ks. dr Wojciech Błaszczyk


Dysydenci religijni. Fenomen Ameryki

W drugi dzień Bożego Narodzenia 1620 r. do wybrzeży dzisiejszego stanu Massachusetts w Ameryce Północnej dobił statek wiozący religijnych dysydentów z Anglii. Byli nimi purytanie (czyści) nazwani tak ze względu na swoje dążenie do oczyszczenia wiary z elementów katolickich, do zreformowania Kościoła anglikańskiego na wzór nauki Jana Kalwina. Istotnie Anglia XVII w. była terenem konfliktu religijnego pomiędzy rojalistami, pragnącymi zachować katolicki wzór wiary w anglikanizmie i frakcją popieraną przez parlament, dążący do pełnego zrealizowania reformy kalwińskiej. Początki prześladowań purytan w Anglii przypadają na lata 30-te XVII w. Wówczas to miały miejsce incydenty włamań do kościołów, niszczenia sztandarów i strojów liturgicznych. Autorami tego wandalizmu byli purytanie, którzy właśnie w sztandarach i strojach dopatrywali się symbolicznych elementów panowania ducha katolickiego i swoistej zdrady Boga na rzecz rytualizmu w Kościele anglikańskim. Najzagorzalszym przeciwnikiem purytan stał się arcybiskup Canterbury William Laud. Od tego czasu rozpoczęła się emigracja purytan; najpierw do Holandii, a potem właśnie do Nowej Ziemi. Konflikt religijny w Anglii doprowadził do wybuchu wojny domowej w 1640 r. Można powiedzieć, że była to ostatnia wojna religijna w Europie. Po jednej stronie stanęły katolicyzujące siły rojalistyczne, po drugiej siły parlamentu w większości złożonego z purytan. Przegrana króla Karola I doprowadziła do purytanizacji Kościoła anglikańskiego. Arcybiskup Laud został osądzony za zdradę i skazany na ścięcie głowy. Późniejsza restauracja monarchii w 1660 r. na nowo przyspieszyła falę migracji i przyczyniła się także do rozłamu w łonie purytan na metodystów i baptystów.

Tymczasem przybyli do Ameryki Ojcowie Pielgrzymi pragnęli założyć nowe kalwińskie społeczeństwo, coś na wzór Genewy, tylko w większej skali. Ich znaczenie ciągle rosło. Ameryka do dziś obchodzi dzień przybycia Ojców Pielgrzymów jako święto Dziękczynienia. Znamienne jest to, że początek cywilizacji Ameryki dali religijni dysydenci uciekający z nietolerancyjnej Europy. Ich zapał, ich wartości religijne i moralne na trwałe wpisały się w kulturę i mentalność Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Mądrzy doświadczeniem starego kontynentu purytanie realizowali ideał tolerancji. W Ameryce nigdy nie powtórzył się dramat wojen religijnych w tej skali, w jakiej to miało miejsce w Europie. Należy pamiętać, że purytanizm nie był ruchem natury intelektualnej. Dotykał głównie ludzi warstwy robotniczej i dzięki temu szybko się rozprzestrzeniał. Purytanie wierzyli, że świat jest kompletnie grzeszny. Pokonanie grzechu wymaga wiele ciężkiej pracy, samodoskonalenia, pokuty, wymaga zachowania nieskazitelnej postawy moralnej. Kładli oni nacisk na potrzebę osobistego nawrócenia jako warunku przynależności do Kościoła. Wszelki zbytek, przyjemność spotykała się z ogromną podejrzliwością, właśnie jako sfera grzeszna. Purytanie odziedziczyli z tradycji kalwińskiej podkreślenie konieczności osobistego zbawienia, zakwestionowanie hierarchii kościelnej i w ogóle wszelkich pośredników między Bogiem i człowiekiem, skoncentrowanie na Biblii i nacisk na potrzebę dążenia do świętości. Dodatkowo podkreślali oni wolność sumienia, co zresztą zaprowadziło ich na szlaki religijnej banicji. Podkreślali potrzebę interioryzacji, a co za tym idzie także indywidualizacji religii. W relacjach państwo-Kościół popadali w dwie skrajne postawy, które Kalwin z pewnością by potępiał. Z jednej strony dążyli do separacji państwa od Kościoła, by zachować słuszną wolność religii i sumienia. Z drugiej zaś strony, kiedy tylko nadarzyła się okazja (np. za czasów rządów Cromwella w Anglii, czy w początkowej fazie ich osadnictwa w Massachusetts), dążyli do realizacji swoistego państwa-Kościoła. Purytanizm z założenia był antyhierarchiczny, przeciwny episkopalizmowi, czyli oparciu Kościoła o rządy duchownych, o władzę biskupów. Wynikało to z mocno podkreślonego egalitaryzmu, powszechnego kapłaństwa wiernych, zniesienia wszelkich pośredników w dostępie do Boga. Purytanizm wymagał daleko posuniętej dyscypliny moralnej i religijnej. Zakładał potrzebę osobistego nawrócenia i przylgnięcia do Kościoła, podkreślał indywidualizm i wolność osoby. Paradoksalnie rygoryzm godził się tu z indywidualizmem, zachowanie prawa z wolnością osobistą. Purytanie rozumieli prawo jako niezbywalne narzędzie wolności. Przestrzeganie prawa i poszanowanie drugiej osoby miało wprowadzać człowieka w wymiar wolności, gdzie obowiązki, a także prawa innych ludzi nie stanowiły zagrożenia dla wolności indywidualnej. Ta koncepcja szczególnie ujawniła się w doktrynie pedagogicznej purytanizmu tak odmiennej od tzw. wychowania bezstresowego. Wreszcie należy podkreślić, że purytanizm doceniał wartość aktywności świeckiej człowieka i rozumiał tę aktywność jako powołanie, czyli jako zadanie ściśle religijne. Działalność ekonomiczna wpisywała się w religijne życie człowieka jako jeden z obowiązków wobec Stwórcy.

