Menu Content/Inhalt
Start arrow Artykuły arrow Głusi w środowisku słyszących
Głusi w środowisku słyszących Poleć znajomemu
Redaktor: ks. Wiesław Kamiński   
17.12.2009.
Spis treści
Głusi w środowisku słyszących
Czym jest audyzm
Pomiędzy dwoma światmi

Czym jest audyzm?

Zjawisko dominowania nad innymi jest stare jak świat, podobnie narzucanie swoich poglądów czy opinii. Często nie rozumiejąc kogoś, wydajemy o nim sądy i mierzymy go własną miarą. Ma to też miejsce w stosunku do ludzi niesłyszących. Ktoś nie potrafi się z nimi porozumieć, więc uważa ich za gorszych, a nawet upośledzonych. Jak czują się dzieci głuche przy stole, gdy słyszący członkowie rodziny mówią o nich tak, jakby ich nie było? Co myślą sobie, gdy ktoś podejmuje za nich życiowe decyzje nie pytając ich o zdanie? Od wieków utrwaliło się przekonanie, że słyszący wiedzą lepiej, co głuchemu jest do szczęścia potrzebne. Chodzi tu na przykład o epokę oralizmu w surdopedagogice, tworzenie sztucznych systemów komunikacyjnych, skończywszy na odbieraniu dzieci słyszących głuchym rodzicom, bo przecież oni nie dadzą sobie rady z wychowaniem. Ostatnio żegnaliśmy naszego głuchego parafianina. Razem ze swoją głuchą żoną wychowali dwoje dzieci. Żadne z nich, ani syn, ani córka nie znają języka migowego. Na pogrzebie pomyślałem sobie, jaka to szkoda, że dzieci nigdy nie mogły porozmawiać ze swoim głuchym ojcem, a teraz jest już za późno. Oczywiście nie wolno tu generalizować. W naszym kościele mamy słyszącego lektora, syna głuchych rodziców, który doskonale miga. Ten dorosły już mężczyzna opowiada z zachwytem o swoim ojcu, z którym zawsze mógł porozmawiać na ważne tematy, który w dbałości o swoje słyszące dzieci kupował im płyty gramofonowe. Są jednak przykłady przeciwne i bardzo bolesne. Kiedyś do kościoła przyszła matka poprosić mnie o pomoc w wyrzuceniu diabła z jej głuchego syna. Powiedziała: „Mój syn jest opętany, stał się agresywny, rzuca krzesłami, ucieka domu, nigdy się tak nie zachowywał.” Gdy pojechałem do ich domu, zobaczyłem dorosłego już mężczyznę. Zacząłem z nim rozmawiać. On zdziwiony powiedział: „Ty migasz? Moja mama nigdy nie nauczyła się migać”. Okazało się, że mama robiła wszystko, aby odizolować syna od świata głuchych. Po skończeniu szkoły podstawowej dla głuchych robiła, co mogła, aby miał kontakt tylko ze słyszącymi. Z matką porozumiewał się poprzez pisanie na kartkach. Wkrótce okazało się, że jest samotny, nie ma przyjaciół, kolegów, a za pomocą kartek nie można przecież porozmawiać np. o uczuciach, tęsknotach, marzeniach.

Nie wszyscy słyszący rodzice popełniają podobne błędy. Są i wspaniali rodzice tak, jak pewne młode małżeństwo z naszego kościoła, które nauczyło się migać dla swojego głuchego syna, aby z nim swobodnie rozmawiać. W tym roku mama zapisała się na surdopedagogikę, aby jeszcze lepiej radzić sobie z wychowaniem, a może i pomagać innym rodzinom. Gdy bywam u nich w domu, syn zawsze uczestniczy w rozmowie i nikt nie pomyśli nawet o tym, żeby wytwarzać jakąś niewidzialną zasłonę braku porozumienia.

