Menu Content/Inhalt
Start arrow Artykuły arrow Duszpasterstwo Niesłyszących w praktyce
Duszpasterstwo Niesłyszących w praktyce Poleć znajomemu
Autor: Ks. Tomasz Estkowski   
29.11.2009.

    Punktem wyjścia całej działalności Kościoła jest zawsze człowiek. Mocny akcent chrześcijańskiemu personalizmowi nadał sam Sługa Boży Jan Paweł II w swojej pierwszej programowej encyklice „Redemptor hominis”. Specyfika współczesnego duszpasterstwa wymaga od Kościoła poszukiwania coraz to nowych sposobów dotarcia z Ewangelią do wszystkich ludzi.

Z religijnego punktu widzenia chodzi o głoszenie miłości Pana Boga do człowieka w tym celu, aby ta specyficzna relacja mogła spotkać się z konkretną odpowiedzią ze strony ludzi. Ma to być odpowiedź świadoma i wolna, która w rezultacie stanie się drogą odkrywania miłości. Współczesne duszpasterstwo ma dawać współczesnemu człowiekowi klucze do pełnego zrozumienia samego siebie; to również przyprowadzenie człowieka do Boga(1) Celem każdego duszpasterstwa jest osobowe spotkanie człowieka z Bogiem jak również rozwijanie relacji miłości przez całe życie. Spotkanie owo odbywa się we wspólnocie Kościoła i w tym celu został On ustanowiony przez samego Chrystusa. Bez tej Bożej miłości człowiek nie zrozumie samego siebie ani własnego życiowego powołania. Studium teologii pastoralnej wyznacza różne kierunki duszpasterstwa. Obok tradycyjnego istnieje duszpasterstwo specjalistyczne obejmujące swoim działaniem także osoby z dysfunkcjami. Mówiąc generalnie o jakimkolwiek duszpasterstwie realizowanym w Kościele, należy odnieść się do myśli Soboru Watykańskiego II, który w stwierdza, że „(...) posłannictwo Kościoła zmierza do zbawienia ludzi, które się ma osiągnąć przez wiarę w Chrystusa i Jego łaskę. Apostolstwo więc Kościoła i wszystkich jego członków zmierza przede wszystkim do ukazania światu słowem i czynem ewangelicznego orędzia Chrystusa i do udzielenia mu Jego łaski.& (2). W praktyce oznacza to, że każdy człowiek ma prawo uczestniczyć w życiu i nauczaniu Kościoła oraz w pełni korzystać z praw dziecka Bożego