Zrozumienie równości praw, rygor etyczny i głębokie osobiste zaangażowanie religijne sprawiły, że wspólnota purytan stała się łatwo dostrzegalna w społeczeństwie. Purytanizm nie tylko stawiał sobie cele czysto religijne i duchowe, ale dążył do przekształcenia całej rzeczywistości życia publicznego, społecznego według zasad Pisma Świętego. W konsekwencji purytanizm implikował konkretne i aktywne działania na polu politycznym. Niósł ze sobą świadomość szczególnego wybrania chrześcijan i ich odrębności od reszty świata. Jednocześnie miał ambicję przemienienia całego świata już nie tylko na zasadzie soli nadającej smak reszcie potrawy, jak to miało miejsce w luteranizmie, ale na zasadzie dogłębnej przemiany całości relacji międzyludzkich. W swoich założeniach społecznych purytanizm upodobnił się od katolickiego uniwersalizmu, z tą jednak różnicą, że przemiana świata miała się dokonywać w oparciu o wolność sumienia, przez indywidualną przemianę życia, a nie przez arbitralne narzucenie zasad postępowania.

Organizujące się na nowym kontynencie kolonie purytańskie były przede wszystkim wspólnotami religijnymi, dopiero na drugim miejscu wspólnotami politycznymi. Na zebraniu Zgromadzenia generalnego Massachusetts 18 maja 1631 r. podjęto następującą decyzję: Aby zachować wśród mieszkańców świadomość bycia grupą ludzi uczciwych i dobrych decyduje się, by w przyszłości nikt nie cieszył się w tym państwie prawami obywatelskimi jeśli wcześniej nie zostanie członkiem kościoła tego państwa . To prawo zachowało się aż do roku 1692 i stanowi przykład purytańskiego dążenia do stworzenia państwa chrześcijańskiego.

Choć początkowo purytanie urządzili swoją kolonię na sposób teokratyczny (być może był to jedyny przypadek teokracji bez króla, w warunkach zdemokratyzowanych), jednak już w 1692 r. rządy stały się świeckie. Początkowo purytanie amerykańscy realizowali swój ideał nowego społeczeństwa w ramach swoistej republiki chrześcijańskiej albo republikańskiej teokracji, jednak od początku rozumieli oni i akceptowali odrębność porządku religijnego od świeckiego. Kościół i państwo były oddzielone w stopniu wręcz niespotykanym w tradycyjnym społeczeństwie angielskim, gdzie religia korony była religią państwową. Religia nie podpierała się naciskami zewnętrznymi, groźbami klątw kościelnych, czy polityczną, bądź materialną presją. Purytańska wspólnota była rodzajem więzi społecznej niespotykanej dotąd w chrześcijaństwie. Do Kościoła, a co za tym idzie również do wspólnoty cywilnej mogli wejść jedynie ci, którzy doświadczyli wewnętrznie działania łaski Bożej, którzy przeszli swoistą inicjację życia duchowego. Nie bez powodu purytanie rozumieli swoje społeczeństwo jako świętą wspólnotę, a ich państwo miało być Bożym nowym Izraelem, ewangelicznym miastem położonym na wzgórzu. Osoby, które nie przeżyły pełnego, autentycznego wewnętrznego nawrócenia nie mogły stać się obywatelami kolonii, miały one status służących, lub mieszkańców wspólnoty. Teokratyczna tendencja republiki purytańskiej nie wynikała więc z jakiegoś zawłaszczenia przez religię przestrzeni życia publicznego, lecz była prostą konsekwencją wewnętrznych przekonań wszystkich mieszkańców. Świeckie obowiązki rozumiano jako integralną część powołania chrześcijańskiego. Praca, przedsiębiorczość, wytwórczość, administracja, porządek publiczny nie były tylko środkiem do życia, sposobem zagwarantowania bezpieczeństwa i ładu społecznego, ale zadania te wiązały się z realizacją świętości .