Zjawisko audyzmu na pewno istnieje, ale nie każde środowisko przepełnione jest tą cechą. Jest przecież masa ludzi słyszących, którzy nigdy nie mieli w swojej rodzinie osoby głuchej, a jednak działają z poświęceniem dla środowiska ludzi niesłyszących. Nauczyli się oni systemu językowo-migowego, bo tylko do niego mieli dostęp, a teraz często uczą się naturalnego języka migowego. Często to oni są apostołami głuchych w świecie słyszących. Niekiedy to ci słyszący otwierają innym oczy na świat głuchych i jego potrzeby. Wydaje mi się, że środowisko Głuchych czasami o nich zapomina. Czytając strony internetowe Głuchych dochodzę czasem do wniosku, że nie bez racji jest też mówienie o zjawisku, nazwijmy to, deafizmu.

Jak wygląda integracja głuchych ze słyszącymi?

Głusi czują się najlepiej pośród głuchych. To prosta sprawa, bo łączy ich wspólnota języka, doświadczeń. Powstają zależności, przyjaźnie i koleżeństwa. Tam rodzą się związki małżeńskie. Co do świata słyszących - świat głuchych nie istnieje jako samotna wyspa na oceanie. Wydaje mi się, że głusi często sprowadzają obecność w świecie słyszącym do zaspokajania swoich życiowych potrzeb, korzystając z tego co niezbędne i wygodne. Bo przecież nie ma głuchych banków, tramwajów czy supermarketów. Jeżeli chodzi o integrację kulturową czy społeczną, nie sądzę, aby w najbliższym czasie była możliwa. Trzeba jeszcze bardzo wiele zrobić tak z jednej strony, jak i z drugiej. Słyszący muszą dowiedzieć się o głuchych, a głusi pokazać swój świat słyszącym i nauczyć języka, do którego często nie ma dostępu.

Czy są jakieś zasady zachowania, które powinny znać osoby słyszące, przebywające w towarzystwie osób głuchych?

Pierwszą zasadą zachowania jest „by kochać bliźniego jak siebie samego”. Jeżeli kogoś się kocha, nie wyrządza mu się krzywdy, nie poniża się go, stara się go zrozumieć. Z miłości bliźniego wynika szacunek, chęć poznania drugiej osoby i jej afirmacja. Gdy się kogoś szanuje, nie potrzeba mówić o tym, by nie przechodzić pomiędzy dwiema migającymi osobami, o niewyłączaniu światła w czasie wycieczki autokarowej głuchych, która wraca do domu wieczorem. Nie potrzeba też wtedy przypominać o tym, aby słyszący nie wpatrywał się w migających głuchych w tramwaju czy na ulicy tak, jakby zobaczył UFO. Choć czasami to dobrze, że nie rozumie migów.

 Jakie znaczenie dla osoby głuchej ma fakt, że inna osoba także nie słyszy? Czy głusi automatycznie lubią się dlatego, że wywodzą się z tej samej mniejszości?

W społeczeństwie jedne procesy zachodzą automatycznie, inne nie. Gdy spotkamy człowieka mówiącego w tym samym języku co my, jesteśmy tego świadomi i mamy chęć na rozmowę, automatycznie rozmawiamy w naszym języku. Inaczej sprawa ma się z akceptacją osób, ich postaw i czynów. Głusi rozmawiają z każdym głuchym, co nie znaczy, że każdego akceptują i lubią. Trudno akceptować, czy lubić człowieka, który się źle zachowuje, przeklina, czy nadużywa alkoholu. W środowisku głuchych, tak jak w każdym, panuje wiele uprzedzeń, czasem powstają rozłamy czy nawet niechęć, nienawiść. Oczywiście jest wiele przyjaźni i sympatii. Głusi lubią kogoś nie dlatego, że jest głuchy, ale dlatego, że jest wspaniałym człowiekiem. Po prostu do głuchych mają lepszy dostęp i szybciej zawierają z nimi znajomości. Poznając świat głuchych nie byłem zaskoczony tym, że niczym się nie różni od świata słyszących, jest tak samo kolorowy. Oczywiście głusi lubią spotykać głuchych. Organizując dla nich pielgrzymki mam świadomość, że obok celu religijnego równie ważny jest ten, aby spotkać głuchych z innych miast i wypytać o wszystko. Czasem tę ciekawość świata wykorzystujemy w naszym głuchym kościele. Gdy dowiaduję się, że we mszy uczestniczy ktoś głuchy z innego miasta lub obcokrajowiec, zapraszam taką osobę na środek i robię publiczny wywiad, pytając o duszpasterstwo i życie w innym miejscu. Zazwyczaj taka osoba nagradzana jest brawami i darzona sympatią.

