[12] Wśród tych pobożnych uczynków nie przestał głosić kazań ani też nie pragnął cnoty jedynie dla siebie, ani nie chciał zażywać niebiańskich radości inaczej jak wespół z innymi; każdemu był bardzo bliski przez współczucie, a ponad wszystko oddany kontemplacji; tak dążył na wyżyny, żeby nie lekceważyć ułomności bliźnich, a tak dostosowywał się do ich słabości, żeby nie przestawać dążyć na wyżyny; taką umiał zachować roztropność, żeby łączyły się w nim sprawiedliwością kierujące się miłosierdzie i zbożnym gniewem miarkowany sposób karania40. Lecz oni w swej niesforności oddawali się żądzom cielesnym, nie chcieli iść za dobrym pasterzem. Ponieważ w nowy zaiste sposób karmiono ich darami nieba, oni sycili się mętami grzechów. On usiłuje środkami duchowymi zabezpieczyć swoją owczarnię, oni kwapią się, żeby za pomocą szatańskich napaści zburzyć to, co on zbudował. On zamierza wyzwolić lud z niewoli szatanów i występków, oni nie przestają tym uporczywiej wikłać się w grzechach wszelkiego rodzaju. Widział więc biskup, że wszelkimi sposobami starali się usilnie postępować wbrew boskim przykazaniom; widział, że z zatwardziałym sercem zamyślają dopuszczać się wobec Boga jakichś wielkich i niesłychanych zbrodni; widział, że wysiłki jego najtroskliwszych rządów idą na marne, że więcej nawet sobie samemu szkody przynosi niż pożytku ludowi. Opłakuje więc ich grzechy i gorzko żali się na nieszczęście zatraconych ludzi. Wreszcie uznaje, że lepiej wszystko porzucić niż daremnie trudzić się wśród ludu zaślepionego i dobrowolnie dążącego do zguby. Stało się to głównie z trzech powodów, powiadają ci, którzy o przebiegu tej sprawy dowiedzieli się z jego opowiadania. Pierwszy i zapewne najważniejszy to wielożeństwo41. Drugi to budzące wstręt małżeństwa duchownych42. Trzecim powodem była dola jeńców i niewolników chrześcijańskich43, których kupiec żydowski kupował za nieszczęsne złoto, i to tylu, że biskup nie mógł ich wykupić. Ukazał mu się też w sennym widzeniu Pan, budząc go i nakazując, by powstał z gnuśnego snu. On rzekł: "Kimże ty jesteś, który tak władczo rozkazujesz, albo dlaczego każesz mi przerwać spoczynek?" Odpowiedź brzmiała: "Jam jest Jezus Chrystus, którego sprzedano; i oto znowu sprzedają mnie Żydom, a ty jeszcze chrapiesz?" On zaś zbudziwszy się, w ciszy serca rozważa, co ma znaczyć to widzenie. Dla rozwiązania tego zagadnienia przybiera sobie świętego męża Wielicha44. Jako prepozyt godnością przewyższał on innych, jego więc święty mąż wtajemniczył we wszystkie swoje plany. Gdy mu opisywał swe widzenie, ów łaskawy ksiądz45 odpowiedział mu w duchu jego własnych słów i myśli: "Gdy chrześcijan sprzedaje się Żydom, tę sprzedaż odczuwa sam Chrystus, gdyż myśmy Jego ciałem i członkami, w Nim się ruszamy i jesteśmy".