Etyka purytańska dowartościowała znaczenie pracy, ukazała pozytywne strony seksualności małżeńskiej i umożliwiła, z teologicznego punktu widzenia, powstanie koncepcji praw człowieka. Znaczenie etyki purytańskiej dla amerykańskiego etosu pracy jest niepodważalne. Purytańska postawa afirmacji pracy i swoisty utylitaryzm etyczny zainicjowały postęp ekonomiczny i umieściły wartości ekonomiczne w centrum religijnej wizji człowieka. Pod tym względem tradycyjny katolicyzm zajmował zupełnie przeciwne stanowisko nieufności wobec wartości materialnych, wobec ekonomicznej sfery życia. Wszak głównym wymiarem życia miała być duchowość, nadprzyrodzoność, a nie rzeczywistość doczesna. Purytanie nie tylko zaakceptowali kalwińskie uznanie pracy i zawodu jako powołania religijnego. Poszli dalej w tej logice kultu pracy i wskazywali, że każde zadanie powinno przynosić konkretne skutki. Użyteczność pracy, jej owocność dla dobra wspólnoty, czy dla dobra bliźniego stawały się jednym z ważniejszych kryteriów etycznego działania. Tak rodził się utylitaryzm sprzyjający rozwojowi ekonomicznemu i technicznemu, schlebiający burżuazji i klasie średniej. Etyka kalwińska łączyła cnoty chrześcijańskie z cnotami potrzebnymi w handlu i w przemyśle. Ceniono wytrwałość, prostotę, umiarkowanie, uczciwość, oszczędność. Zgorszenie budziło nie tylko lenistwo, ale też wszelki przejaw egoizmu. Kalwinizm mocno podkreślał postulat służby wspólnocie, a szerzej mówiąc państwu, republice. W XVII w. Ryszard Baxter pisał: Dobro publiczne, czyli dobro jak największej liczby osób musi być uznane za wyżej stojące od dobra własnego. Każdy powinien uczynić dla innych wszelkie dobro, do którego jest zdolny, a szczególnie powinien to uczynić dla Kościoła i dla republiki . Purytanizm łączył więc podkreślony indywidualizm z troską o dobro publiczne, wolność osobistą z poszanowaniem prawa.

Purytanizm przyniósł tendencję do racjonalizacji idei chrześcijańskich. Zakładał, że przesłanki płynące z wiary pozostają w zupełnej zgodzie z racjonalnym celem życia człowieka. Dążył do przemiany świata z optymistycznym przekonaniem, że przez aktywność praktyczną, przez etykę, pracę w świecie odda chwałę Stwórcy. Aktywny i racjonalistyczny stosunek do świata, do natury zaowocował także zupełnie nowym podejściem do ludzkiej cielesności, do sposobu korzystania z tego świata i do koncepcji szczęścia. Purytanizm nie dążył do eliminacji wszelkich poruszeń cielesnych, przyjemności, nie demonizował natury i cielesności. Wbrew obiegowej opinii purytanie nie byli zamkniętymi na świat pięknoduchami. Zachowawczość w obyczajach, dyscyplina i rygor moralny nie wynikały z odrzucenia cielesności, ale z ambicji podporządkowania cielesności prawu Bożemu. Walczyli jedynie o to, by wykorzystać dobrą potencjalność natury, a nie stać się niewolnikiem niskich popędów. Taka była i nadal jest purytańska koncepcja wolności, aby jej używać w zgodzie z racjonalnym, Bożym porządkiem, nie wyrządzając krzywdy innym, zachowując przepisy prawa. Purytanizm dystansował się od tak popularnej w katolicyzmie pogardy dla natury, dystansował się od radykalnego rozdziału materii od ducha.