  W niniejszym artykule chcę nakreślić problem duszpasterstwa osób niesłyszących w wydaniu bardziej praktycznym niż teoretycznym. Na samym początku wspominam praktyki kleryckie odbywane w ramach prowadzonego kursu języka migowego dla studentów Seminarium Duchownego w Łodzi. Sam kurs trwał 2 lata o obejmował znaki przewidziane na I stopoień. Egzamin państwowy, przeprowadzony z zachowaniem wszelkich standardów nadawał uczestnikowi tytuł „tłumacza języka migowego w stopniu podstawowym”. Dzięki temu mieliśmy pełne prawo tłumaczenia Mszy świętych odprawianych w kaplicy pw. św. Krzysztofa przy kościele Ojców Jezuitów w Łodzi przy ul. Sienkiewicza 60. Tam koncentruje się życie religijne niesłyszących. Owszem, msze były tłumaczone przez kleryków już wcześniej, w ramach ćwiczeń, tym niemniej tytuł tłumacza dodawał animuszu i pewności siebie.
Dzięki uprzejmości przełożonych Seminarium, poprzedniego Diecezjalnego Duszpasterza Niesłyszących, ks. Piotra Turka, jako klerycy, współpracowaliśmy z Ośrodkami Szkolno – Wychowawczymi w Łodzi, mieszczącymi się przy ul. Krzywickiego oraz ul. Siedleckiej. Razem z nauczycielami tychże szkół dla dzieci i młodzieży niesłyszącej i słabosłyszącej wyjeżdżaliśmy na kolonie letnie, pełniąc tam funkcję opiekunów. Śmiało mogę stwierdzić, że była to dla nas przygoda; nawiązywały się zupełnie inne relacje niż miało to miejsce dotychczas. Zastanawialiśmy się nad tym, jak dziecko głuche potrafi funkcjonować, będąc z dala od rodziców i opiekunów. Dzieci i młodzież niesłysząca doskonale radzi sobie będąc zdana tylko na siebie. Zaskoczeniem było dla nas, że potrafią same pościelić łóżko, poskładać odzież czy zachować czystość w pokoju. Oczywiście, zdarzały się sytuacje, że dziecko – mimo przebywania z rówieśnikami – zatęskniło za rodzicami. Pobyt z dziećmi na koloniach wymagał od nas, jako opiekunów, konieczność „zastąpienia” rodziców, uczestnikom mniej samodzielnym – pomocy w utrzymaniu porządku, posiedzenia przy nim na łóżku i poczekania, aż zaśnie.
Każdy z nas, będąc opiekunem grupy dzieci liczącej od 6 do 8 dzieci, był z głuchymi przez 24 godziny na dobę. Mówiąc prościej, trzeba było sobie radzić, próbując porozumieć się z dziećmi migającymi do siebie znakami dla nas zupełnie niezrozumiałymi. Dzieląc się własnymi spostrzeżeniami doszliśmy do wniosku, że świat pojęć u osób z wadą słuchu jest bardzo prosty. W taki też sposób głusi przedstawią rzeczywistość, która – w ich percepcji – okaże się zbyt zagmatwana, przedstawiona skomplikowanie lub zanadto teoretycznie &
Korzystając z doświadczenia nauczycieli i wychowawców z ośrodków szkolno – wychowawczych staraliśmy się jeszcze bardziej wniknąć w świat głuchych. W tym celu, wspólnie z dziećmi przygotowywaliśmy różnego rodzaju małe formy teatralne. Ujmujące było wielkie zaangażowanie dzieci w opracowanie poszczególnych ról; najpierw wybrane dziecko musiało nauczyć się kwestii na pamięć, a później przemigać frazy wiersza, które czytane były głośno przez jednego z wychowawców. Inne dzieci perfekcyjnie wcielały się w postaci chorego kota i odwiedzającego go lekarza z wiersza „Pan kotek był chory” lub pana Hilarego z wiersza „Okulary”. Warto zaznaczyć, że głusi poznają świat empirycznie: co widzą, to jest. Wszystko muszą dotknąć, zobaczyć, spróbować. Inscenizacja baśni i bajek z dziećmi doskonale potwierdza ten wniosek.
