa są takim oczyszczaniem źródła.
Błogosławienie jest czynnością Boską. Tym, który błogosławi, jest Bóg,
a Jego błogosławieństwo zawsze tryska życiem. Odkryłem moc
błogosławieństwa, gdy poznałem kiedyś we Wrocławiu rodzinę, której
ojciec, Jacek, przed wyjściem do pracy klękał przed żoną i błogosławił
jej brzemienne łono. Czynił na nim znak krzyża. I urodziła się malutka
błogosławiona Tereska. Kiedyś, gdy poszli z nią na Mszę, wychyliła się
z wózeczka i spadła na ziemię. A potem, jak gdyby nigdy nic, doczłapała
pod tabernakulum. Pokazywała je ludziom rączką i zachwycona mówiła:
Widzis? Widzis? Ona cała należała do Boga. Promieniowała Nim!
Burza się cofa
Ks. Marcin Modrzyński
– O sile błogosławieństwa kapłańskiego
przekonałem się w Rybnie, gdy nad wioskę nadciągała potężna burza.
Pioruny waliły kilka kilometrów dalej, a jedna z mniszek podeszła do
kapłanów i powiedziała: No, do roboty, błogosławcie. Co, rączki wam do
brzuchów przyrosły? – Wstałem. Spojrzałem na nadchodzącą z zachodu
nawałnicę i uczyniłem znak krzyża. Burza cofnęła się. Przeszła bokiem.
Nie, nie, to nie żadne czary-mary. To potężna moc kapłańskiego
błogosławieństwa. Tego dnia media zaalarmowały: nawałnica zalała ulice
Warszawy. Łaska sięga dalej niż ludzkie siły. Kiedyś, gdy
błogosławiłem, przyszedł mi do głowy pewien obraz. Zobaczyłem wyraźnie,
że to właśnie w czasie błogosławieństwa promienie Bożego miłosierdzia
dosięgają ludzi. Bardzo mocno wryło się to w moje serce. Przez
błogosławieństwo możesz dosięgnąć każdego, bo każdy potrzebuje
miłosierdzia. Nie potrzeba niczyjej zgody, nikt nie musi o tym
wiedzieć. Nawet jeśli ktoś jest daleko od Boga, to widzę, że
błogosławieństwem i tak Jezus go dosięga.
DLACZEGO RODZICE POWINNI BŁOGOSŁAWIĆ SWOJE DZIECI? - ksiądz Marcin
http://www.magazynfamilia.pl/artykuly/Dlaczego_rodzice_powinni_blogoslawic_swoje_dzieci_,6589,120.html
2012-10-04 10:23
Jezus szczególnie ukochał dzieci. Pragnął, aby były do Niego
przyprowadzane po to, by On mógł je błogosławić. Drodzy rodzice,
podobnie jak Jezus błogosławcie swoje dzieci, jeżeli pragniecie, aby
były szczęśliwe.
W Ewangelii według św. Mateusza ukazana jest scena jak przyniesiono do
Jezusa dzieci, aby On położył na nie ręce i pomodlił się. Gdy uczniowie
stanowczo sprzeciwiali się, Jezus powiedział: „Dopuśćcie dzieci i nie
przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo
niebieskie” (Mt 19, 14). I kładł na nie ręce.
To wydarzenie bardzo mocno uświadamia nam prawdę o ważności i
cudowności działania Jezusa w przypadku dzieci. On ich nie poucza, ale
modli się za nie i je błogosławi. Błogosławić to chcieć, by człowiek
był szczęśliwy, by Bóg czynił człowieka szczęśliwym.
Osobiście przyszło mi doświadczać mocy Bożego błogosławieństwa.
Jesienią zeszłego roku, podczas katechezy przygotowującej dzieci do
Pierwszej Komunii Świętej, zrozumiałem jak wielką moc posiada Boże
błogosławieństwo. W czasie jednego z takich spotkań pomyślałem sobie,
jak to było, kiedy do Jezusa przyprowadzono dzieci, by je błogosławił?