Purytanizm ukształtował też nowe spojrzenie na małżeństwo i seksualność człowieka. Wcześniej małżeństwo bywało utożsamiane głównie z rozrodczością i ze społeczną funkcją rodziny. Natomiast purytańskie wyczulenie na potrzeby bliźniego, na wspólnotę ludzką doprowadziły do powstania idei małżeństwa jako wzajemności mężczyzny i kobiety, jako współpracy, pociechy, przyjaźni, a także przyjemności. Sfera seksualna nie była tu alienowana, otaczana atmosferą tabu, moralnie represjonowana. Małżonkowie mieli tylko zapanować nad swoimi pasjami, nad popędami, które poza małżeństwem mogłyby okazać się zgubne. Małżeństwo stało się podstawową instytucją życia społecznego i chrześcijańskiego. Przestała nią być wspólnota zakonna, czy wspólnota plemienna, rodowa. Purytanizm doprowadził do ogromnej promocji małżeństwa w społeczeństwie i w religii. Zmienił się także obraz kobiety, która przestała być postrzegana jako kusicielka, jako istota zmysłowa, bardziej od mężczyzny podatna na wpływy zła. Teraz właśnie kobiecie przypadła rola osoby mającej panować nad potencjałem zmysłów, nad męską skłonnością do skrajności.

W tym nowym, purytańskim spojrzeniu na relacje małżeńskie pobrzmiewała już idea praw człowieka. Jak żadne inne wyznanie purytanizm przyczynił się właśnie do określenia religijnej odpowiedzialności za bliźniego. O ile energia katolicyzmu i tradycyjnych wyznań protestanckich skupiała się na realizowaniu pionowego wymiaru relacji z Bogiem, przy dość biernym zapatrywaniu się na kondycję bliźniego, purytanizm sprowadził centrum boskości do zadań wobec bliźniego i wobec natury. Katolicyzm odnosił się w sposób ambiwalentny, a nawet wrogi do rzeczywistości materialnych. Praca była uznawana przede wszystkim jako trud, relacje międzyludzkie liczyły się mniej niż relacje z Bogiem. Purytanizm natomiast podszedł do doczesnego wymiaru życia z zapałem religijnych reformatorów, dla których skuteczność działania stała się kryterium prawdziwości, racjonalności i świętości. Zresztą współczesny świat zdaje się doskonale zintegrował ten punkt logiki etyki purytańskiej. Dziś jak nigdy wcześniej sprawiedliwe i dobre jest to, co się udaje. Użyteczność, skuteczność, sukces, dochodowość pozostają najbardziej ewidentną miarą dobra. Woluntaryzm i utylitaryzm często biorą górę nad ideą dobra pojętego jako wartość transcendentalna. Współcześnie ciążenie ku efektywności, zainicjowane przez purytanizm, coraz częściej okazuje się być szaleństwem i skrajnością, z których kultura Zachodu nie potrafi się wyzwolić.

Ze wszystkich religijnych tradycji purytanizm najmocniej wpłynął na kształt cywilizacji północnoamerykańskiej. Jego wpływy do dziś pozostają dostrzegalne. Optymizm, podkreślenie potrzeby wolności, zapał do pracy, wysokie normy moralne, poczucie potrzeby pokuty, spowiedzi i generalna afirmacja religii jako elementu życia publicznego wyraźnie odróżniają Amerykę od Europy. Stary kontynent doświadczony wojnami religijnymi zaczął marginalizować fenomen religii w życiu publicznym tak, by ideał laickości pozwalał na pokojowe współżycie wszystkich mieszkańców. Europa przeżyła swoiste zgorszenie religią, która zbyt często stawała się narzędziem wojny, a nie pokoju. Europa także przeszła okresy rozczarowań, dekadentyzmu, wojen, nihilizmu, które zakorzeniły w niej pewien niewidzialny od wewnątrz pesymizm. Optymizm amerykański widać nawet w kwestiach moralności, w zwykłej wierze w zasadność moralności, nawet u osób niekoniecznie religijnych. Można tę postawę dostrzec chociażby w podejściu do seksualnej afery prezydenta B. Clintona. Bardziej niż błędy strategiczne, polityczne, gospodarcze Amerykanie piętnują moralną niestosowność u osób na wysokich stanowiskach. Wreszcie należy zauważyć, że Ameryka pozostaje pod wpływem mentalności, którą można określić jako mentalność manichejska. Istnieje tam mocno podkreślone rozróżnienie na dobro i zło, na przyjaciół i wrogów, na "oś zła" i obóz wolnościowy. Ta polaryzacja nie jest tylko spuścizną po dwubiegunowej logice w stosunkach międzynarodowych okresu zimnej wojny. Pozostaje ona naznaczona o wiele głębszym rozróżnieniem, z gruntu religijnym, właściwym dla atmosfery duchowej purytanizmu i Kościołów wyznaniowych. Wyznania te wprowadziły mocno podkreślone rozróżnienie pomiędzy światem niechrześcijańskim i wspólnotą wierzących, którzy jak arka Noego, pośród potopu dążą do zbawienia. Stąd relacje chrześcijanin - świat były mocno naznaczone dualizmem dobra i zła. W przełożeniu na politykę postawa ta zaowocowała przyjęciem się w Ameryce ideologii "osi zła" głoszonej przez administrację Georg.a W. Bush.a. Generalnie ujmując, stosunek Amerykanów do świata pozaamerykańskiego pozostaje naznaczony ignorancją. Brak zainteresowania innymi może po części wynikać z właściwego purytanom skupienia się na swoich własnych sprawach i własnym zbawieniu. Z drugiej jednak strony, od czasu końca I wojny światowej, Ameryka przestała zajmować się tylko własnymi sprawami i biorąc czynny udział w polityce światowej zbudowała swoją pozycję mocarstwową. W jej odniesieniach międzynarodowych, w dużym uogólnieniu, można ponownie dostrzec elementy myślenia mesjańskiego. Wyrazem tego jest chociażby użycie słowa krucjata w odniesieniu do walki z terroryzmem islamskim (2002-2003). W Europie jest to ostatnie słowo, jakiego by użyto do opisania walki z terroryzmem, a szczególnie z terroryzmem motywowanym religijnie. Słowo krucjata przywołuje wspomnienie hegemonii religijnej, walki ze złem pojętym właśnie religijnie, z tłamszeniem tolerancji i praw obywatelskich.