Z uwagi na specyfikę społeczności osób z wadą słuchu ważne jest, by zapewnić im maksymalne możliwości przyjęcia i zrozumienia nauki Kościoła. W tym miejscu istotnym jest przede wszystkim posługiwanie się, wykorzystując dostępne formy komunikacji. Najpierw trzeba stworzyć należyte warunki do tego, by jakiekolwiek porozumienie mogło zaistnieć. Wiadomo przecież, że w klimacie nieufności, niechęci czy agresji żadna komunikacja nie jest możliwa. Sama techniczna umiejętność porozumiewania się nie gwarantuje jeszcze sukcesu. (4) Dzisiaj powszechnie prowadzi się rehabilitację słuchu i mowy. Tymczasem ciągle jeszcze są i będą wśród osób niesłyszących tacy, którzy nie posługują się językiem werbalnym. Dotarcie do tej części społeczności możliwe jest tylko dzięki wykorzystaniu języka migowego w obu swoich formach (systemowej – SJM i kulturowej – PJM). W tym momencie ważne jest, aby duszpasterz znał i rozumiał specyfikę funkcjonowania swoich podopiecznych. Nie bez znaczenia jest gruntowna wiedza na temat niesłyszących oraz nawiązanie współpracy z organizacjami ich skupiającymi, szczególnie z Polskim Związkiem Głuchych. W Łodzi oddział PZG mieści się przy ul. Nawrot 94/96. Tam również można zwrócić się o pomoc, szczególnie w sytuacjach wymagających podjęcia decyzji o charakterze odgórnym, prawnym, socjalnym itp
Warto w tym miejscu krótko wspomnieć o początkach duszpasterstwa specjalistycznego. Dokonując przeglądu dostępnych wiadomości dowiadujemy się, że duszpasterska troska skierowana wobec osób niesłyszących rozwija się proporcjonalnie z rozwojem szkolnictwa. Dowiadujemy się, m in. z kroniki św. Bedy Czcigodnego, że arcybiskup Yorku św. Johna (Jana) z Beverley uczył głuchego żebraka mówienia prostych zdań. Możemy również śmiało przypuszczać, że właśnie na terenie Anglii zachowało się zestawienie znaków języka migowego pochodzących z XI wieku. (5) Pierwszy znany nam nauczyciel niesłyszących, żyjący w XVI wieku Pedro Ponce de Leon był hiszpańskim zakonnikiem, benedyktynem. W XVII wieku w Szwajcarii biskup Genewy, św. Franciszek Salezy (1567-1622), wsławił się m.in. tym, że uczył głuchoniemego o imieniu Marci. Dzięki temu, podobnie jak św. John z Beverley, uznawany jest za patrona niesłyszących. Jedną z pierwszych szkół dla niesłyszących, Instytut dla Głuchoniemych w Paryżu, założył opat Charles Michel de l’Epée, a kontynuatorem jego działań był również ksiądz, Roch-Ambroise Sicard. Także w wielu innych krajach, jak np. w Holandii, Włoszech, a także w Polsce, początki kształcenia niesłyszących są związane z działalnością Kościoła (5)
W okresie rozkwitu epoki Odrodzenia mamy nauczanie indywidualne dzieci głuchych pochodzących zwłaszcza z rodzin zamożnych. Tu jawi nam się osoba włoskiego lekarza, filozofa i matematyka, Hieronima Cardano (XVI w.), hiszpańskiego zakonnika Padre Pedro de Ponce (1508-1576), Manuela Ramireza de Carion (1579-1652) oraz Juana Pablo Boneta (1573-1633). Natomiast na terenie Anglii przy Królewskiej Akademii Nauk pracują teoretycy i praktycy nauczania niesłyszących: W. Becker, R. Boyle, J. Bilver, K. Digby, J. Wallis. Digby opublikował statystykę osób głuchych żyjących w okolicach Londynu oraz podjął starania zorganizowania dla nich osobnej szkoły (7) Inne kraje również mogą poszczycić się wybitnymi surdopedagogami (Holandia czy Francja). (8)