[13] Święty biskup rozważając to bezstronnie i z głębi serca ciężko wzdychając, bał się dłużej pozostać na miejscu. Tak więc radząc się swego strapienia, przybył do Rzymu i z ubolewaniem żaląc się zapytał biskupa zasiadającego na Stolicy Apostolskiej47, co ma czynić wobec tak poważnego niebezpieczeństwa, grożącego jemu i ludowi: "Powierzona mi trzoda - rzecze - nie chce mnie słuchać i mowa moja nie przyjmuje się u tych, których serca jęczą w niewoli, poddane władzy szatana; i taki jest to kraj, gdzie zamiast sprawiedliwości siła fizyczna, zamiast prawa żądza uciechy panuje". Na to papież: "Synu - rzecze - ponieważ nie chcą iść za Tobą, unikaj tego, co ci szkodę przynosi. Warto bowiem, abyś, jeśli razem z innymi nie możesz przynieść pożytku, przynajmniej siebie samego nie zgubił. Dlatego radzę ci: oddaj się w spokoju kontemplacji i przebywaj wśród tych, którzy pędzą spokojnie życie oddani miłym i zbawiennym dążeniom ". Podniesiony przeto na duchu tą jakby Bożą odpowiedzią, ponieważ gorące swe pragnienie kierował ku przyszłym radościom w gronie świętych, postanowił opuścić ziemię rodzinną i bardziej znane ludy48. Chce dla Boga udać się na obczyznę i jakby pod innym słońcem w ubóstwie spędzić sędziwy wiek. Wszystko, co twarde i przykre, ze względu na umiłowanie Jezusa wydało mu się słodkie; dla bogatego Chrystusa znosić dotkliwe ubóstwo to był nie tyle trud, jak raczej dowód ogromnej miłości. To postanowiwszy hojnie rozdziela pieniądze między ubogich, wypróżniając skarbiec biskupi.

[14] Była zaś w tych właśnie dniach w Rzymie dostojna cesarzowa Teofano49, matka obecnie panującego i przy Bożej pomocy największego Ottona Trzeciego50. Z tkliwą troskliwością opiekowała się ona ubogimi, a do najzacniejszych mężów, którzy prawdziwie szukali Chrystusa, ze szczerym odnosiła się szacunkiem. Dowiedziawszy się, że ów wygnaniec dla modlitwy chce pielgrzymować aż do Jerozolimy, kazała mu przyjąć potajemnie tyle pieniędzy na drogę, że młody Gaudenty ledwo mógł je unieść. Te pieniądze zaraz następnej nocy sumiennie [Wojciech] rozdzielił między ubogich i wydawszy wszystko co do jednego denara, nic sobie nie zostawił. Następnie odesławszy służących do ojczyzny, zmienił ubiór i kupiwszy osła do dźwigania pakunków, wraz z trzema braćmi ruszył w drogę. Mając więc zamiar odwiedzić grób pański w Jerozolimie, przybył do Monte Cassino51, gdzie na szczycie stoi klasztor, który w tym miejscu pierwszy zaczął budować błogosławiony ojciec Benedykt52, ozdoba i chluba zakonników; tam również, jak świadczą miodopłynne usta Grzegorza53, spędził ostatnią część żywota i własnoręcznie napisał regułę prawdziwie religijnego sposobu życia dla wszystkich, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie. Choć [Wojciech] wtedy był tam jeszcze nieznany, jednak ponieważ Pan troszczył się o to, co miało się stać, z uszanowaniem został przyjęty w gościnę. Gdy zaś po kilku dniach chciał ruszyć w dalszą drogę, przystąpił do niego opat owej miejscowości oraz znakomici mężowie, dając mu taką, jakby z nieba pochodzącą radę: "Droga - rzekli - którą obrałeś dla osiągnięcia szczęśliwości, daleka jest od właściwej, to jest od tej, która wiedzie do żywota [wiecznego]. Wprawdzie bowiem unikanie zamętu świata znikomego dowodzi wielkoduszności, lecz przenoszenie się z dnia na dzień na coraz nowe miejsca nie bardzo zasługuje na pochwałę; jak bowiem zmienność morza w zimie zgubna jest dla żeglarzy, tak tułanie się z miejsca na miejsce naraża na niebezpieczeństwo tych, którzy to czynią. Trwać zaś na miejscu i tym swobodniej z Niebem obcować nie my zalecamy, lecz wskazania przodków i dzielnych mężów przykłady". Przezorny bohater przyjmując tę radę tak jak gdyby od Boga pochodziła, tam postanowił kres położyć trudom tułaczej wędrówki.