Do Ameryki dotarli też inni reprezentanci skrajnej reformacji - mennonici. Wywodzą się oni od Menno Simons.a (1496-1561), księdza, który odszedł od Kościoła katolickiego w 1536 r. urzeczony nauką anabaptystów. Ruch anabaptystów wywodził się od Tomasza Müntzera, który chciał zradykalizować reformę Lutra szczególnie w kwestiach społecznych. Zarzucał Lutrowi, że ten reformował tylko Kościół, a nie społeczeństwo, że kazał chrześcijanom podporządkować się władzom świeckim w sprawach publicznych, a nie doprowadził do zbrojnej realizacji postulatu równości wszystkich wobec łaski. Müntzer zainicjował powstanie chłopskie w 1525 r., które Luter kazał surowo spacyfikować. Później w latach 1534-1535 miała miejsce jeszcze jedna nieudana próba realizacji niebieskiego Jeruzalem na ziemi drogą walki zbrojnej. Miało to miejsce w mieście Münster w Westfalii. Menno Simons odnowił postulaty anabaptyzmu co do radykalizmu wiary, natomiast w kwestii politycznej, doświadczony porażką prób rewolucji chrześcijańskich, stał się skrajnym pacyfistą. W założeniach religijnych dążył do zbudowania Kościoła wyznawców, tzn. osób nawróconych, w pełni realizujących ideał religijny i moralny. Sprzeciwiał się tym modelowi Kościoła otwartego na wszystkich, jaki Luter odziedziczył od katolicyzmu. Kościół mennonitów miał być wąską grupą ludzi "czystych" w dziedzinie wiary, odseparowanych od społeczeństwa cywilnego, żyjących między sobą, na uboczu od cywilizacji. Mennonici dopuszczają jedynie chrzest dorosłych osób i w tym realizują poglądy anabaptystów, którzy swoim imieniem zostali nazwani właśnie ze względu na negację możliwości chrztu dzieci (baptismo - łac. chrzest). Duże grupy mennonitów i pokrewnych i amiszów żyją do dziś i kultywują swoje tradycje religijne w Kanadzie i w północnych stanach USA.

Innym ważnym rysem religijnej kultury północnej Ameryki pozostaje uwrażliwienie na tolerancję. Społeczeństwo imigrantów bardzo szybko musiało uznać i zaakceptować wzajemne odrębności tak religijne, jak i kulturowe przybywających osadników. Oczywiście Ameryka zmagała się z różnego rodzaju integryzmami jak np. integryzm Ku-Klux-Klanu chroniącego stuprocentowy amerykanizm, czy integryzm protestancki skierowany przeciw katolikom, integryzm rasowy odmawiający praw obywatelskich czarnoskórym mieszkańcom , czy nawet wewnątrzkatolickie napięcia pomiędzy wyznawcami różnych narodowości albo pomiędzy zwolennikami postępowej i tradycjonalistycznej formy katolicyzmu. Jednak w generalnej ocenie Ameryka stała się oazą tolerancji i wolności. Nie można zapomnieć, że przecież do nowego świata przybywali ludzie w jakiś sposób dyskryminowani, marginalizowani w Europie. Czy to z powodów religijnych (purytanie), czy z powodów ekonomicznych (sukcesywne fale migrantów z Irlandii, Włoch, Polski, Niemiec), czy nawet z powodów politycznych (chociażby Kościuszko i Puławski) ludzie przybywający do Ameryki szukali azylu wolności i możliwości do realizacji własnych aspiracji. Za kolebkę amerykańskiej tolerancji uznaje się stany na południe od Nowej Anglii: Nowy Jork, New Jersey, Pensylwanię. Obok purytanów i anglikanów osiedlali się tam Holendrzy, Szwedzi, Niemcy, Irlandczycy, Szkoci. Pluralizm religijny i wpływ pacyfistycznych poglądów kwakrów motywował politykę tolerancji.