W Polsce inicjatywa pracy z głuchymi datowana jest na XIX w, dzięki działalności katolickich księży, którzy zakładali pierwsze szkoły dla głuchych i publikowali pierwsze słowniki języka migowego. Z biegiem czasu proces kształcenia głuchych przejmowali świeccy nauczyciele i pedagodzy; księża zajęli się działalnością typowo duszpasterską i katechetyczną. W tym miejscu warto wspomnieć chociażby ks. Jakuba Falkowskiego, ks. Józefa Hollaka czy Teofila Jagodzińskiego. Sama katecheza dzieci głuchych odbywała się w Warszawskim Instytucie Głuchoniemych (XIX w.) Jednak kończyła się ona wraz z ukończeniem przez nich edukacji. Osoby dorosłe nie były objęte permanentną katechizacją.(9)

Samo duszpasterstwo dorosłych niesłyszących, jego początki, związane są z Katolickim Stowarzyszeniem Głuchoniemych im. Św. Józefaw Katowicach oraz osobą założyciela, ks. Artura Spielvogela, pełniącego funkcję duchowego opiekuna niesłyszących. Zaczęto organizować pierwsze nabożeństwa w języku migowym i sprawowano Msze święte. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać inne ośrodki duszpasterskie w Polsce, m. in. w Krakowie, Bydgoszczy czy Wejherowie. Działalność duszpasterstwa w formie zorganizowanej sięgają lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy to Polski Episkopat powołał do istnienia Ogólnopolski Sekretariat Duszpasterstwa Głuchoniemych, mający swoją siedzibę w Kurii Diecezjalnej w Katowicach. Warto wspomnieć w tym miejscu osobę ks. Konrada Lubosa, który – ukończywszy wcześniej kurs w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie katechizował w Zakładzie dla Głuchoniemych w Lublińcu. Zaangażował się w rozwój struktur duszpasterstwa głuchych, organizował specjalne kursy dla księży chcących pracować w duszpasterstwie. W 1963 r. Biskupi polscy powołali go na Krajowego Duszpasterza Niesłyszących. Pełnił tę funkcję do śmierci w 1999 r. (10) Nietrudno zauważyć, że działalność ta dała podstawy do tego, by mogły powstawać struktury poszczególnych ośrodków duszpasterskich w innych polskich diecezjach. Wspomniane ośrodki zajmują się prowadzeniem normalnego życia religijnego i katechetycznego dla głuchych, organizując katechezę dla dzieci i młodzieży, a nawet dorosłych, sprawując sakramenty (spowiedź, I Komunia święta, bierzmowanie), rekolekcje, pielgrzymki, czy wyjazdy o charakterze religijnym lub integracyjnym.
Dzięki reformie administracyjnej Kościoła w Polsce dokonanej w 1992 r. przez Ojca świętego Jana Pawła II mamy 42 diecezje, w tym 2 diecezje obrządku bizantyjsko-ukraińskiego.(11) Zaleceniem Episkopatu Polski jest, aby w każdej diecezji było realizowane duszpasterstwo dla niesłyszących. Każdy z ośrodków działa we właściwy sobie sposób uwzględniając specyfikę regionu i osób głuchych tam zamieszkujących. W Archidiecezji Łódzkiej, w której pracuję, funkcjonuje Duszpasterstwo Osób Niesłyszących. W celu usprawnienia pracy, Arcybiskup Metropolita Łódzki mianował także tzw. duszpasterzy regionalnych dla większych miast ościennych (Piotrkowa Tryb., Tomaszowa Maz., Pabianic). Obecnie w mojej Archidiecezji pracuje 4 księży. Są nimi: ks. Wiesław Kamiński (Łódź, obecnie duszpasterz diecezjalny, ks. Dariusz Wyroda – Tomaszów Maz., ks. Krzysztof Helik – Pabianice, ks. Tomasz Estkowski – Piotrków Tryb. Wspomnę również o zaangażowaniu kleryków z zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (franciszkanie) z podłódzkich Łagiewnik. W Łodzi, w każdą niedzielę o godz. 10.00 odprawiane są Msze dla głuchych we wspomnianej wcześniej kaplicy pw. św. Krzysztofa; przed Mszą istnieje możliwość wyspowiadania się, odmówienia wspólnie tajemnicy Różańca świętego, prowadzonego przez samych głuchych lub kleryków uczących się migania. Msza św. to nie tylko monolog księdza, to także dialog celebransa z wiernymi. Niesłyszący nie zawsze wiedzą, w którym momencie liturgii są, co powinni odpowiadać, migać. Idealną sytuacją jest, gdy ktoś, cały czas stoi twarzą do wiernych i miga z nimi tzw. odpowiedzi ludu. Nie zawsze jest to jednak możliwe. Często celebrans sam miga części przeznaczone dla księdza, natomiast odpowiedzi wiernych poprzedza szybką informacją dla nich znakiem „migamy”.
Często udaje się zaktywizować samych zainteresowanych. Głusi przygotowują i migają czytania mszalne, co od wielu już lat robią zasłużeni weterani: Dariusz Kiełbasa oraz były prezes, Adam Pławczyk. Jak przystało na liturgię, wykonywane są również śpiewy (!!!) – pieśni łatwo dające przełożyć się na język migowy wykonywane przez kleryków, słyszących wolontariuszy lub przygotowane wcześniej osoby słabosłyszące. Ponadto, w okresach przedświątecznych, organizowane są rekolekcje, dni skupienia dla wszystkich głuchych: dorosłych, młodzieży i dzieci. Wszystko to ma zmierzać do tego, by obudzić człowieka z letargu, grzechu czy obojętności, oczyścić ją w sakramencie pokuty, zachęcić do wstąpienia na drogę dobra.

W naszym łódzkim regionie każdy z nas jest, na co dzień, wikariuszem jakiejś parafii. Oprócz głuchych, zajmujemy się normalną pracą duszpasterską wynikającą ze specyfiki parafii. Jako katecheci pracujemy również w szkołach państwowych, katechizując dzieci i młodzież. Zajmujemy się grupami parafialnymi, prowadzimy ministrantów, oazę itp. Generalnie, każdemu z nas zależy na tym, aby możliwie najlepiej wypełniać obowiązki nałożone na nas przez Kościół. W mojej osobistej sytuacji jest to również próba reaktywowania duszpasterstwa regionalnego niesłyszących w Piotrkowie. Zbyt mała liczba księży umiejących migać spowodowała, że miejscowi głusi po prostu „rozeszli się”. Duszpasterstwo nie funkcjonowało prawie wcale ograniczając się jedynie do odprawienia Mszy św. raz w miesiącu lub nawet rzadziej. Zdajemy sobie wszyscy sprawę, że taka sytuacja jest najgorszą z możliwych, toteż Biskup diecezjalny podejmuje decyzję o przeniesieniu duszpasterza z jednego miasta do drugiego z zaznaczeniem, że przeznacza go również do pracy w duszpasterstwie niesłyszących. Dlatego w Piotrkowie zależy mi najpierw na tym, by Msze odprawiane były regularnie. W kwestiach materialnych, chodzi o znalezienie jakiegokolwiek lokum, które z powodzeniem pełniłoby rolę klubu. Tymczasowo korzystamy z pomieszczeń kościoła pw. Matki Bożej Śnieżnej, w dawnym klasztorze Panien Dominikanek, dzięki uprzejmości Rektora tegoż kościoła. W tym samym kościele odprawiane są co 2 tygodnie o godz. 15.00 Msze dla głuchych, na które przychodzą również słyszący. Zdarzają się niekiedy sytuacje, że słyszący uczestnicy tych mszy zatrzymują mnie później na zewnątrz i mówią, że pierwszy raz brali udział w tego typu spotkaniu, że msza migana niczym się nie różni od tradycyjnej, z małym wyjątkiem – nie ma części śpiewanych. Być może, gdy zaangażowanie niesłyszących w przygotowanie liturgii wzrośnie lub znajdzie się osoba, która będzie migała części „dla ludzi”, wówczas miganie prostych pieśni tradycyjnych stanie się możliwe.