[15] Lecz te jego zamysły udaremnił Bóg, chcąc nieco oddalić upragniony cel umiłowanego człowieka, aby to, co zrazu było gorzkie i większego wymagało trudu, później okazało się słodsze. Albowiem gdy tam chciał żyć według reguły zakonnej i wszyscy od najniższego do najwyższego gorąco tego pragnęli, nagle straszne słowa przenikają uszy przerażonego: "I dobrze będzie - powiadają - że z nami pozostaniesz. Tu przywdziej habit zakonny; tu żyjąc, bądź przekonany, spodobasz się Bogu; także nasze świeżo zbudowane kościoły możesz poświęcać, gdyż jesteś biskupem". Usłyszawszy to nasz dawno już zaniepokojony bohater pod wpływem gniewu tak odrzekł: "Czy uważacie mnie za szaleńca lub osła, żebym ja, wyzbywszy się troski o moich synów i przestawszy być biskupem, poświęcał wasze świątynie, będąc teraz biskupem tylko z nazwy?"54. Niezwłocznie zbiegł na dół po stoku góry i odbywszy prawie dwudniową drogę, przybył do wielkiego męża Nila55, którego wybitna zasługa dla stanu zakonnego jaśnieje jak nowa jutrzenka na niebie; pod nim jako wodzem i nauczycielem bożej sztuki życia służył Bogu liczny zastęp uczniów. Oni zaś wszyscy zdobywając pożywienie pracą własnych rąk, według reguły świętego ojca naszego Bazylego56, idą usilnie szlakiem wiodącym do nieba. Pobudzony tym rozgłosem, przystępuje do świętego starca i upadłszy na kolana, długo zalewa się łzami, prosząc go o odpowiedź i przyjacielską pociechę. Spojrzawszy na niego pan opat Nil już w pierwszej rozmowie poznał, jak pełen zasług jest on w oczach Pana; do dziś jeszcze nie przypomina sobie, żeby widział jakiegoś młodzieńca, który tak gorąco miłowałby Chrystusa. "Przyjąłbym cię - rzecze - drogi synu, gdyby to przyjęcie nie miało mnie i moim zaszkodzić, tobie zaś przyniosłoby niewielki pożytek. Albowiem, jak świadczy ten habit i broda, nie jestem tubylcem, lecz Grekiem. Jakkolwiek mały jest obszar ziemi, który ja i moi ze mną zamieszkują, należy on do tych, od których słusznie uciekasz57. Jeśli - czego za zgodą Boga bardzo bym pragnął - zamieszkasz razem z nami, tamci zaraz zabiorą swoją własność; mnie wraz z drogimi synami całkiem wypędzą, a ty z niepewnego położenia dostaniesz się w jeszcze mniej pewne. Przyjmijże więc moją ojcowską radę i wracaj do Rzymu, skąd przyszedłeś. Gdy tam przybędziesz pod opieką dobrego anioła, pozdrów w moim i wszystkich imieniu pana opata Leona58, naszego serdecznego przyjaciela, i zanieś mu ode mnie list tej treści: albo niech cię u siebie - czego bardzo pragnę - zatrzyma, albo jeśli to wydaje mu się trudne, w moim imieniu niech poleci opatowi klasztoru świętego Saby"59.