Kolejnym nurtem religijnym, który wywarł piętno na Ameryce był pietyzm. Ruch ten powstał w Europie w końcu XVII w., kiedy wydawało się, że zapał luteranizmu i kalwinizmu osłabł, kiedy Europa była już zmęczona wojnami religijnymi, a przecież pozostawała spragniona życia duchowego. W 1675 r. Filip Spencer, luteranin z Alzacji wydał Pobożne życzenia, dzieło kładące nacisk na osobiste zaangażowanie religijne, potrzebę zmiany życia, pokutę. Pietyzm pozostawał pod dużym wpływem purytanizmu, ale rezygnował z purytańskiej troski o doktrynalną czystość wiary. Przede wszystkim był to ruch pobożności osobistej. Poniekąd dał on początek pozytywistycznej religii racjonalistycznej, która tak samo mało się troszczyła o kwestie doktrynalne.

Pietyzm na gruncie północnoamerykańskim odegrał rolę zwornika wszystkich tradycji protestanckich. Zjednoczył on wszystkie części kolonii w jednym sposobie przeżywania religijności. W pewnym sensie pokonał on wszystkie odmienne koncepcje religijne wczesnego okresu kolonializmu. W latach 30-tych XVIII w. pod wpływem idei pietystycznych rozpoczęło się ogólnoamerykańskie przebudzenie religijne. Dotknęło ono nawet warstwę niewolników, których dotąd tylko nieśmiało próbowano nawracać. Jednak masowe nawrócenia afroamerykanów nastąpiły dopiero po zniesieniu niewolnictwa. Wcześniej właściciele niewolników chcąc panować nad religijnością swoich poddanych skazywali niewolników na potajemne realizowanie swoich potrzeb duchowych. Wielkie Przebudzenie wpłynęło także na kształtowanie się wizji świata i historii. Amerykę ogarnął swoisty mesjanizm i wiara w ziszczenie się idei złotego wieku właśnie w Nowym Świecie. Ten millenaryzm wpływał też na politykę, na ocenę bieżących wydarzeń, na podkreślenie roli cnoty moralnej i wolności w życiu społecznym. Powstający obywatelski millenaryzm umacniał ideały protestanckie, wolnościowe, ideały cnoty moralnej jako podstawę kultury w koloniach Ameryki Północnej. Mesjanizm i narodowy idealizm amerykański mógł przyczynić się do czynnego włączenia się Stanów Zjednoczonych do światowej polityki. Mesjanizm ten uwidacznia się w postawie prezydenta W. WIlsona, dziecka prezbiteriańskiej plebani, który przystępując do I wojny światowej wierzył, że będzie to wojna kończąca wszystkie wojny.

Drugie Wielkie Przebudzenie religijne rozpoczęło się w Ameryce już po uzyskaniu niepodległości w końcu XVIII w. Ta nowa fala pobożności jeszcze bardziej zintegrowała kulturę narodową z protestantyzmem i pozostawiła trwałe ślady w życiu religijnym Amerykanów. W Europie w tym samym czasie nabierały popularności racjonalne formy postrzegania religii: wolnomularstwo, deizm. Ameryka, przeciwnie, poszła w kierunku żywiołowej wiary niesionej przez spontaniczne, ludowe porywy pobożności podkreślającej wolność i demokrację. Być może była to jakaś religijna kontynuacja przeciwstawienia się kolonialnej supremacji Europy. Drugie Przebudzenie przyniosło przede wszystkim niebywały rozwój nowych Kościołów protestanckich takich jak metodyści i baptyści . Od zorganizowania się w 1784 r. w ciągu kilku dziesięcioleci istnienia Kościół metodystów zyskał milion wyznawców i stał się największym Kościołem w Ameryce. Podobnie liczba baptystów wzrosła dziesięciokrotnie w latach po rewolucji. Na początku 1840 r. baptyści i metodyści stanowili dwie trzecie wszystkich protestantów w Stanach Zjednoczonych. Paradoksalnie wewnętrzne rozbicie protestantyzmu nie osłabiło ducha religijności w narodzie. Przeciwnie, jak na ironię, moc religii ciągle się zwiększała. Wszystkich protestantów łączyła: wierność Biblii, pobożność, moralna pilność, duch misyjny. To nowe przebudzenie nazywane również wiekiem metodystów zakorzeniło w kulturze Ameryki optymizm religijny, wiarę w cnotę, w możliwość zbudowanie doskonałego świata, była to pewna forma romantycznego perfekcjonizmu. Wyrazem wiary w cnotę i moralnego optymizmu była nieustanna walka o wprowadzenie prohibicji zakazującej wytwarzania i sprzedawania napojów alkoholowych. W alkoholu postrzegano źródło politycznej i moralnej korupcji. Ostatecznie prohibicję wprowadzono w 1919 r. i wierzono, że pozwoli ona na pełny triumf moralności w społeczeństwie. Jednymi z największych krytyków prohibicji okazali się katoliccy imigranci z Irlandii. W Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie do dziś panują bardzo restrykcyjne przepisy dotyczące handlu alkoholem.