Wszyscy staramy się spotykać razem średnio raz w miesiącu w celu podzielenia się własnymi opiniami i spostrzeżeniami. Pracując wspólnie w jednym duszpasterstwie mamy świadomość, że w poszczególnych miastach ta praca wygląda zupełnie inaczej – niesłyszący mają inne problemy, ale także posługują się nieco innymi znakami języka migowego. Te codzienne problemy głuchych spowodowały, że obecnie jesteśmy w trakcie przygotowania i przeprowadzenia ogólnopolskich rekolekcji dla kapłanów zajmujących się duszpasterstwem. Chcemy spotkać się w także w większym gronie, na modlitwie, ale również na dyskusji na temat modelu współczesnego duszpasterstwa specjalistycznego. Być może zrodzi się tradycja regularnych spotkań, których rezultatem może być opracowanie np. modlitewników, pomocy duszpasterskich, katechetycznych i innych. Brakuje nadal ksiąg liturgicznych dostosowanych w treści do możliwości odbiorczych u głuchych. Nie jest łatwo kapłanowi odprawiającemu Mszę świętą przemigać zwroty, imiona lub nazwy, które we współcześnie już nie funkcjonują, jak choćby biblijne teksty ze Starego lub Nowego Testamentu o uzdrowieniu Naamana w wodach Jordanu (12) lub zwykły psalm responsoryjny, (który przecież w tradycyjnej formie powinien być śpiewany). Owszem, zdarza się migać wszystko dosłownie jak podają teksty liturgiczne, ale odbiór ich jest najczęściej bardzo słaby, żeby nie rzec żaden.

Tłumacząc na język migowy dostosowuje się tekst liturgiczny do możliwości zrozumienia go przez zebranych lub – jako ostateczność – zamienia się go na inny, łatwiejszy i bardziej zrozumiały, trzymając się przy tym wytycznych liturgicznych. Zawsze jednak należy trzymać się tego, by na własną rękę niczego nie zmieniać lub nie dodawać do liturgii. (13) Podobnie jest w kwestii tłumaczenia samych tekstów mszalnych, które do najtrudniejszych jeszcze nie należą. W obecnie stosowanym w Kościele Mszale Rzymskim są teksty używane w czasie mszy dla dzieci. Ich konstrukcja i znaczenie zdecydowanie bardziej odpowiadają możliwościom percepcyjnym osób niesłyszących. Ich wykorzystanie jest jednak tylko wtedy możliwe, kiedy dany okres liturgiczny lub inna okoliczność dopuszcza ich użycie. W świadomości duszpasterza pojawia się jednak pewna wątpliwość, czy podczas stosowania tych tekstów przypadkiem nie infantylizuje się dorosłych niesłyszących i nie spłyca w ten sposób ich religijności. Oczywiście można i warto odwołać się do myśli, którą zawarł Chrystus w Ewangelii:, „Jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Bożego.” (Mt 18, 3). Dziecięctwo Boże powinno oznaczać prostotę, a nie prostactwo. Chodzi zawsze o to, by przekaz pozostał zrozumiały tak dla słyszących, jak i dla głuchych. Tak mówić o Bogu i Kościele, aby prawda dotarła do nich w całej pełni i nie była w żaden sposób przekręcona.