[16] Tą nadzieją pokrzepiony [Wojciech] wrócił do świętego grodu, do królowej miast i stolicy świata, do Rzymu60. Następnie dowiedziawszy się dokładnie, którego klasztoru opatem był Leon, zaprowadzony został przez lud do progów świętych Bonifacego i Aleksego61. Skoro wszedł i pozwolono mu mówić z opatem, złożył pozdrowienie i list przesłany przez opata Nila. Ten przeczytał go; a nauczony długim doświadczeniem, aby próbować charakter człowieka, zanim go przyjął, zręcznie wypytał o wszystko. Najpierw zaczął udawać niechęć: z odwróconą twarzą badał, kim jest, jaki jego sposób myślenia, przepowiadał mu przykrości i trudności, bystro wnikając we wszystkie tajniki jego duszy62. Lecz sprawiedliwego i trwającego przy [swoim] zamiarze męża ani nieuprzejma odpowiedź ludzka nie zdołała załamać, ani groźba przyszłych prób nie mogła odwieść od raz powziętego postanowienia. Widząc opat więc, że nie tylko nie potrafi odciągnąć go od jego zamiaru, lecz nawet może więcej zapalić przez stawianie przed oczy surowego trybu życia, obiecał, że go przyjmie. Postanowił jednak wpierw udać się do papieża z upokorzonym biskupem, aby zdanie tak poważnego Ojca i rady jego kardynałów rozstrzygnęły, co należy czynić. Gdy potem zgodnie ze zwyczajem załatwiono wszystko, święty ten biskup [Wojciech] otrzymał habit zakonny w dniu, w którym Pan uczniom swoim obmył nogi i otarł prześcieradłem63. W Wielką Sobotę, kiedy katechumeni uwalniają się z więzów grzechowych, otrzymał i on z głowy zwisający kaptur. Następnie zgodnie ze zwyczajem przepisanym regułą, przydzielony do grona braci, zaczął z jeszcze większym zapałem szukać Chrystusa na wąskiej ścieżce. Dwaj zaś spośród braci, którzy z nim byli64 i dawno już zauważyli, że chce zostać mnichem, niechlubnie porzuciwszy tarczę65 uciekli. Pozostał zaś jedynie Gaudenty za przykładem stanowczego człowieka, obrawszy wraz z błogosławionym mężem stan zakonny i godny pochwały sposób życia; on także dwojako będąc bratem, wedle ciała i ducha, od dzieciństwa nigdy go nie odstępował jako najwierniejszy towarzysz.


PRZYPISY

40. Słowa od: "każdemu był bardzo bliski" aż do "umiarkowany sposób karania" są zaczerpnięte prawie dosłownie z Księgi Reguły Pasterskiej, cz. II, rozdz. 5. Przytoczenie ich tutaj jest szczególnym wyniesieniem pochwał dla pracy duszpasterskiej Wojciecha wyrażonym wg ówczesnej modły literackiej, tj. przez oparcie się na autorytatywnym tekście.

41. Wielożeństwo w Czechach jeszcze w przeszło pół wieku później potwierdza odnaleziony niedawno tekst dekretu Brzetysława I z r. 1039, nakazujący, aby odtąd każda ze stron poprzestawała na jednym małżonku, i to poślubionym w kościele. Zob. V. V a n ě č e k Nový text (warianta) dekretu Bŕetislavových z r. 1039 Sl. An. 3 (1951/52), s. 131-135.

42. Małżeństwa duchownych niższych stopni były wtedy zjawiskiem powszechnym, ale obyczaj ten od dawna i usilnie potępiała wyższa hierarchia kościelna, a zwłaszcza kler zakonny, co ostatecznie znalazło wyraz we wprowadzeniu celibatu w drugiej połowie XI w. Osąd tej sprawy w Ż. I wyraża stanowisko samego Wojciecha i kół benedyktyńskich.

43. Z dwóch głównych źródeł pomnażających wówczas zastępy niewolników, tj. wojen i handlu ludźmi, obfitszym w ciągu X w. mogło być to pierwsze. Wśród nich trafiali się coraz częściej, a w końcu mogli przeważać chrześcijanie. To właśnie budziło grozę i oburzenie, czego najbarwniejszym świadectwem jest sen Wojciecha i jego objaśnienie. Najcięższym zarzutem, jaki około 1040 r. rzekome przemówienie papieskie stawia łupiestwu wojsk czeskich w Polsce w czasie najazdu z 1038 -1039 r., jest to, że sprzedawali chrześcijan wziętych w niewolę "jak bydlęta" (K o s m a s Kron. II, rozdz. 7).

