Autor: ks. Paweł Kłys
Wyświetleń: 2164
Ta, która prowadzi
Udostępnij

- Medjugorje to miejsce szczególne, przepełnione pokojem i miłością jakby ktoś wlewał łaskę w serce człowieka bezpośrednio z Nieba – mówi Joanna, która od kilkunastu lat prowadzi biuro pielgrzymkowe, organizując tam wyjazdy w formie „rekolekcji w drodze”. - Wszystko zaczęło się od tego, kiedy do naszej parafii do Kołacinka przyszedł nieżyjący już ks. Ryszard Grefkowicz. On przez rok mieszkał w Medjugorje i „zaraził” nas miłością do Matki Bożej. Pozwolił nam ukochać i zobaczyć kim jest Maryja – Byłam w różnych miejscach ale to powaliło mnie na kolana - dodaje. Wyjeżdżając stamtąd obiecała Matce Bożej, że będzie co roku wracać.  I choć jako organizator pielgrzymek jest tam kilkanaście razy w roku twierdzi, że tym miejscem nie da się znudzić. Nauczyła się świadomie przeżywać swoją wiarę, poznała bliskość Boga. I nie chodzi to o jakieś spektakularne zjawiska, jak „wirujące słońce”, czy uzdrowienia fizyczne, ale o przemianę życia, - Dla mnie największym cudem są nawrócenia, świadectwa o których ludzie mówią w drodze powrotnej. Te osoby mają zupełnie inne twarze, kiedy wracają. To dla mnie olbrzymi cud, gdy po jakimś czasie ktoś do mnie mówi: że poukładało mu się życie, że po wielu latach pogodził się z drugim człowiekiem. Po powrocie z pielgrzymki ludzie zmieniają radykalnie swoje życie. - podkreśla. Joanna nie ma wątpliwości, że jest to miejsce święte. Za dużo dobra tam doświadczyła, by mogła to kwestionować, a udział w codziennej Adoracji Najświętszego Sakramentu powala na kolana nawet sceptyków.

IMG_1053

Monika z Pabianic o Medjugorje po raz pierwszy usłyszała w 2000 roku. Po szesnastu latach zdecydowała się na pielgrzymkę. - Ktoś kiedyś napisał, że jest to miejsce "gdzie niebo styka się z ziemią" i właśnie to poczułam. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam ludzi z całego świata tak oddanych modlitwie – wspomina - Każdy modlił się w swoim języku, jednak była między nami więź, bezgraniczna miłość i oddanie się Jezusowi i Maryi. Czuła bliskość Maryi. -  Zrozumiałam, że aby przezwyciężyć wszystkie trudy  swojego życia powinnam oddać w ręce Maryi.  Była zachwycona widząc uśmiechniętych ludzi, którzy zamiast telefonów komórkowych w rękach trzymają różańce. W jej pamięci utkwił jeszcze jeden obraz: ogromne kolejki do konfesjonałów, ludzie stojący czasami po kilka godzin, by pojednać się z Bogiem. A potem wielka radość, że mogą uczestniczyć w pełni we Mszy św.  - Sama tego doświadczyłam i nie ma piękniejszego uczucia, jak czyste serce i przyjęcie komunii świętej - stwierdza. Magdalena chciała coś zmienić w swoim życiu. Ciągły pęd w pracy, liczne obowiązki, nowe wyzwania powodowały u niej narastającą frustrację. Z dnia na dzień pogarszały się jej relacje z mężem. Pobyt w Medjugorie to dla niej "rekolekcje na otwartym sercu". – Maryja jest tam obecna w każdym powiewie wiatru. Czułam Jej matczyną opiekę. Czułam jak Maryja mnie pociesza, przytula, ociera łzy – mówi. Każdego dnia zanosiła Matce Bożej różne intencje zdając się na Nią z ufnością. Trudne dotychczas sprawy zaczęły się rozwiązywać.

- Każdy ma do Boga swoją drogę. Ale Bóg dał nam Maryję i przez Maryję łatwiej jest nam się do Niego do nieba dostać. Łatwiej do Niego dojść, łatwiej żyć. Bóg przyszedł na świat przez Maryję i nam jest łatwiej dojść do Boga też przez Maryję – zaznacza Joanna.


tekst: Niedziela Łódzka
foto: KAI

Udostępnij