Wówczas przyszła mi myśl, by zacząć błogosławić dzieci. Tak też
uczyniłem. Błogosławiłem je, wypowiadając formułę: Błogosławieństwo
Boga Ojca i Syna, i Ducha Świętego niech zstąpi na was i pozostanie na
zawsze. Podczas udzielania błogosławieństwa kładłem dłoń na głowie
każdego dziecka i czyniłem na czole znak krzyża świętego.
Kiedy zacząłem tę praktykę, nie spodziewałem się niczego
nadzwyczajnego. Tymczasem zauważyłem w tych dzieciach wiele ciekawych i
nieoczekiwanych zmian:
1. Dzieci zaczęły być częściej radosne. Wielokrotnie doświadczają one
smutku, który potrafi sparaliżować dziecko nawet do takiego stopnia, że
ono zamyka się w sobie. Radość, która w nich była, pozwoliła wypowiadać
się bardzo ciekawie na trudne tematy związane z katechezą.
2. Kolejna zmiana wiąże się ze słuchaniem słowa Bożego. Dzieci
otrzymywały indywidualne błogosławieństwo na początku katechezy. Ono
powodowało w nich dosłownie „słyszenie” słowa Bożego, nie słuchanie.
Owo „słyszenie” owocowało tym, że dzieci daną naukę bardzo długo
pamiętały. Nawet potrafiły głęboko o niej rozmawiać, co we mnie budziło
duży podziw.
3. Jednym z owoców udzielania Bożego błogosławieństwa było pokonywanie
strachu. Można to było zauważyć wtedy, gdy dzieci miały wystąpić
publicznie na Mszy Świętej, aby przeczytać czytanie lub Modlitwę
powszechną. Dzieci, żeby poczuć się pewniej, przychodziły do mnie,
prosząc, by „Ksiądz nas pobłogosławił”.
4. Kolejnym owocem jest udzielanie Bożego błogosławieństwa przez
rodziców. Dzieci powinny być błogosławione przez matkę i ojca
codziennie. Gdy wielokrotnie pytałem rodziców, czy błogosławią swoje
dzieci, otrzymywałem odpowiedź negatywną. Rodzice, zamiast
błogosławieństwa, potrafią uciec się do innych praktyk. Wiążą się one z
zabobonami i znachorstwem. Dziecko, które tuż po narodzeniu płacze,
jest często przez swoich rodziców zawożone do osób, które wypowiadają
słowa nie mające nic wspólnego z modlitwą i z Bogiem. Nad dzieckiem
wiąże się tasiemki koloru czerwonego, by ono nie płakało; by było
spokojne; by było chronione przed złym spojrzeniem, przed „urokami”.
Często spotkałem się z takim przekonaniem, że dziecko płacze, bo ktoś
„rzucił na nie urok”. Inna praktyka to przelewanie wosku lub jajek nad
dziećmi. Jest to praktyka znachorska, która nie ma nic wspólnego z
Bogiem. Dlatego, Drodzy Rodzice, zamiast uciekać się do tego rodzaju
sposobów, błogosławcie swoje dzieci. Wówczas będą spokojniejsze,
bardziej otwarte na modlitwę i na Boga.
5. Praktyka błogosławienia dzieci pozwoliła mi zauważyć także i to, że
dzieciom często brakuje ciepła rodzinnego. Dzieci, nad którymi
wykonywałem znak krzyża świętego, szybko przywiązywały się do
błogosławieństwa. Gest ten dużo mówi o miłości mamy i taty do swojej
pociechy, o relacji rodziców dziecka. Dlatego powtarzam: Drodzy
Rodzice, zacznijcie błogosławić swoje dzieci. Możecie wtedy wypowiadać
słowa: Błogosławię cię, synu/córko, w imię Ojca i syna, i Ducha
Świętego. Amen. Wypowiadajcie te słowa z wiarą i z intencją wyjednania
dla swojego dziecka Bożego błogosławieństwa.