Na fali Drugiego Przebudzenia religijnego w Stanach Zjednoczonych powstał także Kościół mormonów, który ucieleśniał mesjańską i perfekcjonistyczną misję Ameryki. Mormonów nie można zaliczyć do chrześcijan w ścisłym tego słowa znaczeniu. Choć nazywają się oni Kościołem Jezusa Chrystusa, odrzucają całą tradycję chrześcijaństwa, twierdząc, że prawdziwy Kościół odrodził się po czasach apostolskich dopiero w 1830 r. za sprawą Josepha Smitha. Świadomość millenarystyczna Kościoła świętych dni ostatnich wyrasta z mitu o proroku Mormonie, który swoje objawienia miał spisać na złotej płytce ukrytej w 421 r. przed Chrystusem. Świadomość mormonów zakłada, że pierwsi osadnicy przybyli do Ameryki w okresie powstawania starotestamentalnej wieży Babel. Później w tej wspólnocie miał się pojawić sam Chrystus, głoszący te same nauki, o których mówią Ewangelie. Wiara mormonów zakłada pierwszeństwo ich tradycji religijnej nad chrześcijaństwem przyprowadzonym do Ameryki z Europy. Jednak ten rzekomo prawdziwy Kościół uaktywnił się dopiero w 1830 r., kiedy Smith przetłumaczył złotą płytkę. Mormoni łączą więc mesjańską rolę Ameryki z pewnym perfekcjonizmem, poczuciem wyższości religijnej i pewności objawienia przekazanego na płycie. W praktycznym działaniu łączą perfekcjonizm moralny z dużą aktywnością społeczną. Ich wspólnota liczy ok. 1,5 mln wiernych ze stolicą w Salt Lake City w stanie Utah.

Kształtująca się tożsamość polityczna i kulturowa Stanów Zjednoczonych odrzucała europejskie tendencje do łączenia polityki z religią. Nowa konstytucja narodowa odrzucała kryteria polityczne przy obsadzaniu stanowisk publicznych. Pierwsza poprawka do Konstytucji brzmiała: Kongres nie może ustanawiać żadnych praw dotyczących ustanowienia religii albo zakazujących jej wolnego wyznawania. Jednak mimo braku panującej religii i Kościoła, który dostarczałby ostatecznych odpowiedzi i wzorców życia moralnego, Ameryka nie pogrążyła się w religijnym chaosie, w deistycznym, czy ateistycznym paroksyzmie. Wręcz przeciwnie do Europy Ameryka zachował jak najbardziej religijne oblicze. Konstytucja chciała jedynie wykluczyć panowanie jakiegokolwiek z wyznań chrześcijańskich, chciała uniknąć groźby państwa wyznaniowego, czy wyznania państwowego. Autorzy konstytucji rozumieli Amerykę jako republikę chrześcijańską. Oddzielając państwo od Kościoła nie chcieli faworyzować ateizmu, czy innych religii . W Europie natomiast rozdział państwa od Kościoła dokonywał się na ogół na fali zgorszenia hegemonią, czy despotyzmem oficjalnych religii, głównie katolicyzmu, i był wyrazem antyklerykalizmu. Ameryka nie wyniosła z historii traumy wojen religijnych i być może dlatego właśnie jej nastawienie do religii w ogóle pozostaje o wiele bardziej pozytywne niż w Europie.

Jednolity obraz protestanckiej kultury Ameryki został zagrożony wraz z przybywaniem coraz większych rzesz imigrantów katolików głównie z Niemiec i Irlandii. Protestanci zaczęli walczyć z rosnącymi wpływami katolicyzmu w kraju, który dotąd uchodził za dumę protestanckich pielgrzymów. Zresztą sami katolicy byli wewnętrznie podzieleni na skutek konfrontacji z duchem republikańskim i tolerancyjnym Ameryki. Księża imigranci bardziej niż wierni świeccy postrzegali republikanizm amerykański jako antytezę prawdziwego katolicyzmu. W ten sam sposób postrzegali katolików protestanci, uważający, że Rzym jest antytezą republikańskich zasad i cnót. Niektórzy widzieli nawet w masowej imigracji katolików papieski spisek dążący do przejęcia amerykańskiej republiki. Niechęć do katolików osiągnęła szczyt w połowie XIX w. Powstało nawet tajne stowarzyszenie znane jako grupa Know Nothing walcząca z obecnością rzymskich katolików w życiu publicznym .