Wspominałem wcześniej o problemie komunikacji z niesłyszącymi. Obecnie, trwa ożywiona dyskusja nad tym, czy należy porozumiewać się systemem czy językiem naturalnym. Teoretycy zajmujący się tą sprawą zauważają, że język naturalny jest najwygodniejszy i najsprawniejszy. Odnosząc do osób słyszących, naturalnym językiem jest język ojczysty w postaci dźwiękowej. Głuchota wrodzona lub nabyta uniemożliwia rozwój dźwięków, wskutek czego zaczęto „pomagać sobie” rękami. Osoby niesłyszące nie mają problemów w porozumieniu się ze sobą. Problem pojawia się, gdy porozumienie ma zaistnieć między głuchym i słyszącym.(14) W celu porozumienia się z głuchym, słyszący musi opanować specyficzny kod – kod języka, mimiki, znaków. Bardzo szybko przekonaliśmy się, że w porozumieniu się z niesłyszącymi, zwykłe miganie nie zawsze okazało się zrozumiałe dla obu stron. Wejście w środowisko niesłyszących jest niełatwe. Zastanawialiśmy się nad tym, w jaki sposób głusi zrozumieją prawdy wiary, które stanowią trudność do zrozumienia nawet dla osób słyszących. Czy sam znak pokazany ręką i wzbogacony mimiką twarzy wystarczy do tego by wyrazić istotę problemu? Było to być nie lada wyzwaniem dla młodych adeptów duszpasterstwa niesłyszących.

Pytania te nie zniknęły, a właściwie pojawiły się na nowo, gdy zostałem mianowany duszpasterzem niesłyszących. Większość dotychczasowych doświadczeń miałem z dziećmi, teraz miałem spotkać się także z dorosłymi. Będąc zaraz po święceniach wikariuszem w podłódzkim Będkowie, wyznaczono mi pracę w społeczności osób niesłyszących w Tomaszowie Mazowieckim. Początkowo msze odprawiałem raz w miesiącu; w pozostałe niedziele głusi chodzili do własnych parafii. Spotkałem się z serdecznością i otwartością z ich strony. Pierwsze problemy, związane były właśnie z komunikacją. Okazało się, że niesłyszący nie stosują do końca tradycyjnego systemu językowo – migowego (popularnego języka migowego). Nader często jest to tzw. język migany. Wiele razy musiałem dyskretnie pytać, co znaczą te czy inne zwroty.

Przyszła też kolej na dylematy związane z wiarą i religią. Jak głuchym mówić o rzeczach abstrakcyjnych, które nie mają odnośnika w świecie fizycznym? Naturą dogmatów wiary jest to, że się ich nie udowadnia. Sami słyszący przecież nie są w stanie sobie do końca z nimi poradzić. Niesłyszący, jeśli czegoś nie zrozumie, trudno mu to przyjąć jako pewnik. Wprawdzie dzieci i młodzież niesłyszące biorą czynny udział w katechizacji zorganizowanej dla nich w szkołach, praca z nimi wydaje się być łatwiejsza. Trudniej jest z osobami dorosłymi, które katechizacją wcześniej nie były objęte lub w niewystarczającym zakresie i niewłaściwej dla nich formie. Niesłyszący myślą bardzo konkretnie, najczęściej obrazowo. Pamiętam sytuację ze szkoły podstawowej dla dzieci niesłyszących w Łodzi, gdy jako alumn prowadziłem lekcje religii. Próbowałem wytłumaczyć, że Pan Bóg jest wszędzie. Dzieci pytały: wszędzie, to znaczy konkretnie gdzie? W którym miejscu? Wydało mi się najbardziej właściwe porównanie obecności Boga do światła, które wypełnia całe pomieszczenie. Zapaliłem światło, tłumacząc, że Bóg jest jak światło. Wówczas, ku mojemu zaskoczeniu jedno z dzieci wstało, zgasiło światło i stwierdziło: „światła nie ma i Pana Boga też nie ma”. Sytuacja ta nauczyła mnie tego, by mówić prosto i konkretnie.

Podczas odprawiania Mszy św. i głoszenia homilii konieczne jest wyjaśnianie wszystkiego na konkretach, najlepiej z użyciem rekwizytów oraz bardzo prostego i jasnego języka. Najprościej jest po prostu pokazać głuchym określony przedmiot, przemigać lub przeliterować jego nazwę (daktylografia), a następnie w miarę dostępny sposób wytłumaczyć jego znaczenie. Każdy duszpasterz niesłyszących sam wypracowuje własne sposoby przybliżania wiernym prawdy wiary. Robi to znając możliwości percepcyjne ludzi, ich sposoby funkcjonowania i komunikowania się. Wszystkie działania, które podejmuje zmierzają do tego, by głusi coraz lepiej poznali Chrystusa, Jego Ewangelię i wspólnotę Kościoła.