44. Wielich, po czesku Vělich, w przekazach Ż. I pisanych na obszarze niem. - Williko, prepozyt praski, należał do najbliższego otoczenia Wojciecha. Jest wymieniany jako szczególny jego zaufany; potem był jednym z informatorów o życiu i losach biskupa w Pradze. Brunon znał jego list z taką właśnie relacją (Ż. II, rozdz. 8). Schyłek życia spędził Wielich w klasztorze na Monte Cassino, prawdopod. zmuszony do opuszczenia Czech jak wszyscy bliscy Wojciechowi.

45. W tekście łac.: ille mitissimus heros.

46. Dz. Ap. 17, 28.

47. Tj. papieża, którym był wtedy Jan XV (985-996).

48. Zamiar lub pragnienie opuszczenia stron rodzinnych, spędzenie życia bezimiennie, w ustroniu, lub uciążliwa pielgrzymka należą do znanych motywów hagiograficznych.

49. Teofano, żona Ottona II i regentka po nim (983-990). Krewna władców Bizancjum, została oddana za żonę synowi cesarza Ottona I, który pragnął zbliżenia do dynastii panującej w cesarstwie wschodnim. Jej dłuższy i ostatni pobyt w Rzymie, podczas którego spotkała się z Wojciechem, zapewne znanym jej już dawniej, przedtem wyznaczano na r. 988. Ostatnio ustalono, że przypadł na czas od końca listopada 989 do marca 990 r. Zob. M. U h l i r z Die Regesten des Kaiserreiches unter Otto III nr 956a i nr 1017-017n).

50. Cesarz Otton III (983-1002), syn Ottona II i Teofano. Jego późniejsza przyjaźń ze św. Wojciechem i pielgrzymka w r. 1000 do Gniezna należą do faktów powszechnie znanych.

51. Sławne opactwo benedyktyńskie w Apeninach Neapolitańskich na szczycie góry tej nazwy założone przez św. Benedykta z Nursji ok. 529 r.

52. Św. Benedykt (480-542), twórca najsławniejszej na zachodzie reguły zakonnej pt. Reg. monachorum.

53. Grzegorz I zwany Wielkim, papież (590-604), reformator liturgii i śpiewu kościelnego, autor niezmiernie poczytnych w średniowieczu dzieł, z których Dialogi, Rozważania moralne nad księgą Hioba, Księga Reguły Pasterskiej i liczne listy weszły do zrębu podstawowej lektury duchownych w kościele zachodnim. Tutaj mowa jest o Dialogach, których ks. II zawiera obszerny żywot św. Benedykta.

54. Klasztor na górze Cassino miał rozległe posiadłości i uprawnienia. Ich strzeżenie lub starania o osiągnięcie dalszych wikłały go w różne zatargi. Zabiegi o zatrzymanie Wojciecha, który mając sakrę biskupią mógł zakonnikom montekasyńskim ułatwić wydobycie się spod jurysdykcji biskupa diecezjalnego, były więc interesowne. Drastycznie wyrażona opinia Wojciecha w dalszych redakcjach i przeróbkach Żywotu ulegała skróceniom i złagodzeniom, zwłaszcza w redakcji, którą potem posługiwano się w Monte Cassino i w klasztorach od niego zależnych.

55. Św. Nil (910-1005) pochodził z kolonii greckich w Kalabrii, był mnichem reguły św. Bazylego i propagatorem jej w Italii, gdzie pozyskał sobie licznych zwolenników i przyjaciół. Szczególnie znany był założony przez niego klasztor w Grottaferrata na płd. od Rzymu. W tym czasie, gdy zwrócił się do niego Wojciech, Nil przebywał niedaleko Gaety, w Valleluce.