Czy głuchych w Polsce można nazwać mniejszością językowo-kulturową?

Społeczność ludzi głuchych zaczyna się w naszym kraju bardzo upodmiotawiać. Głusi stają się powoli świadomi swoich praw i możliwości pełnienia ważnych funkcji w społeczeństwie. Na pewno nie jest to jeszcze czas, gdy głusi biorą sprawy w swoje ręce, według słów głuchego rektora Uniwersytetu Gallaudeta M. Jordana: „Głuchy może robić wszystko to, co słyszący za wyjątkiem słyszenia”. Z pewnością odczuwa się brak ustawy o języku migowym, która byłaby słupem milowym na drodze do emancypacji tego środowiska. Widzę też, że nie uda się nie popełnić błędów. Wielu ludzi stojących na zewnątrz społeczności głuchych zastanawia fakt, dlaczego Głusi walczący o swoje prawa mniejszościowe tak trudno rezygnują z przywilejów przysługujących osobom niepełnosprawnym. Może utrwalone przez wieki zjawisko audyzmu wyzwoliło wiele postaw roszczeniowych? Bardzo cenię wszystkich głuchych, szczególnie tych, którzy walczą o swoją tożsamość. Jednocześnie obawiam się rewolucji i odrzucenia tego wszystkiego, co przez wiele lat robili dla tego środowiska ludzie słyszący, na przykład ks. Falkowski, twórca pierwszej w Polsce szkoły dla głuchych, ks. Hasiorowski, organizator oświaty dla głuchych w Łodzi, prof. Szczepankowski, organizator szkolnictwa średniego i wyższego oraz wielu innych ludzi, którzy poświęcili swoje życie dla osób głuchych. Z pewnością popełniono wiele błędów, ale sądzę, że i czasy były inne. Teraz, gdy mamy inny ustrój i wolność, gdy świat się otworzył i możemy korzystać z doświadczeń innych ludzi, możliwości są o wiele większe. Szansę trzeba wykorzystać, nie niszcząc tego, co było do tej pory dobre, a przede wszystkim nie depcząc niczyjej godności.

Czy wszyscy głusi czują przynależność do mniejszości Głuchych?

Z pewnością nie wszyscy głusi czują przynależność do mniejszości Głuchych. Wielu spośród nich do dziś określa siebie mianem inwalidów słuchu. Wielu jest takich, którzy są odizolowani od społeczności Głuchych, żyjąc pośród słyszących. Sądzę, że duży problem tożsamościowy mają osoby implantowane. Dziś otwarcie zaczynają o tym mówić. Bywa, że nie czują się osobami słyszącymi, mają problem z mową werbalną, nie czują się również g/Głuchymi, nie znają języka migowego. Słyszałem kiedyś o takiej osobie, która rozmawiając z taksówkarzem w czasie zamówionego kursu, została przez niego potraktowana jak obcokrajowiec i pochwalona za dobrą znajomość języka polskiego. Problem określenia swojej tożsamości nie jest sprawą czysto abstrakcyjną. Przekłada się ona na prozę życia na przykład w sprawie wyboru partnera życiowego. Młody człowiek poszukuje osoby, z którą chce zaplanować przyszłość. Powstaje pytanie: w którym świecie szukać? Świecie słyszących czy Głuchych? Z doświadczenia wiem, jak trudne są związki, w których jedna osoba jest słysząca, a druga głucha. Połączenie dwóch kultur i języków staje się najczęściej niemożliwe. Większość osób starszych, często słabo wykształconych, w ogóle nie zastanawia się nad sprawą tożsamości, języka czy kultury. Czynią to tylko elity.



 
« poprzedni artykuł