Mówiąc o spowiedzi głuchych nie mogę nie wspomnieć o pewnego rodzaju kryzysie wartości moralnych. Chodzi o to, że nie zawsze właściwie rozumieją problem grzechu. Jeżeli nawet rozumieją, to rzadko uświadamiają sobie konieczność analizy życia. Tak też jest i u słyszących. Wyznawane są grzechy, rzadko padają deklaracje o tym, by cokolwiek z problemem zrobić. Ludzie zbyt łatwo usprawiedliwiają się z popełnionego zła tłumacząc, że „wszyscy robią podobnie”. W środowisku niesłyszących nie jest inaczej. Boleje się nad tym, że sami głusi często traktują siebie jakoś wyjątkowo wnioskując, iż ich sytuacja życiowa, głuchota, doprowadza do takiego stanu. Wielkie zadanie dla duszpasterzy, by jasno tłumaczyć zasady. Sama spowiedź polega najpierw na tym, aby zapewnić penitentowi maksimum intymności, umożliwić kontakt wzrokowy ze spowiednikiem a jednocześnie zapobiec temu, by inni oczekujący na spowiedź podejrzeli, co penitent miga do księdza. Najczęściej wykorzystuje się w tym celu osobne pomieszczenie, w którym na czas spowiedzi obecne są tylko 2 osoby: ksiądz i penitent. Sami niesłyszący również wykazują inicjatywę odnośnie spełnienia poszczególnych warunków spowiedzi. Zdarza się na przykład, iż zapisują swoje grzechy na kartkach i podają je spowiednikowi. Zgadza się, że jest to pewna nieprawidłowość. Nieumiejętność wysłowienia się zdaje się jednak sporadycznie usprawiedliwiać tę praktykę. Zadając pokutę staramy się zmotywować głuchych do konkretnego czynu lub odmówienia jakiejś modlitwy. Stanowczo nie zadaje się takich pokut, które są rozłożone w czasie lub niemożliwe do spełnienia. Głuchy po prostu zapomni ją odprawić.

Praktyka pracy z niesłyszącymi pokazuje, że duszpasterz powinien być oddany swoim podopiecznym, być cierpliwy, łagodny, wytrwały, posiadać zdolność do łatwego przedstawiania rzeczy trudnych oraz umiejętność wyrażania emocji. Przydają się zdolności plastyczne, niekiedy aktorskie, pomysłowość, pogodne usposobienie, a przede wszystkim prawdziwa wiara i autentyczność. Niesłyszący doskonale wyczuwają nastawienie emocjonalne drugiego człowieka. Każda zmiana nastroju, każdy grymas jest przez nich natychmiast zauważany.(15)

Praca duszpasterska z niesłyszącymi nie ogranicza się tylko do spraw liturgii, sprawowania sakramentów czy rekolekcji. Niesłyszący należą do społeczności bardzo otwartej dla każdego, kto chce z nimi współpracować i wykazuje chęci porozumiewania się z nimi w im dostępny sposób. Cenią sobie obecność duszpasterza podczas różnego rodzaju imprez o charakterze integracyjnym, np. Dzień Głuchego, kolacja wigilijna lub śniadanie wielkanocne, wspólne wyjazdy. Podczas wspólnych wyjazdów na wycieczki lub pielgrzymki szczególnie doświadcza się wspaniałej i bardzo rodzinnej atmosfery, którą głusi potrafią stworzyć. Ksiądz jest dla nich wtedy tłumaczem i przewodnikiem po ciekawych miejscach. Warto do wyjazdów szczególnie dobrze się przygotować. Wiele razy byliśmy w Licheniu, w Częstochowie, Krakowie, a nawet w nieczynnej już kopalni soli w Bochni (380 m. p.p.m), biorąc udział w ogólnopolskim spotkaniu integracyjnym głuchych, organizowanym przez tamtejszy PZG. Niezapomniane przeżycia podczas jazdy podziemną kolejką, udział w dyskotece (!) czy zwiedzanie korytarzy towarzyszyły uczestnikom jeszcze długo po powrocie do domu.