56. Św. Bazyli I, Wielki (329-379), metropolita Cezarei był twórcą reguły zakonnej powszechnie przyjętej w kościele wschodnim, a nie mniej szanowanej zawsze także na Zachodzie, jak świadczy wzmianka o niej w regule ułożonej przez św. Benedykta w rozdz. 73, z której zaczerpnięta jest część słów użytych tu w Ż. I.

57. Słowa: "od których słusznie uciekasz" (w tekście łac.: quos tu bene fugis), a więc zawierające niepochlebną opinię o Monte Cassino, zostały w redakcji tamtejszej zmienione przez dodanie przeczenia: "nie" (quos tu non bene fugis).

58. Leon, od r. 981 opat klaszt. św. Bonifacego i Aleksego na Awentynie w Rzymie, miał rozległe znajomości i stosunki w ówczesnym świecie kościelnym i cieszył się w nim ogromnym szacunkiem. Bliski był także sferom dworu cesarskiego. W latach 999-1001 objął arcybiskupstwo Rawenny, drugie w Italii stanowisko po papieżu - bpie Rzymu.

59. Klasztor grecki pod wezw. św. Sabby, położony na zboczu Wzgórza Awentyńskiego w Rzymie.

60. Tradycja uwielbienia dla Rzymu jako stolicy światowego imperium łączyła się w owym czasie z uwielbieniem dla miejsca, które apostoł Piotr uczynił środkiem chrześcijaństwa. Tym przekonaniom i uczuciom dają wyraz współczesne dokumenty, a zwłaszcza korespondencja wybitnych przedstawicieli ówczesnego świata. Do tego kręgu należał i autor Ż. I, a wyrażając tę opinię w utworze, który niebawem stał się bardzo poczytny, jeszcze szerzej ją upowszechnił. Szczegółowy rozbiór tych kwestii daje zwłaszcza P. E. S c h r a m m w dziele pt. Kaiser, Rom und Renovatio Leipzig 1929, t. I, s. 31 i n.

61. Klasztor pod wezw. św. Bonifacego i Aleksego, położony na szczycie Wzgórza Awentyńskiego w Rzymie, zespalał tradycje greckie i łacińskie. Pierwotny patron, św. Bonifacy, i późniejszy, św. Aleksy, pochodzili wg legendy z Rzymu, ale pierwszy poniósł śmierć męczeńską w Tarsie, drugi szukał wygnańczych umartwień w Syrii. Miejsce samo było niegdyś siedzibą mnichów greckich. Klasztor benedyktyński założył wyżej wspomniany opat Leon, rzymianin, w składzie zgromadzenia nie brakło prawdopodobnie i Greków. W związku z przebywaniem tam Wojciecha, a następnie z początkiem jego czci tamże wyrażano przypuszczenie, że klasztor św. Bonifacego i Aleksego stać się miał ośrodkiem misyjnym dla krajów słowiańskich, a benedyktyni - benedyktynami słowiańskimi, takimi jakich znacznie później znajdujemy w Czechach i w Polsce. Zob. także Ż. Pięciu Braci.

62. Ten ustęp barwnie opisuje zastosowanie zaleceń co do sposobu przyjmowania nowych członków w Reg. zakonnej św. Benedykta, rozdz.58.

63. Tj. w Wielki Czwartek. Data roczna niepewna: jeśli od Wojciecha wymagano odbycia pełnego nowicjatu, mogło to być dopiero w r. 991.

64. Ta wzmianka dała powód do przypuszczeń, że chodziło tu o dwóch braci rodzonych Wojciecha, którzy towarzyszyli mu od chwili opuszczenia Czech aż do tego momentu. Mogli to jednak być raczej ostatni członkowie świty, dotąd towarzyszącej biskupowi. Autor przywykły do określania otoczenia mianem braci użył i tu słowa fratres. Pokrewieństwo rzeczywiste łączące Wojciecha z Gaudentym jest uwydatnione mocniej.

65. Wyrażenie to (w tekście łac.: non bene proiecto clipeo) przypomina H o r a c e g o Pieśni II, 9-10.