XIX w. wraz z rozwinięciem się naukowej krytyki biblijnej, wraz z dyskusjami o prawdziwości Pisma Świętego przyniósł kryzys szczególnie w łonie wyznań protestanckich. W odpowiedzi na ten kryzys zaczęto szukać w Biblii nowych motywów inspiracji do życia religijnego. Zaczęto interesować się nadprzyrodzonymi darami: boskimi uzdrowieniami, darami Ducha Św. opisanymi przez św. Pawła. W tych okolicznościach powstał Kościół zielonoświątkowców, założony, jak chce tradycja, 1 stycznia 1901 r. W tym Kościele głównym elementem doświadczenia chrześcijańskiego stał się chrzest w Duchu Świętym, którego mają dostąpić wszyscy członkowie. Ruch zielonoświątkowców rozwijał się bardzo szybko, także na polu misyjnym, na wszystkich kontynentach i w XX w. stał się jedną z głównych sił chrześcijaństwa na świecie.

Kolejnym krytycznym momentem w religijnej historii Ameryki był okres Wielkiego Kryzysu, który rozpoczął się krachem na giełdzie w 1929 r. W tym kryzysie największą klęskę poniósł protestancki optymizm cywilizacyjny. Tradycyjne dążenie do sukcesu, wiara w postęp stały się pustymi sloganami. Kryzys ekonomiczny sprowokował religijne rozczarowanie i potrzebę weryfikacji pojęcia Boga i religii w ogóle. W latach 30-tych zniknął świat, na który Amerykanie patrzyli przez różowe okulary. Nowa pobożność po kryzysie wiązała się z protestancką neoortodoksją - ruchem zainicjowanym w Europie przez Karla Barha. Neoortodoksja uwypukliła twardą rzeczywistość grzechu, egoizmu, potrzebę zmagania się z niesprawiedliwością.

Nową falę ożywienia religijnego przyniosły lata po II wojnie światowej. Wiązało się to z napięciem zimnej wojny, z identyfikacją klasy średniej z Kościołem. Motywy tego ożywienia były więc bardziej społeczne, niż religijne. W tym czasie popularności nabierał również konserwatywny ruch neoewangelicyzmu kładący nacisk na pobożność rozumianą jako nawrócenie i skupienie się na Biblii. Ruch ten święcił triumfy dzięki charyzmatycznej postaci Billy.ego Grahama. Lata 60-te przyniosły głęboką weryfikację stosunku Amerykanów do religii. Wówczas, decyzją Sądu Najwyższego, usunięto ze szkół publicznych formalną modlitwę i czytanie Biblii w celach religijnych. W związku z wojną w Wietnamie Ameryka była oskarżana o imperializm i arogancję. Upadał mesjański mit Ameryki jako miasta jaśniejącego na wzgórzu. Duże zmiany nastąpiły w odniesieniu do spraw płci. Nie tylko chodzi tu o emancypację kobiet, o liberalizację obyczajowości, ale nawet w teologii, jak nigdzie indziej, zaczęto kwestionować metaforyczne ojcostwo Boga. Zaczęto również interesować się religijną spuścizną rdzennych Indian.

Kryzys rozpoczął się także w Kościele katolickim, szczególnie po Soborze Watykańskim II. Liczba kleryków w 20 lat po soborze spadła o 75%. Podobne zjawisko miało miejsce w kanadyjskim Quebeku, gdzie Kościół katolicki odgrywał wręcz legendarną rolę w utrzymaniu tożsamości, w kształtowaniu postaw moralnych. Jeszcze w późnych latach 50-tych 93% mieszkańców Quebeku uczęszczało do kościoła na niedzielne msze święte. 30 lat później zostało ich tylko 30%. Stąd mówi się o cichej rewolucji, która zmieniła miejsce Kościoła katolickiego we francuskiej Kanadzie. W Stanach Zjednoczonych, po kryzysie lat 60-tych, dała się odczuć pewna odnowa religijna. Zaczęło rosnąć znaczenie konserwatywnych nurtów protestanckich, odrzucających postawy cechujące lata 60-te w podejściu do seksualności i do religii. Pod koniec XX w. 43% Amerykanów nadal uczęszczało do swoich kościołów na niedzielne nabożeństwa .