W takich sytuacjach kapłan czuje się naprawdę potrzebny, a samo spotkanie zyskuje prestiż w oczach i świadomości ludzi, co niejednokrotnie jest podkreślane przez nich samych. Z punktu widzenia prawa cywilnego osoby niesłyszące są wciąż traktowane jako osoby niepełnosprawne. Wprawdzie Rząd polski zachęca pracodawców do tego, by zatrudniali niepełnosprawnych w swoich zakładach pracy, zostały nawet stworzone specjalne regulacje prawne w tej dziedzinie (dofinansowanie z PFRON-u dla zakładów, które zatrudnią osobę niepełnosprawną). Głusi są zatrudniani w Zakładach Pacy Chronionej. Niestety, funkcjonują nadal bariery skutecznie uniemożliwiające załatwienie najprostszych spraw. W wielu urzędach państwowych pracownicy nie znają języka migowego, Głuchy idzie do jakiejś firmy, ale nie zostaje zatrudniony, bo zatrudniający kierownik nie zna problemu głuchych, on potrzebuje kontaktu z osobą słyszącą, żeby się porozumieć. Głusi nie rozumieją, co się do nich mówi, dlatego próbuje im się pisać wiadomości na kartach, ale i tego nie są w stanie w całości zrozumieć. Codzienne problemy napotykają w banku, na poczcie, w sklepie; na dworcu nie usłyszy komunikatu o odjeździe pociągu itp. Jako przeciwwagę powiem, że głusi są dość dobrze wykształceni manualnie, czego niejednokrotnie byłem świadkiem oglądając wystawę twórczości osób niesłyszących.

Nie sposób wyczerpać i zawrzeć wszystkich myśli, wniosków i doświadczeń duszpasterskich z pracy z osobami niesłyszącymi. Dzięki posłudze duszpasterza, drugi człowiek może być doprowadzony do wiary, sakramentów, może doświadczyć miłości Pana Boga i Jego łaski, ale także poznaje z nim świat i lepiej rozumie otaczającą go rzeczywistość. Dobre przygotowanie samych duszpasterzy, ich oddanie w pracy powoduje, że niesłyszący czują się w Kościele dobrze, angażują się na rzecz innych i chętnie pogłębiają wiarę. Wszystko to prowadzi do tego, by odkryć w sobie własną chrześcijańską tożsamość. A to stanowi cel działalności duszpasterskiej.



 (1) zob. Ks. M. Dziewiecki, Komunikacja pastoralna, wyd. Salwator, Kraków 2006, str. 7.
 (2) Sobór Watykański II, Dekret o apostolstwie świeckich, 6.
 (3) W tym miejscu wspomnę okres przed Bożym Narodzeniem w 1997 r. Dziecko podchodzi i chcąc zapytać mnie o stan moich przygotowań do świąt miga do mnie „Choinka w domu masz”?
 (4) por. Ks. M. Dziewiecki, Komunikacja pastoralna, str. 14.
 (5) zob. Ks. J. Bryła, Głusi słyszą, wyd. św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej, Kraków 1998, str. 49-50.
 (6) B. Szczepankowski, Historia Duszpasterstwa Wśród Niesłyszących. Treść wykładu zamieszczony na internetowym portalu Krajowej Centrali Duszpasterstwa Niesłyszących w Katowicach, http://www.effatha.katowice.opoka.org.pl/
 (7) Ks. J. Bryła, Głusi słyszą, str. 50-51.
 (8) Tamże
 (9) Zob. B. Szczepankowski, Historia Duszpasterstwa...
 (10) por. tamże.
 (11) Zob. http://www.ekai.pl/wydarzenia/raport/x18906/lecie-wielkiej-reformy-kosciola-w-polsce/
        Zob. www.magnificat.wpraga.opoka.org.pl/archiwum/diecezje.htm
 (12) zob. 2 Krl 5, 1-15a.
 (13) por. Sobór Watykański II, Konstytucja o Liturgii, 22.
 (14) B. Szczepankowski, Język migowy w szkole, cz.1, wyd. 3 zmienione, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1988, str. 16.
 (15) Zdarzyło się, że odprawiałem Mszę św. będąc w stanie gorączki. Tego dnia, jak zwykle, nie zostałem po mszy na rozmowę. Głusi między sobą pytali, czy jestem na coś zły. Musiałem wytłumaczyć, że miałem tylko złe samopoczucie spowodowane chorobą.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »